wtorek, 23 sierpnia 2016

Odpowiedzialność i odpowiedzialność

Obserwuję z niepokojem wśród części spośród byłych partnerek psychopatów pewną tendencję - tendencję do brania współodpowiedzialności za doświadczoną przemoc. Takie osoby próbują "wspaniałomyślnie" wziąć na siebie połowę winy za wszystkie kłamstwa, zdrady, manipulacje i inne toksyczne zachowania swojego ex-partnera. Spotykałam się nawet ze stwierdzeniami, że obwinianie o to wszystko toksycznego partnera spowodowałoby stanie w miejscu, bo w końcu to one same podświadomie prowokowały jego chore zachowania swoim przesuwaniem granic, same też przez całe lata tkwiły w takim układzie (a przecież żadnej z nich fizycznie nie przykuto łańcuchem do ściany, mogły odejść po pierwszych sygnałach że "coś się dzieje").

Absolutnie nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Wzbudza to we mnie wewnętrzny sprzeciw, tak, że aż mam ochotę wykrzyczeć - "dziewczyno, jak ty możesz coś takiego mówić?" Ale spróbuję podejść do sprawy nieco bardziej merytorycznie.

Odpowiedzialność i odpowiedzialność

Przede wszystkim zwróćmy uwagę, że należy wyraźnie rozgraniczyć dwa rodzaje odpowiedzialności. Cytując za Słownikiem Języka Polskiego PWN:

odpowiedzialność:

1) "obowiązek moralny lub prawny odpowiadania za swoje lub czyjeś czyny"

2) "przyjęcie na siebie obowiązku zadbania o kogoś lub o coś"

Już na pierwszy rzut oka widać, że są to dwa bardzo odmienne znaczenia. W odpowiedzialności typu pierwszego chodzi o odpowiedzialność sprawczą. Jeśli kogoś zamordujemy, to jako sprawcy odpowiadamy za to moralnie i prawnie. Jeśli namówimy kogoś do dokonania morderstwa - oczywiście również współodpowiadamy za to moralnie i prawnie. Natomiast odpowiedzialność typu drugiego to po prostu nasz dorosły (często też dobrowolny) obowiązek - na przykład odpowiedzialność za dbanie o psa, odpowiedzialność za swój ogródek, a także rzecz jasna, bardzo ważna odpowiedzialność za swoje życie.

Odpowiedzialność za siebie

Uważam, że niezwykle istotne jest wzięcie pełni odpowiedzialności typu drugiego, w szczególności właśnie tej za własne życie. Pamiętajmy, że w trakcie trwania toksycznego związku, ten rodzaj odpowiedzialności bardzo często ulega przecież osłabieniu lub całkowitemu zatraceniu. Nasze potrzeby są stopniowo spychane na dalszy plan, aż stajemy się tylko maleńkim dodatkiem do życia psychopaty. Ponowne przejęcie tej odpowiedzialności wymaga pewnej odwagi, a nawet można by powiedzieć - podjęcia ryzyka. Należy przyjąć do świadomości, że wyłącznie my same kierujemy swoim życiem i że cokolwiek by się działo, poradzimy sobie (nie wyklucza to korzystania pomocy innych osób - ale nawet wówczas to my mamy moc decyzyjną, nie jesteśmy miotane falami wydarzeń niczym piórko na wietrze). Gdy już się odważymy postawić ten pierwszy krok, tak określona odpowiedzialność przestaje przerażać. Zaczyna zamiast tego być radosna, twórcza, stanowi źródło wspaniałej mocy kreowania naszego życia i nas samych. Bez jej przyjęcia faktycznie jest ryzyko, że będziemy stać w miejscu.

Odpowiedzialność sprawcza

Co zatem z odpowiedzialnością typu pierwszego, odpowiedzialnością sprawczą? Dla mnie sprawa jest jasna. Otóż za kłamstwo zawsze (w sensie sprawczym) odpowiada kłamca, za manipulację - manipulant, za zdradę - osoba, która zdradza, a za przemoc - jej sprawca, w żadnym wypadku nie ofiara. Trochę w sumie to uprościłam. Odpowiedzialna może być przecież także osoba, która namawia do takich zachowań. Ale jestem przekonana, że raczej nigdy nie mówiłaś swojemu partnerowi "proszę, zdradź mnie, a potem okłam, że byłeś na spotkaniu biznesowym", "nie odzywaj się do mnie, manipuluj mną, wykończ mnie finansowo i emocjonalnie". To nawet brzmi strasznie głupio!

Nie wiem dlaczego zatem tak wiele osób przejawia tendencję do usprawiedliwiania zachowań sprawcy. Mówi się, że może miał ciężkie dzieciństwo, że robił to, na co mu pozwolono, i tak dalej, przytacza się cały szereg podobnych rzekomych usprawiedliwień, które mają zdjąć z niego część winy. Może bym częściowo się zgodziła, gdyby chodziło o osobę psychicznie chorą. Jednak pamiętajmy, że psychopata to nie wariat, lecz osoba w pełni świadoma swoich czynów, znająca doskonale pojęcia dobra i zła, świadomie wybierająca to drugie. Natomiast ciężkie dzieciństwo, nie napotkanie granic itd. mogą stanowić co najwyżej uzasadnienie w jaki sposób do danego wydarzenia doszło, a w żadnym przypadku usprawiedliwienie zdejmujące ciężar odpowiedzialności moralnej i sprawczej.

Syndrom sztokholmski

Przychodzi mi na myśl popularny temat dyskusji: czy jeśli kobieta wracała wieczorem sama do domu z imprezy, ubrana w spódniczkę mini i szpilki, i została zgwałcona, to czy jej ubiór i zachowanie (samotny powrót do domu) czynią ją współodpowiedzialną za gwałt? Przyznam się, że osobiście szokuje mnie, że w ogóle można postawić takie pytanie (za wyjątkiem ekstremalnego przypadku, gdy owa pannica wołała - "hej, tu jestem, zgwałć mnie!", ale przyznacie mi chyba rację, że wówczas cała sytuacja mija się nieco z definicją gwałtu).

Od takiego myślenia jest niebezpiecznie blisko do tzw. syndromu sztokholmskiego - szokowej psychologicznej reakcji na stres prowadzącej do wybaczania, usprawiedliwiania, a nawet udzielania pomocy swojemu prześladowcy. Ten syndrom przejawiają często ofiary porwań, które próbowały nawiązać jakąś więź emocjonalną z porywaczem. Może faktycznie coś jest na rzeczy?

Wrócę jeszcze na moment do sytuacji z samotnie wracającą dziewczyną. Prawdopodobnie mogła ona uniknąć nieszczęśliwego zdarzenia prosząc kogoś znajomego o odprowadzenie jej do domu. Mogła nosić ze sobą gaz lub paralizator, wziąć taksówkę, albo na przykład ubrać się w habit i dokleić sobie wąsy. Opcji było wiele. Jeśli miała inne możliwości, a wracała sama przez podejrzaną okolicę, to na pewno zasłużyła na wielką "dwóję" z odpowiedzialności typu drugiego - czyli odpowiedzialności za siebie i za swoje własne bezpieczeństwo. Ale to nie zmienia faktu, że odpowiedzialność sprawczą za gwałt (a także tę moralną i karną - z czym na pewno zgodzi się każdy sąd) ponosi tylko i wyłącznie sprawca tego czynu!

Ja natomiast mam zupełnie normalne, ludzkie prawo, aby czuć się bezpiecznie na ulicy. Mam też prawo wchodzić w różnego rodzaju relacje z ludźmi zakładając, że jednak zazwyczaj mogę im ufać. Natomiast fakt, że wracając z imprezy raczej wezmę tę taksówkę, a także że nie będę składać przypadkowym przechodniom szczegółowej relacji z mojego życia, wynika z tej pozytywnej odpowiedzialności, która sprawia, że dbam o siebie, nie zaś z tej czyniącej mnie współwinną działań podjętych przez kogoś innego.

Nie bierz na siebie winy

Postawię na koniec (być może kontrowersyjną dla niektórych z was) tezę, że uwolnienie gniewu i przekierowanie odpowiedzialności za wszystkie złe i niesprawiedliwe czyny oraz zachowania na ich sprawcę - psychopatę, jest wręcz niezbędne w procesie zdrowienia po toksycznym związku.

Nie oznacza to oczywiście duszenia w sobie gniewu, nienawiści i pragnienia zemsty do końca życia. W którymś momencie faktycznie trzeba będzie powiedzieć "już właściwie tego wystarczy, teraz idę dalej". Ale żeby do tego dojrzeć, wpierw trzeba ten gniew poczuć, przyjąć go do świadomości, dać sobie do niego pełne prawo, a na koniec dać mu ujście (najlepiej w jakiś konstruktywny sposób - polecam np. sport!).

O dziwo, dla niektórych osób obarczenie winą psychopaty jest trudniejsze od powiedzenia "podzielmy się tym po połowie". Partnerki w toksycznych związkach są przecież z reguły przez całe lata manipulowane, aby brały na siebie winę za wszystko co złe. To zaskakujące, ale bardzo często takie kobiety trafiają na terapię dlatego, że pragną się zmienić aby ratować (toksyczny) związek i uważają siebie za sprawczynie przemocy domowej, a partnera za ósmy cud świata. Dopiero drążąc temat, terapeuta odkrywa, że rzeczona przemoc to na przykład podrapanie partnera w momencie gdy taką kobietę bił, i że to ona jest tu ofiarą, a nie sprawcą.

"Ofiara" to tak właściwie słowo, które bardzo źle się kojarzy. Większość z nas, byłych partnerek psychopatów słyszała, że należy przede wszystkim wyjść ze schematu ofiary. Może to właśnie to stwierdzenie, w połączeniu z pomieszaniem definicji obu rodzajów odpowiedzialności, jest przyczyną całego zamieszania. Bo skoro nie chcemy być ofiarą - to kim? Zapewne współsprawcą, czyż nie?

Otóż wcale nie!

Wyjście ze schematu ofiary to nie potulne mówienie "zdradzałeś mnie, ale biorę na siebie połowę winy, bo przecież od roku chodziłam bez makijażu". To raczej uczciwe stwierdzenie czegoś w rodzaju - "zdradzałeś mnie, ja dałam ci drugą szansę, ale ponieważ jej nie wykorzystałeś to trzeciej już nie będzie, a teraz żegnaj, twoje rzeczy stoją przed drzwiami". To również przyznanie, że zostało się perfidnie oszukanym i wykorzystanym, ale też zaakceptowanie i wybaczenie sobie, że się temu nie zapobiegło. To wreszcie mocne postanowienie zadbania o siebie, poparte konsekwencją w działaniu. To takie "będzie dobrze", w które nie musisz wierzyć, tylko jesteś pewna że okaże się prawdą, ponieważ mówi je tobie osoba, która nigdy cię nie zawiedzie - ty sama.


niedziela, 21 sierpnia 2016

Trzy etapy toksycznej relacji

Nie da się mówić o związku z psychopatą nie opisując trzech etapów jego rozwoju, trzech następujących kolejno po sobie faz. Każda taka relacja cechuje się bowiem specyficzną i bardzo przewidywalną (oczywiście dla kogoś, kto już zna temat) dynamiką.

FAZA I - Idealizacja

- Opisałam tę fazę nieco bardziej szczegółowo w notce Wspaniałe początki relacji.
- Zaczyna się w momencie, gdy psychopata upatrzy sobie ciebie jako ofiarę. Błyskawicznie następuje przejście od luźnej znajomości, poprzez wielką przyjaźń, aż do poważnego związku.
- Z reguły trwa kilka miesięcy, aż do momentu gdy poważnie zaangażujesz się emocjonalnie.
- Psychopata pokazuje w tej fazie swoją "idealną maskę", sztucznie wykreowaną pod potrzeby konkretnej partnerki.

ON:
- Zachowuje się idealnie, dokładnie zgodnie z twoim wyobrażeniem o wymarzonym partnerze. Nie jesteś w stanie zarzucić mu żadnej wady, żadnego niedociągnięcia, bo wszystko jest wspaniałe.
- Jest bardzo opiekuńczy i kochający. Interesuje się tobą, chce spędzać z tobą każdą chwilę.
- Roztacza przed tobą wizję wspólnej przyszłości, przytulnego domku z ogródkiem, gromadki dzieci, podróży po świecie, cokolwiek akurat sobie wymarzyłaś.
- Angażuje się we wspólne życie i wykazuje bardzo wiele inicjatywy.
- Mówi ci, że jesteś idealna i nigdy nie spotkał nikogo równie wspaniałego jak ty.

TY:
- Jesteś przekonana, że spotkałaś swoją bratnią duszę, drugą połówkę. Jesteś bardzo szczęśliwa i bardzo szybko angażujesz się w tę relację całą sobą.
- Zaczynasz odwzajemniać miłość i zainteresowanie, a twoje zaangażowanie emocjonalne rośnie wprost błyskawicznie. Związek nabiera tempa. Wszystko dzieje się o wiele szybciej niż się spodziewałaś, ale to cię nie martwi (a w zasadzie nie masz czasu, aby się tym zacząć martwić).
- Łapiesz się na tę cudowną, idealną wizję, którą roztacza przed tobą twój partner. Uważasz się za szczęściarę, że spotkałaś kogoś tak wspaniałego, kto jest w dodatku singlem.

FAZA II - Dewaluacja

- Zaczyna się zazwyczaj kilka miesięcy po pierwszej fazie. Przejście między nimi następuje bardzo płynnie, prawdopodobnie nie zauważysz żadnej sztywnej granicy. Najpierw pojawiają się pojedyncze cechy tej fazy, ale wkrótce ich częstotliwość narasta, aż w końcu stają się normą. (Może być też tak, że przejście do tej fazy nastąpi szokująco szybko, z dnia na dzień. To jednak rzadszy przypadek.)
- Ta faza zaczyna się w momencie, gdy psychopata jest już pewien twojego całkowitego oddania i ogromnego zaangażowania uczuciowego. Po raz setny powiedziałaś magiczne "kocham cię".
- Psychopata zaczyna pokazywać w tej fazie swoje prawdziwe "ja",
- Często ta faza wykazuje pewną cykliczność. Niezadowolenie partnera - psychopaty i ta "gorsza twarz" pojawia się na przemian z tamtym idealnym partnerem z fazy I i obietnicami, że wszystko będzie już dobrze.
- Ta faza może trwać całymi latami. W tym czasie zachowania przemocowe twojego partnera ulegają stopniowej eskalacji.

ON:
- Nagle przestaje okazywać ci uwagę i zaangażowanie. Twoje uczucia, potrzeby, emocje zaczynają być ignorowane, liczy się tylko on.
- W miarę rozwoju tej fazy, jego zaangażowanie w wasz związek staje się coraz mniejsze, bez żadnej wyraźnej zewnętrznej przyczyny, choć jeśli spytasz o to wprost, opowie ci zapewne jakieś zgrabne kłamstwo (np. "Potrzebuję teraz czasu dla siebie, moja matka jest ciężko chora").
- Zaczyna okazywać dziwne, niezrozumiałe dla ciebie nastroje - niezadowolenie, a nawet agresję gdy zachowasz się niezgodnie z jego oczekiwaniami.
- Zaczyna cię obwiniać o wszystko i nadmiernie krytykować. Nawet za rzeczy, które w I fazie rzekomo były w tobie idealne.
- Wymaga od ciebie coraz więcej. Kolejne zadania (np. domowe obowiązki) trafiają na twoją głowę.
- Od czasu do czasu pokazuje ci na chwilę tamtą "idealną maskę" i zapewnia o swojej ogromnej miłości i oddaniu. Zdarzają się dni (albo nawet dłuższe okresy), gdy wszystko jest "jak dawniej". Wszystko po to, aby mimo wszystko podtrzymać twoje zaangażowanie, gdyż wciąż posiadasz jakieś zasoby, które są cenne dla psychopaty, a które zamierza jeszcze przez jakiś czas wykorzystywać.

TY:
- Próbujesz dotrzeć do swojego partnera i zrozumieć co się stało, że tak nagle wszystko się popsuło. Oczywiście nie ma żadnej obiektywnej przyczyny poza jego chorą psychiką, więc drążenie tematu nie przynosi ci żadnej odpowiedzi, która pozwoliłaby zaradzić sytuacji.
- Nie jesteś w stanie przewidywać jego emocji i zachowań. Nie masz kompletnie pojęcia, co go ucieszy, a co zezłości. Aby się chronić, przestajesz mu mówić o wielu rzeczach, a nawet zaczynasz kłamać. Drżysz ze strachu przed każdą poważną rozmową.
- Próbujesz dopatrzyć się w swoim partnerze tej idealnej osoby, którą był jeszcze tak niedawno. Oczywiście ta idealna osoba była sztucznie wykreowaną maską, jednak twój partner z przyjemnością wmówi ci, że on się nie zmienił, a jego obecne zachowanie jest twoją winą.
- Żyjesz w oczekiwaniu na kolejną chwilę z "partnerem idealnym" oraz w strachu przed "partnerem zirytowanym". Zaczyna się ciągły emocjonalny roller coaster.
- Poświęciłaś (i nadal poświęcasz) już tak wiele swoich zasobów, że niestety bardzo trudno jest ci się teraz wycofać.
- W tej fazie następuje twoje totalne emocjonalne wyniszczenie. Jeśli uda ci się wykrzesać jeszcze odrobinę instynktu samozachowawczego, to jeszcze teraz może uda ci się od niego jakoś odejść, co prawda z ogromnymi stratami i porządnym kacem moralnym, lecz przynajmniej z zachowaniem resztki szacunku do siebie, że to zakończyłaś.

FAZA III - Odrzucenie

- Zaczyna się zazwyczaj w momencie, gdy psychopata znajduje sobie nową ofiarę.
- Maska opada. Teraz on już nawet nie próbuje udawać, że jest kimś innym. Widzisz psychopatę w pełnej krasie.

ON:
- Nagle odcina się od ciebie całkowicie. Przestaje z tobą rozmawiać i już nawet nie ignoruje, lecz otwarcie wyszydza twoje emocje.
- Staje się wobec ciebie otwarcie agresywny. O ile w fazie II jeszcze czasem za coś cię chwalił, o tyle w fazie III usłyszysz same najbardziej bolesne słowa (jesteś żałosna, najbrzydsza, najgłupsza, chora psychicznie, nigdy cię nie kochał i był z tobą tylko z litości, masz idiotyczny śmiech, pieczesz obrzydliwe ciasta, generalnie chce mu się rzygać na twój widok, a wszyscy inni myśleli o tobie zawsze tak samo jak on, tylko nikt ci nie mówił, bo jesteś tak psychiczna, że wszyscy się ciebie boją).
- Na koniec tej fazy zrywa z tobą nagle, niemal bez ostrzeżenia. Potrafi ot tak wyjść i już nie wrócić, bez żadnej rozmowy, bez wyjaśniania czegokolwiek, bez jakichkolwiek emocji.

TY:
- Jeśli nie uciekłaś wcześniej, to na tym etapie jesteś już zdecydowanie wrakiem człowieka. Nie dowierzasz samej sobie, swoim emocjom, swojemu umysłowi, powątpiewasz w swoją pamięć, swoje zdrowie psychiczne, we wszystko. Do tego często dochodzą fizyczne choroby (ciało i psychika są w końcu ze sobą bardzo mocno powiązane).
- Nie wierzysz w to, co słyszysz z jego ust. Jest to po prostu totalne zaprzeczenie fazy I. Już nawet nie chodzi tylko o to, że bierzesz to do siebie (choć oczywiście bierzesz). Po prostu w tym momencie totalnie nie wiesz, co się dzieje.
- Szokuje cię, że ktoś w ogóle może zakończyć relację w tak bezemocjonalny sposób. Tak, jakby nigdy mu na tobie nie zależało (a jeszcze tak niedawno obiecywał ci dom, gromadkę dzieci i miłość na wieki),

Podsumowanie 

Jak widzisz, trzy fazy toksycznego związku bardzo się różnią między sobą. Partnerka będąca w relacji w pierwszej fazie prawdopodobnie nie rozpozna żadnych alarmujących cech i zjawisk z fazy drugiej i trzeciej, a na jej nieszczęście to właśnie wtedy jest ostatnia i jedyna szansa aby się wycofać nie ponosząc ogromnych kosztów osobistych.

To co musisz wiedzieć, to fakt, że wszystkie fazy toksycznego związku występują ZAWSZE. Jeśli jest faza pierwsza, to później nieuchronnie nastąpi przejście do drugiej i trzeciej. To nie jest kwestia partnerki. Nie ma najmniejszego znaczenia jaka jesteś, co robisz (lub czego nie robisz), ani jak bardzo się starasz. Jedynie tempo przechodzenia kolejnych etapów może być różne, zależnie od tego jak szybko uda mu się ciebie złamać.

Psychopata powtarza ten schemat z każdą kolejną kobietą, w nieskończoność, aż do śmierci (oczywiście swojej, bo ewentualna śmierć którejś z wykończonych partnerek i tak nie przerwie schematu, lecz spowoduje rozpoczęcie nowego cyklu z kolejną osobą).


To nie twoja wina

Właściwie ta schematyczność trzech faz jest czymś pozytywnym, bo świadomość faktu, że one i tak by wystąpiły niezależnie od twoich działań, pomaga uwolnić się od poczucia winy. Oni po prostu tacy są, tak postępują i kropka. Nic na to nie mogłaś poradzić. Nie mogłaś mieć na to wpływu. Nie mogłaś go zmienić.

Teraz pora zająć się sobą. Niezależnie, czy odeszłaś sama (prawdopodobnie w fazie II), czy też zostałaś porzucona (w fazie III), po zakończeniu toksycznej relacji nadszedł czas na wyleczenie. Zaś proces leczenia zaczyna się zawsze od definitywnego ucięcia kontaktu z psychopatą.

To, co powinnaś jeszcze wiedzieć, to fakt, że niezależnie jak chamsko psychopata się wobec ciebie zachował, nigdy nie spali za sobą mostów. "Zostańmy przyjaciółmi" - powie ci bezczelnie, patrząc ci prosto w oczy. W końcu byłaś taka okropna, ale on jest taki wyrozumiały i ci wybaczył! Pamiętaj, że jeśli się na to zgodzisz, niesie to za sobą ryzyko odnowienia w przyszłości tej chorej relacji, która w tym momencie od razu przechodzi z powrotem do fazy II. Tylko całkowite zerwanie kontaktu z psychopatą daje szansę na odzyskanie siebie.



sobota, 20 sierpnia 2016

Co ci daje toksyczny związek? [ĆWICZENIE]

Jeśli jesteś osobą tkwiącą w toksycznym związku (lub taką, która świeżo z niego uciekła), to dziś chcę ci polecić wykonanie pewnego ćwiczenia.

Wewnętrzny głos intuicji

Jestem przekonana, że nawet wobec silnego uzależnienia (od miłości i od toksycznego partnera), które jest często obecne w toksycznych związkach, każdy posiada swój wewnętrzny głos intuicji, który próbuje się przebić gdzieś z głębi do naszej świadomości i pokazać nam jak naprawdę wygląda sytuacja. Ten głosik, a w zasadzie przeczucie, schowane gdzieś w środku nas, w chwilach kryzysu dobija się mocniej i krzyczy "uciekaj!", a ty próbujesz go zagłuszać, mówiąc sobie "chyba nie jest aż tak źle", "nie dam rady uciec".

Dziś tego nie rób. Zamiast tego, uczciwie posłuchaj samej siebie.

Dlaczego właściwie powinnaś to zrobić? Cóż, przypomnij sobie jakąś sytuację, może z dzieciństwa, gdy obudziłaś się sama w nocy i przestraszona dostrzegłaś mroczną, zakapturzoną postać, stojącą w kącie pokoju i wpatrującą się w ciebie. Prawie każdy przeżył coś podobnego. Można było wtedy schować głowę pod kołdrę i przeczekać resztę nocy nie otwierając oczu, albo... wstać i zapalić światło. Jeśli odważyłaś się na to drugie rozwiązanie, już po chwili okazywało się, że twój gość to tak naprawdę stary wieszak na parasolki. Widzisz, samo uświadomienie sobie problemu, rzucenie na niego jasnego światła świadomości, już go osłabia, odbiera mu moc. Najtrudniej jest zawsze mierzyć się z nienazwanymi demonami.

Rzucanie światła na relację

Przekonałam cię? To w takim razie do dzieła! Ćwiczenie należy wykonać w jakimś względnie neutralnym momencie (na pewno nie podczas przeżywania euforii tuż po kolejnym "nie martw się, będzie dobrze", lecz też nie w chwili głębokiej rozpaczy). Może uda ci się znaleźć jakiś spokojniejszy dzień. Usiądź z kartką papieru i odpowiedz sama przed sobą na pytanie:

Co mi daje [dawała] ta relacja?

Wypisz wszystkie plusy i minusy, które przyjdą ci na myśl. Możesz opisywać całe sytuacje. Nie pisz tego, o czym sądzisz, że powinnaś czuć, lecz tylko to, co naprawdę czujesz, nawet jeśli się tego wstydzisz. W końcu chodzi o to, żebyś zobaczyła prawdziwy obraz tego, co się dzieje. Później możesz zanegować każdy z punktów, zadając sobie pytanie czy to prawda (zarówno jeśli chodzi o plusy, jak i minusy). Dla plusów pomyśl dodatkowo - "czy mogę to samo osiągnąć bez niego", a dla minusów - "czy tego chcę".

Weź pod uwagę plusy i minusy na wszystkich płaszczyznach życia - emocjonalne, intelektualne, seksualne, finansowe, zawodowe, rodzinne itd.. Pisz wszystko, co przyjdzie ci na myśl.

PLUSYCZY TO PRAWDA? CZY MOGĘ TO SAMO OSIĄGNĄĆ BEZ NIEGO?
......

MINUSYCZY TO PRAWDA? CZY TEGO CHCĘ?
......

Pokażę ci przykład fragmentu takiej tabelki, oczywiście ty możesz wypełnić swoją zupełnie inaczej.

PLUSYCZY TO PRAWDA? CZY MOGĘ TO SAMO OSIĄGNĄĆ BEZ NIEGO?
Czerpię oparcie z faktu, że ktoś jest przy mnie, nawet ktoś taki jak on. Myślę, że "bez niego nie dam rady w życiu".Hej, zaraz, to ja utrzymuję finansowo nas obydwoje, ja płacę za mieszkanie i rachunki, ja organizuję nam wolny czas. Więc chyba tym łatwiej by mi było utrzymać samą siebie? Co prawda zostałabym naprawdę sama, bo odwróciłam się od większości znajomych, ale to można zawsze odbudować.
Bycie w związku daje mi poczucie bezpieczeństwa.Czy mogę sama zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa? Nie wiem, nie czuję tego. Czy to możliwe?
Boję się mieszkać sama, co jeśli coś by mi się stało?To może mogłabym równie dobrze wziąć współlokatorkę? Jej zachowania na pewno będą bardziej przewidywalne od toksycznego partnera.
On zapewnia mi czasem wsparcie emocjonalne - pociesza: "nie martw się", "będzie dobrze"Jakie wsparcie dał mi tak realnie, poza słowami i czasem przytuleniem mnie? Nigdy nie idą za tym konkretne działania. Gdy zabrakło nam pieniędzy na czynsz, to ja wzięłam nadgodziny, żeby na to zarobić.
Boję się, że otoczenie wyśmieje mnie z powodu bycia singlem.Może tak, a może nie, ale nawet jeśli tak, to co z tego? To w końcu nie ich życie, tylko moje. Jest zresztą wielu singli na świecie. Może mogłabym poszukać sobie ich towarzystwa? Poza tym może otworzy mi to drogę do poznania kogoś nowego.
On jest jedyną osobą, której na mnie zależy.Czy na pewno zależy? Czy ktoś komu zależy zachowuje się tak jak on? Poza tym może mogłabym to nadrobić? W końcu będąc z nim, bardzo mocno zaniedbałam inne znajomości.
......

MINUSYCZY TO PRAWDA? CZY TEGO CHCĘ?
Bardzo się stresuję, gdy on długo nie wraca, nie odbiera telefonu, nie odpisuje na SMSy i nie wiadomo, co się z nim dzieje.On zawsze ma na to jakieś usprawiedliwienie i mówi mi, że to ja jestem przewrażliwiona. Ale i tak wieczorami i w weekendy żyję w ciągłym stresie.
Kilka razy mnie uderzył, czułam wtedy wstyd i poniżenie.Zawsze później mnie przepraszał, ale co z tego? Nie ważne jak to uzasadnia, nie ma prawa mnie bić.
Co najmniej raz mnie zdradził.Mam na to 100% dowód, zresztą sam się przyznał. A ja przecież chcę partnera, który byłby mi wierny.
Ciągle wyciąga ode mnie pieniądze, nie daję już rady finansowo. Musiałam z tego powodu zrezygnować ze studiów podyplomowych.Mam tego dość. Ciągle mi obiecuje, że od przyszłego miesiąca będzie lepiej, a nigdy nie jest.
......

Co właściwie daje to ćwiczenie?

Daje przede wszystkim świadomość. Często jest tak, że doskonale zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy jest nie tak, chcemy odejść od toksycznego partnera, ale za bardzo boimy się to zrobić. Po wykonaniu tego ćwiczenia będziesz miała świadomość, czego KONKRETNIE się boisz. "Boję się samotności" to przecież już bardzo sprecyzowane stwierdzenie, które pozwala szukać jakiegoś przeciwdziałania (na przykład umówić się na spotkanie z przyjaciółkami sprzed lat, ruszyć się na jakąś imprezę, poszukać znajomych przez internet).

Świadomość własnych lęków to potężna broń, gdyż jest pierwszym krokiem, aby te lęki zaakceptować ("to jest w porządku, że po odejściu od niego czuję się niepewnie"), albo nad nimi pracować ("chcę sama zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa"), czy też im zaradzić ("boję się samotności - więc wychodzę do ludzi!"). Możliwe nawet, że zaskoczona odkryjesz, że niektóre z nich znikną już w momencie uświadomienia ich sobie.

Pytanie bonusowe na koniec

Na koniec masz jeszcze jedno zadanie. Wyobraź sobie, że twoja przyjaciółka opowiada ci o swoim własnym związku i opisując go, wymienia wszystkie plusy i minusy, które ty sama wypisałaś. Co byś jej teraz doradziła?

czwartek, 18 sierpnia 2016

Co mogę zrobić, żeby on się zmienił?

Pytanie z tematu. Pojawia się niepokojąco często. Zadają je sobie kobiety w toksycznych związkach (a czasem i takie w normalnych związkach), pada (w formie retorycznej) na posiedzeniach z przyjaciółkami, słyszy je też (w formie już mniej retorycznej) niejeden terapeuta.

Przypowieść o przyjęciu

Odpowiem ci na to przypowieścią. Wyobraź sobie - idziesz na przyjęcie, gdzie stajesz przed suto zastawionym stołem. Wszystkie dania są ukryte pod przykrywkami, ale wiesz, że jest tu wszystko. Ty masz akurat ochotę na bezę z malinami. Ktoś wskazuje ci pozłacany półmisek twierdząc, że znajdziesz pod nim najlepszą bezę na świecie, dokładnie taką, jaką sobie wymarzyłaś. Pełna nadziei sięgasz, zaglądasz, a tam.. przypalone kartofle z cebulą. Podchwytliwe pytanie - co teraz robisz?

a) Rozgrzebujesz widelcem kartofle, poszukując pod nimi bezy. Mówisz sobie "przecież ona musi gdzieś tu być". Gdy nadal nie ma, rozgrzebujesz drugi raz.

b) Mrugasz oczami starając się zobaczyć bezę tam, gdzie ewidentnie są kartofle. Myślisz, że może to tylko ty jej nie widzisz? W końcu zrezygnowana zaczynasz wcinać kartofle mówiąc na głos "jaka dobra beza", a myśląc "w sumie nie jest aż tak źle, mogłam przecież trafić na pieczone gówno".

c) Płaczesz "mój Boże, co jest ze mną nie tak, że kartofle są kartoflami, a cebula cebulą?"

d) Układasz równiutko kartofle i polewasz je sosem malinowym z nadzieją, że po tym zabiegu zamienią się w bezę. Gdy nie dochodzi do cudownej przemiany, dodajesz jeszcze więcej sosu.

e) Rzucasz półmisek w kąt, wyśmiewasz kolegę, który tak cię podpuścił i idziesz sobie szukać swojej bezy.

Wniosek powinien być tak oczywisty, że nawet nie będę go pisać.

O ratowaniu świata słów kilka

W ogóle co my kobiety takiego mamy, że chcemy naprawiać cały świat swoją miłością? Zupełnie jakby ta miłość miała jakąś fantastyczną moc dokonania przemiany drania we wspaniałego księcia. Nie no, poważnie, teraz posłuchaj. Gdy facet szuka sobie - dajmy na to, szczupłej blondynki z wielkimi cyckami, to nie zwiąże się z pulchną brunetką z biustem w rozmiarze A z oczekiwaniem, że ta jego wielka miłość skłoni ją do zrzucenia 30 kilo, ruszenia się do fryzjera i na operację powiększenia biustu. (Szczerze mówiąc powyższe zabiegi są i tak dużo prostsze do wykonania niż zmiana czyjegoś charakteru.)

Nie twierdzę, że pewne zmiany w związku nie są możliwe. To naturalny i normalny proces, docieranie się ludzi. Jeśli go kochasz, możesz włożyć wieczorem mini spódniczkę, choć wolałabyś wyświechtane dresy, a on będzie zamykał tę cholerną klapę od sedesu, bo wie jak ten drobiazg cię drażni. Możecie pracować nad komunikacją, nad wieloma rzeczami. Ale nigdy nie oczekuj, że żaba przemieni się w księcia, a kartofle w deser malinowy.

Teatr iluzji

Czy zastanawiałaś się, dlaczego w toksycznym związku tak często wierzy się, że zmiana jest w ogóle możliwa?

1) Ponieważ toksyczny partner umiejętnie ci to wmawia.

On ma bardzo dobrą wymówkę, dlaczego aktualnie jest żabą - "Wybacz mi kochanie, dobrze wiesz co kiedyś przeżyłem [tu wstaw jakąś łzawą historię o ciężkim dzieciństwie], to wszystko dlatego. Ale przecież pracuję nad sobą!". Jednak kulminację obietnic przemiany ujrzysz w chwili rozstania - oczywiście gdy to ty spróbujesz go rzucić. Padnie przed tobą na kolana i zacznie wyć o kolejną szansę, przysięgać że odtąd już wszystko będzie inaczej, że nagle doznał oświecenia i zrozumiał swoje błędy. A ciebie tak bardzo wzrusza wizja "nawrócenia marnotrawnego syna" (czy raczej męża/partnera), że przestajesz zwracać uwagę na rzeczywistość.

2) Ponieważ już widziałaś wersję "jestem księciem".

Ty już tam byłaś. Wcale nie chcesz zmiany w coś nowego, co sobie uroiłaś. Chcesz tylko powrotu do tego, co już widziałaś. Początki związku z psychopatą to przecież absolutny raj, a twój partner zachowywał się niczym wzorowy książę. (Patrz - moja poprzednia notka na temat początków relacji z psychopatą). Mimo, że to wszystko było wyłącznie teatrzykiem iluzji nastawionym na usidlenie cię, to i tak wolisz wierzyć że to była prawda, że to tylko teraz coś się chwilowo popsuło. Tak jest po prostu łatwiej, niż przyznać uczciwie samemu przed sobą, że ktoś cię oszukał. A skoro już tam byłaś, to można tam wrócić, prawda? Wystarczy tylko, że zaczniesz jeszcze trochę bardziej się starać... tak, to na pewno o to chodzi! Cóż, niestety, to usidlenie, a w zasadzie uzależnienie, działa bardzo skutecznie.

Powtórzę więc jeszcze raz prawdę, która sprawdza się niestety w 100% przypadków. Jeśli jesteś w trochę popsutym związku z normalną, empatyczną osobą, to można taki związek naprawiać. Nie zawsze się uda, ale jakaś szansa jest. Czasami warto próbować. Ale związków z psychopatą się NIE NAPRAWIA. Z nich się ucieka, i to w tempie ekspresowym, aż się kurzy, bez oglądania się za siebie. Dlaczego? Bo psychopata się nie zmienia. Nie tylko twoja miłość nie jest w stanie go naprawić. Nic nie jest w stanie. Kto jest psychopatą, ten pozostanie nim już do końca życia. Wszelkie znane dziś formy terapii (zarówno leczenie farmakologiczne jak i psychoterapia) nie są w stanie na to wpłynąć.

Dlaczego terapia jest tak nieskuteczna? To również wyjaśnię ci na abstrakcyjnym przykładzie. Wyobraź sobie, że posiadasz od urodzenia rzadką chorobę, tajemniczą mutację, która sprawia, że ludzie, których napotykasz pragną dzielić się z tobą (dobrowolnie i z przyjemnością) swoimi pieniędzmi. Czy na pewno chciałabyś się z tego wyleczyć?

Słowa "dobrowolnie i z przyjemnością" dodałam celowo, abyś wyobraziła sobie uczucie czerpania z czyichś zasobów bez wyrzutów sumienia.  Psychopata właśnie w trochę podobny sposób się czuje wobec osób, które wykorzystuje. (Choć to dość niepełny obraz, bo on zdaje się również czerpać swojego rodzaju satysfakcję i poczucie wyższości z oszukiwania i naciągania innych, którzy też nie oddają mu zasobów sami z siebie, lecz w wyniku jego kłamstw i manipulacji. Jest też w pełni świadomy, że postępuje źle, po prostu mu to nie przeszkadza.) Widzisz, z terapii najbardziej korzystają osoby, które bardzo cierpią z powodu swoich problemów i w związku z tym chcą coś zmienić. Tymczasem dla psychopaty jego zaburzenie to nie bolesna choroba, lecz wygodny i przyjemny sposób na życie.

Tysiące osób przed tobą próbowało zmieniać partnerów - psychopatów, i tysiące po tobie będą. Nikomu dotąd się nie udało. Wiara, że w twoim przypadku będzie inaczej, to nie poświęcenie i nadzieja, tylko wielka naiwność.

Cóż, masz wybór. Możesz do końca życia zajadać się kartoflami (tłumacząc sobie, że musisz, bo to twoje kartofle, a półmisek był złocony) i czekać na magiczną przemianę, albo...


wtorek, 16 sierpnia 2016

Wspaniałe początki relacji - brama do piekła

Parę dni temu moja znajoma (osoba już trochę wtajemniczona w to co się działo w mojej relacji z psycholem) zadała mi pytanie: "Wyjaśnij mi, jak to w ogóle się stało, że ktoś taki jak on znalazł dziewczynę?". Pytanie było bardzo zasadne. Mój były partner - psychopata nie był przystojny, wręcz przeciwnie. Z twarzy totalnie nie w moim typie, przypominał "przerośniętego dresiarza", niechlujnie ubrany, przydałoby się mu zrzucenie co najmniej kilkunastu jeśli nie kilkudziesięciu kilogramów. Bogaty też nie był (wieczne problemy z pracą, beznadziejny zawód, zero oszczędności, a nawet niewielkie długi). Nie miał jakichś ciekawych zainteresowań czy osobowości, w łóżku był delikatnie mówiąc beznadziejny. Więc co właściwie sprawiało, że dziewczyny do niego lgnęły i nigdy nie miał problemu z nawiązywaniem nowych relacji? Odpowiedzią na to pytanie jest początek relacji z psychopatą.

1. Pewny siebie przy nawiązywaniu relacji

Psychopata jako jednostka która wręcz patologicznie nie odczuwa lęku, zdobywając cię, od samego początku będzie zachowywać się inaczej niż typowy facet.

Zwykle początki normalnych związków są ostrożne. Niewiele osób powie na pierwszej czy drugiej randce "czuję, że jesteś kobietą mojego życia". Psychopata nie ma takich zahamowań, bo on nie martwi się, co sobie pomyślisz. Nie czuje też zaangażowania emocjonalnego (mimo że przekonująco gra, że jest inaczej). Dla niego znajdowanie partnerki to trochę jak kupowanie butów. Te nie przypasują? Ok, trochę je przytniemy, porozciągamy i się nadadzą, a jak nie, to wyrzucamy i bierzemy inne.

Oczywiście na początku nie widzisz jeszcze takich niuansów i sądzisz, że spotkałaś po prostu pewnego siebie, odważnego faceta, który wie czego chce (a chce ciebie!). To brzmi naprawdę dobrze. Odwaga i pewność siebie to w końcu cechy postrzegane jako męskie, a ty szukasz odważnego partnera, a nie jakiejś życiowej ciapy, prawda?

2. Przyjaciel wspierający cię w kryzysie życiowym

Psychopata szuka sobie jako partnerki osoby, która przeżywa aktualnie jakiś kryzys życiowy. Nie musi to być oczywiście kryzys w skali "cała twoja rodzina zginęła w wypadku samochodowym i spalił ci się dom", choć coś takiego bardzo mu ułatwi sprawę. Jesteś sierotą? Super! Pochodzisz z rodziny alkoholowej? Wspaniale! Ale wystarczy też, że właśnie stresujesz się przedłużonym szukaniem pracy, oblałaś semestr na studiach, zakończył ci się paroletni związek albo pokłóciłaś się z najbliższą przyjaciółką.

Co robi psychopata po namierzeniu cię? Natychmiast w to wchodzi, jako twój przyjaciel. "Widząc to, nie mogłem być obojętny". Szybko zdobywa twoje zaufanie i daje ci ogromne wsparcie emocjonalne. Chcesz pogadać jak ci ciężko, choćby o 2 w nocy? "Dzwoń śmiało, moja droga, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.". Później cierpliwie cię wysłucha, jeszcze przyjedzie rano i zrobi ci twoje ulubione kanapki i wspaniałą kawę, życzliwie doradzi w jaki sposób wyjść z kryzysu, będzie za ciebie trzymał kciuki na studiach albo przy szukaniu pracy, na jego ramieniu wypłaczesz się po stracie partnera, zostanie mediatorem między tobą i przyjaciółką. To wszystko z sympatii dla ciebie, a w zamian nie oczekuje zupełnie niczego. Super, co?

3. Bombardowanie obecnością 24/7

Żaden inny mężczyzna nie okazywał ci aż tyle zainteresowania co on. On jest przy tobie przez cały czas. Nie zauważasz kiedy to się stało, ale spędzacie razem prawie każdą wolną chwilę, a jeśli to akurat niemożliwe, to bombardują cię codziennie dziesiątki wiadomości - maili, smsów, telefonów, tekstów na chacie. "Co tam słychać rano u mojej księżniczki? Bo życzę ci wspaniałego dnia.", "Jak tam poszło to spotkanie biznesowe, którym się tak stresowałaś?", "Co teraz robisz?", "Dobranoc, śpij dobrze i wypocznij tak jak na to zasługujesz. O czym pragniesz dziś śnić?". Duże zainteresowanie jest normalne na początku relacji, lecz nie aż w takiej intensywności.

Odnosisz wrażenie, że interesuje go wszystko - o której godzinie wstajesz, jak spędzasz dzień, co lubisz, a czego nie cierpisz, jakie masz relacje z rodziną i znajomymi, co wywołuje twój uśmiech, a co cię stresuje. Mówisz mu o wszystkim, bo nadal masz poczucie jego całkowitego wsparcia i zrozumienia. Cieszysz się, bo całe to zainteresowanie mylnie bierzesz za zakochanie, a zalewana jego bezgraniczną życzliwością, sama zaczynasz coraz bardziej angażować się emocjonalnie.

4. Uroczy gentleman

Jak już pisałam, psychopata zbiera na początku bardzo dużo informacji na twój temat. Wiele z nich wykorzysta przeciw tobie w późniejszych etapach, lecz jeszcze nie teraz. Teraz wykorzysta wszystkie pozytywnie, aby cię zaskoczyć, zrobić ci miłą niespodziankę, udowodnić jak bardzo słuchał twych słów, jak bardzo mu zależy. Tak jak normalny zakochany facet, ale 100 razy bardziej.

Powiedziałaś, że kochasz róże? Będzie cię nimi zasypywał codziennie. Może nawet zamówi kuriera, który dowiezie do twojej pracy gigantyczny bukiet z setką najpiękniejszych róż i różane perfumy. Wspomniałaś, że lubisz colę z lodem i cytryną? Zaprosi cię na samodzielnie zrobioną kolację, i tak półżartem, pomiędzy drogim winem i świecami, postawi colę z lodem i cytryną w kryształowych szklankach. Ojej, nawet taką głupią rzecz zapamiętał, jest cudowny! Będzie cię zabierał na randki życia, na których będziesz słyszała wyznania jakich nie słyszałaś dotąd nigdy, a on będzie protestował gdy zaproponujesz podział rachunku na pół. Aby cię odciążyć (i abyś miała czas na kolejną wspaniałą randkę), zrobi ci rano zakupy i dostarczy do domu, podkreślając, że jego księżniczka nie musi nosić siatek. Oczywiście zasypie cię komplementami, a nawet całą lawiną komplementów. Jesteś idealna, jesteś najpiękniejsza na świecie, najgustowniej się ubierasz, jesteś najbardziej inteligentna, zaradna jak nikt, czuła i kochana.

Ten opis wcale nie jest przejaskrawiony. Doświadczysz czegoś takiego non stop, taki wielki "haj", tunel światłości, ogromne natężenie miłości, radości, wsparcia, zainteresowania - i będzie to trwało przez pewien okres czasu (zwykle parę miesięcy, ale czasem i rok). Prawie przez cały czas on będzie wtedy przy tobie, jeśli nie osobiście, to "duchowo", na telefonie, więc nie będziesz miała czasu na głębszą refleksję nad tą relacją (lecz nawet gdybyś ją teraz analizowała, to przecież jest wspaniale i idealnie, trafiłaś po prostu na księcia z bajki, jedyne co może niepokoić, to że wszystko dzieje się jakby za szybko).

5. Porozumienie dobrych dusz

Od początku będzie powtarzał, jaki on jest dobry i wspaniały. Przytoczy różne argumenty na poparcie tego stwierdzenia. Opowie, że stara się pomagać wszystkim, choć inni nie zawsze to doceniają, marzy mu się pokój na świecie, wspiera akcje charytatywne. Świat jest okrutny, ale teraz ponownie w niego uwierzył gdy spotkał ciebie. Właściwie to, wiesz, nigdy nie spotkał nikogo równie dobrego, jak ty. Jesteście chyba dla siebie stworzeni - dwójka dobrych ludzi na tym złym świecie. (O tym nieco szerzej pisałam w poprzedniej notce - psychopata a religia).

Gdy już uwierzysz, że twój partner jest najlepszym człowiekiem pod słońcem, przestanie ci przeszkadzać jego nieatrakcyjność, w końcu wygląd i tak przemija (choć nie ma reguł co do wyglądu, może trafiłaś akurat na przystojnego psychopatę, bo i tacy się zdarzają). Nie będzie miał też dla ciebie znaczenia jego zerowy majątek, bo nie jesteś jakąś pazerną babą lecącą na kasę. W końcu najważniejszy jest charakter, a kto by nie chciał spędzić życia z naprawdę dobrym człowiekiem.

Ja bardzo późno zrozumiałam, że odpychający wygląd mojego partnera to nic w porównaniu do odrażającego charakteru... ale gdy poznajesz psychopatę, to do zrzucenia tej maski jest jeszcze daleko.

6. Mroczna tajemnica

To bardzo ważny element, wzmacniający waszą więź (a raczej "twoją smycz", ale tego jeszcze nie wiesz). Któregoś dnia twój partner zwierza ci się z ponurej tajemnicy. Prawdopodobnie usłyszysz, że bardzo boi się mówić o tym komukolwiek, a może nawet że jesteś pierwszą osobą, która to słyszy. Otóż spotkało go w życiu straszne nieszczęście i... (Tu wstaw tragiczną, traumatyczną historię wyciskającą z oczu łzy - może jego narzeczona zginęła w wypadku dzień przed ślubem, może jest bezpłodny lub nieuleczalnie chory, może sam kiedyś miał wypadek i z trudem uszedł z życiem, może został zgwałcony lub brutalnie pobity). Psychopata może wymyślać inną historię dla każdej kolejnej partnerki albo jechać na jednej historii latami, grunt że to działa.

Teraz już wiesz, że to nie tylko wspaniały, opiekuńczy i odważny człowiek, który dla ciebie zrobi wszystko. Został również bardzo doświadczony przez życie, choć na to nie zasłużył. Oczywiście naturalnie chcesz mu to wynagrodzić, zaopiekować się nim, tak jak on zaopiekował się tobą, gdy tego potrzebowałaś. Pomogliście sobie nawzajem! Czy może być jeszcze piękniej?

7. Kosmiczne tempo rozwoju relacji

Psychopata nie boi się przekraczać szybko kolejnych etapów relacji, bo nie czuje zawstydzenia jeśli jakaś technika mu nie wyszła lub została zastosowana za szybko (np. dotknął cię, a ty się wzdrygnęłaś - normalny facet będzie się martwił co sobie pomyślałaś, a psychopata tylko odnotuje fakt, że trzeba podejść do sprawy inaczej).

Wszystko dzieje się bardzo szybko, dużo szybciej niż w twoich zwyczajowych relacjach. Czasem bierzesz to za "miłość od pierwszego wejrzenia" i już po pierwszym spotkaniu na żywo jesteście parą, po tygodniu jesteś przekonana że to miłość twojego życia, po miesiącu jesteś skłonna z nim zamieszkać, a po sześciu - przyjąć jego oświadczyny. Oczywiście poszczególne okresy mogą się różnić u różnych osób. Może być i tak, że będziecie razem "dopiero" po pół roku lub po roku jego starań. Grunt, że wszystko dzieje się znacznie szybciej, niż się spodziewałaś.

Zdradzę ci tajemnicę skąd to tempo: im szybciej zakochasz się po uszy i uzależnisz od niego, tym lepiej dla niego, bo wszystko na tym etapie związku to gra, udawanie, podstęp. Psychopatę bardzo to męczy. Musi poświęcać swoje zasoby dla drugiego człowieka, grać dobrego i opiekuńczego, a w zamian nie brać za dużo dla siebie. Tymczasem jego celem życiowym jest brać wszystko, a nie dawać od siebie prawie nic. Jakoś jednak ten etap wytrzymuje, bo jesteś formą inwestycji, z której później ma zamiar odebrać sobie o wiele więcej. Poza tym im dłużej by trwał taki "miodowy miesiąc", tym większa szansa, że z czymś się zdradzi, że coś się wyda, ty przestraszysz się i uciekniesz, a wówczas cała inwestycja będzie zmarnowana. Do tego nie można dopuścić, a zatem szybko, jazda i do przodu!

Podsumowanie

Widzisz teraz, wyobrażałaś sobie, że do bramy piekła prowadzi ciernista, mroczna i kręta droga, przez którą suniesz z płaczem, ciągnięta siłą przez diabła, a na koniec przekraczasz solidne wrota z napisem "ty, który tu wchodzisz, żegnaj się z nadzieją". Nic bardziej mylnego.

To szerokopasmowa autostrada, po której zasuwasz prosto do celu siedząc w wygodnym porsche, mijając piękne, słoneczne krajobrazy. Nikt też nie ciągnie cię tam siłą. Obok ciebie siedzi najwspanialsza osoba na świecie i mówi ci, że tędy dojedziecie do raju, więc uśmiechasz się i dodajesz gazu. Zapewniam, że nie miniesz żadnej bramy, nie będzie żadnych podpisów ani drogowskazów. Tylko pogoda zacznie się zmieniać, na początku prawie niezauważalnie...

czwartek, 11 sierpnia 2016

Psychopata a religia - cz. 1 (Religijne manipulacje)

Dziś poruszę temat religii, o którym raczej mało się mówi, a przecież czasem bywa bardzo istotny z perspektywy związku z psychopatą. Religia stanowi dość często ważny element życia człowieka. W pary zazwyczaj łączą się ludzie o podobnym spojrzeniu na religię. Trudno sobie wyobrazić udany związek np. wojującego ateisty z głęboko wierzącą i praktykującą katoliczką, która uważa, że jej religijnym obowiązkiem jest nawracanie niewierzących. A jak to wszystko wygląda w związku z psychopatą? Otóż każdy psychopata doskonale wie, że wszystko co jest dla ciebie ważne, może stanowić podstawę do manipulacji...

Wyróżnię tu dwa przypadki. Oczywiście psychopata dopasuje się odpowiednio do każdej innej sytuacji (w tym wszystkich pośrednich) tak, by z każdej wyciągnąć największą korzyść dla siebie.

a) Jesteś niewierząca

Po prostu nie jesteś religijna, nie chodzisz do kościoła, a bardzo dobrze (dla psychopaty) jeśli również jesteś chociaż odrobinę zniechęcona do instytucji Kościoła (bo gdybyś była całkowicie obojętna, to jest to kiepskie pole do manipulacji).

Psychopata już na początku waszej znajomości przedstawi ci się jako niereligijny i podkreśli, że to ogromne szczęście, że się spotkaliście, bo takich jak wy jest przecież tak mało na świecie. Może nawet wspomni, że jedna z jego poprzednich dziewczyn była nawiedzoną dewotką, która nie uznawała nawet pocałunku w policzek przed ślubem. Jest już nić porozumienia, prawda?

Później psychopata może od czasu do czasu podrzuci ci jakiś artykuł na temat jakiejś afery w tym czy innym kościele i postawi się w stanowczej opozycji do opisanej sytuacji ("ja na miejscu biskupa sprzedałbym te bogactwa i wszystko rozdał biednym", "ksiądz - pedofil? takie osoby powinny być szczególnie surowo karane, przecież dla wielu ludzi księża stanowią wzór moralności, ja zaprowadziłbym z tym porządek"). Jaki on jest wspaniały, nieprawdaż?

Jeśli dodatkowo czułaś, że brakowało ci w życiu jakiegoś kompasu moralnego, autorytetu który mógłby cię inspirować, to on bardzo chętnie zajmie tę rolę i będzie ci wskazywał drogę (czytaj: pouczał).

A co jeśli naprawdę się zaangażujesz w potrzebę czynienia dobra (co jest przecież naturalne dla empatycznych ludzi) i zapragnie ci się jakaś działalność charytatywna? Mi się zamarzyła. Byłam kiedyś wolontariuszką w schronisku dla zwierząt i po przerwie chciałam odnowić tę działalność i zgłosić się tym razem do hospicjum. Otóż mój "partner" zaraz mi wyjaśnił, że robię to na pewno z samolubstwa, aby poczuć się lepiej i uwierzyć, że jestem kimś dobrym, a to bardzo niemoralna motywacja i już lepiej nie robić nic. Poza tym jeśli zaangażuję się w działalność charytatywną, to nie będę miała tyle czasu dla niego, a na tym bardzo ucierpi nasza relacja. Chyba nie chcę do tego doprowadzić, prawda?

b) Jesteś głęboko wierząca i praktykująca

O ile w przypadku a) manipulacje religią (brakiem religii) stanowią tylko drobny elemencik całości, ot taki tam smaczek, o tyle w drugim przypadku zaczyna się najprawdziwsza psychiczna jazda i ostre religijne manipulacje.

Na pewno już na starcie możesz się spodziewać wielu patetycznych tekstów, że po tym całym cierpieniu którego doświadczył w życiu (niczym Chrystus), głęboko się modlił i wie, że to sam Bóg zesłał mu ciebie.

Później w kryzysach (które sam będzie prowokował) opowie ci, że modlił się za ciebie lub za was, będzie przysięgał na Boga że nigdy cię nie opuści i nakłaniał cię, abyś ty również złożyła podobną przysięgę.

Gdy zrobi coś niedopuszczalnego i zechcesz sama zakończyć ten związek, padnie ze łzami w oczach na kolana, przypomni ci że wasze spotkanie było wolą samego Boga. Widzisz, przyśniłaś mu się dziś w aureoli światłości pomiędzy aniołami, podczas gdy on sam spadał wtedy w wieczną ciemność i wówczas zrozumiał, że tylko ty możesz go uratować i pomóc mu się zmienić. Ty wzruszona tą sceną zapewne przyjmiesz z powrotem "syna marnotrawnego", po czym nie zmieni się oczywiście kompletnie nic.

Pozorna religijność to również świetna przykrywka dla kłamstw. Widziałaś go w hotelu z długonogą blondynką? "Ależ kotku, naprawdę uważasz, że byłbym zdolny cię zdradzić? To była tylko kolacja biznesowa, przysięgam na Boga, przysięgam ci na krzyż i na Biblię!". Może dla dodania patetyczności nawet złapie swoim łapskiem Biblię i ucałuje krzyż, a tak naprawdę w jego chorym psychopatycznym umyśle rozbrzmiewa pełne satysfakcji: "znowu się udało".

Kolejny profit to możliwość rozwalenia twojego zaufania do siebie samej i podważania twojego poczucia własnej wartości przy pomocy religii. Zajęta milionem spraw (którymi sam cię zarzuci) padałaś z nóg i zapomniałaś wczoraj o wieczornej modlitwie? Pracowałaś w niedzielę (żeby zarobić na spłatę jego długów)? Przypomni ci, jak bardzo zgrzeszyłaś, zagoni do modlitwy, zapędzi na 6 rano do kościoła, rzekomo w trosce o zbawienie twojej duszy. Oczywiście tak naprawdę ma twoją duszę gdzieś. Ważne, żebyś zaczęła uważać się za złą osobę, a jego za wspaniały autorytet moralny (jego własne grzechy to oczywiście temat tabu).

Najzabawniej się robi, gdy psychopata zmienia partnerkę, gdy poprzednia była religijna, a kolejna nie, bądź też na odwrót. Oczywiście w jednej chwili "zmienia" swoje poglądy o 180 stopni i jest to dla niego równie naturalne, jak dla nas oddychanie.

Podobno diabeł potrafi się pojawiać pod postacią anioła światłości. Z drugiej strony trzeba przyznać, że psychopacie raczej daleko do diabła, ten drugi wydaje się mieć przynajmniej odrobinę większą klasę...

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do tych ciągłych deklaracji moralności psychopaty (które mają miejsce zarówno w przypadku a) jak i b)). W końcu niezależnie od przekonań religijnych, bardzo często słyszysz z jego ust, jakim to on nie jest wspaniałym i dobrym człowiekiem.
 
Tu małe pytanie pomocnicze - czy ty opowiadasz ciągle innym ludziom - "nie jestem złodziejką", "mogłabym ukraść ten batonik, ale nie zrobiłam tego ze względu na swoje zasady moralne", "naprawdę nie jestem złodziejką, nigdy w życiu niczego nie ukradłam"? Na pewno nie. Zastanów się zatem - kto ma największą potrzebę opowiadania, że nie jest złodziejem i po co to robi?

C.D.N.

wtorek, 9 sierpnia 2016

List do zawiedzonych księżniczek

"Droga Księżniczko,

Kieruję dziś do Ciebie te słowa, gdyż doszły do mych uszu wieści na temat księcia, którego nie tak dawno temu spotkałaś na swej drodze. Ów książę nie dosiadał co prawda białego rumaka, ani też nie był okryty książęcą szatą (jeśli zaś był, to później wydała się prawda, że pożyczoną jeno). Takoż nie miał wspaniałego zamku, zaprosiłaś go zatem do swego własnego. Lecz cóż z tego? Wszak żyło wam się razem jak w bajce.

Były romantyczne spacery i wzniosłe wyznania, niczym wzięte wprost z teatralnej sztuki. Byliście jak jedna siła, pokonywaliście wszelakie przeszkody i już, już miało się tylko dopisać w księgach zakończenie "i żyli długo i szczęśliwie" i zatopić się w kontemplacji onej wiecznej szczęśliwości, gdy nagle rzecz straszna się przydarzyła. W zachowaniu Twego księcia jakowaś niewytłumaczalna przemiana zaszła i zamiast radości i śmiechu dzieci pląsających po zamkowym ogrodzie, stał się ból, płacz i zgrzytanie zębów.

Jako starsza wiedząca królestwa pragnę Ci pospieszyć z wyjaśnieniem, że przemiana ta nie była Twą winą, tak jak Twym oczom zostało to przedstawione. Otóż gdybyś, Pani, już na początku zechciała przyjrzeć się całej rzeczy uważniej, dostrzegłabyś niechybnie, iż papiery zaświadczające pochodzenie Twego księcia były sfałszowane. Podpisał je tylko on sam jeden, a to o wiele za mało, by uznać bez dalszego dochodzenia czyjeś szlachectwo.

Jest jeszcze jedno, o czym muszę Cię powiadomić, choć rzecz to straszna i niewiarygodna. Nie wiem jak doszło do tak fatalnej w skutkach pomyłki, lecz... zamieniono bajki. Przytaczam zatem poniżej tę właściwą, ku przestrodze i nauce:"

CHŁOP I ŹMIJA

(BAJKA Z LAFONTAINA)


W pamiętnikach bestyjo-graficznych Ezopa
Jest wzmianka o uczynku miłosiernym chłopa
I o pewnego węża postępku łajdackim.

Chłop wyszedł zimnym rankiem po chrośniak do sadu,
Aż tu pod bramą wąż mu do nóg pada plackiem:
Przeziębły, wpół skostniały, przysypany szronem,
Już zdychał, już ostatni raz kiwnął ogonem.
Chłop zlitował się nad tą mizeryją gadu,
Wziął go za ogon, niesie nazad w chatę,
Kładzie go na przypiecku,
Podściela mu kożuszek jak własnemu dziecku
(Nie wiedząc, jaką weźmie od gościa zapłatę);
Póty dmucha, póty chucha,
Aż w nieboszczyku dobudził się ducha.
Nieboszczyk wąż jak ożył. tak się wnet nasrożył:
Rozkręcił się, do góry wyprężył się, syknął
I całym sobą w chłopa się wycela,
W swojego dobrodzieja, w swego zbawiciela
I wskrzesiciela!
"A to co się ma znaczyć - zdziwiony chłop krzyknął -
To ty w nagrodę dobrego czynu
Jeszcze chcesz mnie ukąsić? A ty źmii-synu!"
I wnet porwawszy dubasa,
Tnie węża raz pod ucho, drugi raz w pół pasa.
Odleciał ogon w jeden, a pysk w drugi kątek;
Rozpadło się źmijisko na troje źmijątek...
Darmo drgają
I biegają
Ogon za szyją, za ogonem szyja:
Już nie zmartwychwstanie źmija.

Przytrafia się to często, że dobry człek jaki
Niewdzięcznika przygarnie;
Ale trafia się częściej, że niewdzięcznik taki
Przepada marnie.

(Adam Mickiewicz)


"Na koniec tej historii, pragnę Cię pocieszyć, Pani. Pomylić bajki to rzecz, co przydarza się nawet największym wiedzącym. Teraz zaś kończę już list mój, dając jeszcze pewne słowa pod Twą rozwagę. Nie są tak zgrabne jak słowa wieszcza, lecz płyną z mego szczerego serca:"


A morał tej bajki krótki i niektórym znany,
Gdy gada do dom przyjmiesz, będziesz pokąsany.
O omyłkę zaś łatwo, bowiem jak już wiecie,
W różnych przebraniach żmije pełzają po świecie.

Gadziej zaś natury, wierz mi, siła żadna
Na szerokim świecie odmienić niewładna.
Jeno własny los twój w twych rękach spoczywa;
Pozbądź się zatem gada i żyj już szczęśliwa.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Poczucie humoru psychopaty

Mówi się, że typowy psychopata jest całkowicie pozbawiony poczucia humoru. To prawda, ale gdyby rozumieć normalnie to zdanie, to zaraz przychodzi nam na myśl obraz jakiegoś poważnego i ponurego faceta, wręcz niemrawego emeryta, a przecież typowy psychopata jest postrzegany w towarzystwie kompletnie inaczej.

Więc jak to jest z tym poczuciem humoru? Jak to w przypadku "psycholi" bywa, wszystko jest tu nieco bardziej pokręcone, więc pozwolę sobie w tym miejscu znów dokonać małego tłumaczenia z "psychopatycznego" na "polski". :)


1. Poczucie humoru typu "kopiuj/wklej"

Psychopata jest jednostką o deficycie emocji i NIE POTRAFI czuć się rozbawiony tymi samymi rzeczami, co inni ludzie, ale równocześnie jest uważnym obserwatorem i doskonale zdaje sobie sprawę, że ci (normalni) ludzie posiadają poczucie humoru, które może mu się do czegoś przydać, ponieważ:

- Ludzie raczej lubią osoby z poczuciem humoru, a psychopata chce być lubiany, bo to pierwszy krok w trakcie szukania ofiary.

- Czasem żart może rozładować jakieś napięcie emocjonalne, skrócić dystans (oczywiście po stronie ofiary, bo psychopata nie ma takich "problemów"), a zatem dla niego użycie żartu w określonej sytuacji to po prostu kolejna strategia wywierania wpływu.

- Normalni ludzie czasem żartują, a psychopata przecież chce abyś uważała go za normalnego (przynajmniej na początku relacji, gdy jeszcze nie ma nad tobą pełnej kontroli).

Tu wchodzi do gry poczucie humoru typu "kopiuj/wklej". Ponieważ psychopata sam nie ma kompletnie wyczucia co jest zabawne, to chcąc uchodzić za posiadającego poczucie humoru, musi je kopiować od innych ludzi. Zdarza się, że uczy się żartów z internetu, ale znacznie częściej po prostu kopiuje całe zachowania innych ludzi. Ktoś zażartował w jego obecności i rozśmieszył tym inne osoby? Psychopata zapamięta to sobie i odegra ten sam żart przy kimś innym, niczym z nagrania na taśmie, a zrobi to na tyle naturalnie, że się na to nabierzesz. Schemat "nagrania z płyty" zauważysz dopiero, gdy we wspólnym towarzystwie psychopata skopiuje twoje własne poczucie humoru.

Ale to jest jeszcze ten mniej groźny rodzaj poczucia humoru, bo służy tylko budowaniu jego wizerunku. O wiele bardziej niebezpieczny jest drugi.


2. Poczucie humoru typu "jesteś beznadziejna"

Tu od razu przejdę do przykładów:

Scenka 1:
Ja - Ale ładnie dziś świeci słońce, chyba włożę kostium kąpielowy i pójdę się poopalać.
On - Kostium kąpielowy? Chyba żartujesz, najpierw trzeba w nim dobrze wyglądać.
Ja - Jak to? [Oburzenie]
On - No nie złość się, wiesz że żartowałem, mój ty kociaczku.

Scenka 2:
Ja - [Siedzę i uczę się do obrony pracy dyplomowej] Wiesz, niby wszystko umiem, ale trochę się stresuję przed tą obroną...
On - Nic dziwnego, prawdopodobnie i tak oblejesz, jesteś strasznie głupia.
Ja - Od kiedy niby tak uważasz?
On - Zawsze tak uważałem. Świadczy o tym fakt, że jeszcze nie skończyłaś studiów.
Ja - Wiesz, że bardzo mi przykro, gdy tak mówisz? Nie chcę, żebyś tak mówił, nawet żartem. Wiesz dobrze, że mnie też bardzo to stresuje, że jeszcze się nie obroniłam.
On - Bo jesteś głupia.
Ja - Naprawdę nie chcę tego słuchać! Sprawiasz mi przykrość.
On - Nie wiedziałem, że jesteś taka wrażliwa. Kompletnie nie masz poczucia humoru. Złap trochę dystansu do siebie. Tak cię to boli, księżniczka jedna się znalazła. Widocznie sama uważasz, że jesteś głupia, co?
Ja - [Idę do drugiego pokoju płakać, a on włącza sobie serial]

Scenka 3:
On - Czy nie powinnaś przypadkiem wsiąść w ten autobus tutaj? Odjeżdża na wieś.
[Tu małe wyjaśnienie - ja pochodzę z dużego miasta, a on z maleńkiego. Ja nigdy nawet nie pomyślałam, żeby robić komukolwiek wyrzuty z powodu tego, skąd pochodzi, za to on bardzo często nazywał mnie "wieśniaczką"]
Ja - Tak, a twój odjeżdża z przystanku obok, do Burakowa.
On - [Niby rozbawiony] Kiedy ty się wreszcie nauczysz, że ze mną się nie dyskutuje? Nigdy ze mną nie wygrasz.

Scenka 4:
[Jesteśmy razem na imprezie w grupie kilkunastu znajomych. Jest to impreza przebierana, skompletowałam strój z którego byłam bardzo dumna, on siedzi obok mnie]
On - [Wylewa mi na sukienkę kieliszek wina - widzę, że celowo]
Ja - [Denerwuję się] Dlaczego to zrobiłeś?
On - Spokojnie. Nie znasz się na żartach.
Ja - [Wychodzę zdenerwowana, zdejmuję sukienkę i staram się jakoś ogarnąć plamę i ją dosuszyć]
On - [Przychodzi po 10 minutach] Ty wiesz, co narobiłaś? Przez ciebie Rafał kazał mi cię przepraszać. To tylko żart, a ty odstawiasz sceny jakby nie wiadomo co się stało. Masz minutę, żeby do nas wrócić, inaczej naprawdę da mi to do myślenia.
Ja - Wrócę, ale więcej nie wylewaj na mnie wina.
[Wróciłam, impreza trwa, po jakimś czasie już nawet zapominam i bawię się dobrze. Zaczynam tańczyć ze znajomymi, dokładnie wtedy on podchodzi i wylewa na mnie.. kubek wody]

Tego rodzaju "poczucie humoru" ma miejsce właściwie od początku relacji z psychopatą, na początku wprowadzane jest rzadko i niejako "na próbę", potem jego częstotliwość rośnie (a ty przesuwasz swoje granice tolerancji), a po jakimś czasie pojawia się na codzień. Gdy się ubrałam bardziej kobieco, nazywał mnie puszczalską dziwką. Gdy kupiłam sobie (i jemu!) piwko na wieczór, nazywał mnie chorą pijaczką. Itd.

Cel tego rodzaju "poczucia humoru" to oczywiście pokazanie swojej wyższości (oni zwyczajnie lubią wyśmiewać innych) oraz zniszczenie poczucia własnej wartości i samooceny osoby, z której sobie żartuje. A wszystko to w ten sposób, że nie jesteś w stanie wprost mu niczego zarzucić, bo to przecież tylko żart. To twoja wina, że tak go odbierasz, po prostu nie znasz się na żartach, pewnie to przez swoje trudne dzieciństwo jesteś taka przewrażliwiona.

Mnie trochę przed braniem do siebie takich żartów ratowało to, że bardzo często się mu odcinałam. Niemniej jakieś ziarno zawsze pozostaje ("a może faktycznie źle wyglądam w tym kostiumie?").

Ale spróbuj postawić sprawę w drugą stronę i zażartować sobie w podobny sposób z psychopaty. Od razu odkryje z kim się ma do czynienia, ponieważ każdy z nich nie znosi najmniejszej krytyki skierowanej w swoją stronę. Za chwilę odbije piłeczkę i albo "zażartuje" z ciebie jeszcze mocniej, albo się obrazi. Totalnie brakuje mu tego dystansu, którego brak zarzuca przez cały czas tobie.

Taki już jest psychopatów świat.

piątek, 5 sierpnia 2016

Pozwól sobie czuć [ĆWICZENIE]

W poprzednim wpisie zajęliśmy się głównie toksycznym partnerem - psychopatą, ale dziś czas na powrót do ciebie, bo przecież w całej ucieczce z chorego związku (lub dochodzeniu do siebie po ucieczce) to właśnie ty jesteś teraz najważniejsza!

Musisz wiedzieć, że związek z toksycznym partnerem w dużej mierze opiera się na zaburzaniu twojej percepcji rzeczywistości. Różnego rodzaju techniki manipulacji, którymi jesteś poddawana, odwracają twoją uwagę od ciebie samej. Celem psychopaty jest bowiem maksymalne zaangażowanie cię w myślenie O NIM. Masz spełniać wszystkie jego zachcianki i masz być nieszczęśliwa, i to nawet nie zdając sobie za dobrze sprawy co tak właściwie się dzieje. Masz szczegółowo analizować jego zachowania, zastanawiać się dlaczego dziś nie zadzwonił, czy odejdzie, czy wróci, czy ma kochankę, do kogo pisze po nocy, czy go czymś dziś nie uraziłaś, czy ma zły humor czy może dobry, czy jeśli zaprosisz koleżankę to się wkurzy, co miałby ochotę zjeść na kolację itd., gdy tymczasem ty sama działasz tylko pod wpływem impulsów - twoich emocji, którym nie poświęcasz dużej uwagi, a na których on gra jak mu się podoba.

Normalni ludzie (czyli nie psychopaci!) są zdolni do odczuwania całego spektrum różnych emocji, od bardzo prostych (np. strach, radość, smutek, złość), po bardzo złożone (np. poczucie winy, pewność siebie, duma). I teraz uwaga - to co teraz napiszę warto sobie wyryć, pozłocić litery i powiesić nad łóżkiem: NIE MA negatywnych i pozytywnych emocji, są tylko przyjemne i nieprzyjemne, ale WSZYSTKIE EMOCJE SĄ NAM POTRZEBNE! Być może umęczona związkiem z toksyną wcale się z tym nie zgadzasz. Ale raczej nie zaprzeczysz, że każda emocja stanowi bardzo ważny sygnał, ważną informację, że coś się właśnie dzieje.

Na przykład gniew może nas informować, że ktoś właśnie przekracza którąś z naszych granic, a zazdrość - że jakaś nasza potrzeba nie jest zaspokojona. Smutek może wywołać płacz, który przyniesie nam ulgę po doznanej stracie. To zupełnie normalne odruchy, bardzo ludzkie. To właśnie zdolność do odczuwania głębokich emocji odróżnia nas od psychopatów.

Niestety kobiety w trakcie (lub po) związku z psychopatą bardzo często wypierają nieprzyjemne emocje ze swojej świadomości (nazywając je "negatywnymi" i nie pozwalając sobie ich czuć), co zresztą psychopata stara się w nich wzmocnić. Przypomnij sobie, ile razy słyszałaś od niego stwierdzenia typu:

"Musisz kontrolować swoje emocje."

"Nie wolno ci teraz płakać."

"Nie masz żadnego powodu do zazdrości, to tylko twoja paranoja."

"Złościsz się? Jesteś jakaś niezrównoważona, opanuj się."

"Myślisz tylko o sobie, a powinnaś myśleć o tym, że ja bardzo nie lubię gdy płaczesz."

Wszystko to ma na celu odcięcie cię od przeżywania twoich własnych, prawdziwych emocji. Dlaczego? Bo psychopata wie, że jeśli dokładnie przeanalizujesz co właśnie się dzieje i jak się z tym czujesz, to zwyczajnie od niego odejdziesz i odetniesz mu cenne zasoby, na których pasożytuje.

Zresztą często kobiety wchodzące w związki z psychopatami już na starcie posiadają bagaż błędnych przekonań na temat emocji (wyniesiony najczęściej z dzieciństwa), co oczywiście ułatwia zadanie psychopacie. Bardzo często są to osoby pochodzące z rodzin z problemami, ale... nie tylko. Zauważ, że w ogóle w naszym społeczeństwie wychowuje się dziewczynki raczej tak, żeby były grzeczne, ciche, spokojne, żeby ustępowały innym. Takie odruchy jak wyrażanie gniewu czy złości są postrzegane raczej negatywnie. Przez to wszystko później w dorosłym życiu również niejednokrotnie wstydzimy się gdy czujemy złość albo zazdrość, bo mamy przekonanie, że takie emocje źle o nas świadczą. To oczywiście nieprawda, ale nawet nie w tym leży największy problem.

Kłopot w tym, że emocji nie można na dłuższą metę kontrolować poprzez ich tłumienie. Tak już działa ludzka psychika, że się nie da i już. Tymczasem wiele osób robi to latami, chcąc być postrzeganymi (również przez siebie) jako dorosłe, zrównoważone i opanowane. Ale taka emocja wcale nie znika, tylko kotłuje się, odbija wewnątrz, puka i domaga się uwagi, a w którymś momencie kielich goryczy się przepełnia i wybuchamy.

Z emocjami naprawdę warto się zaprzyjaźnić. Dla mnie osobiście ogromnym i przemieniającym odkryciem było, że gdy pozwoliłam sobie poczuć w pełni jakąś emocję i ją zrozumieć, otworzyłam się na nią, a czasem również w ten czy inny sposób wyraziłam, to ta emocja później malała i odchodziła, przestawała mną rządzić. Dodatkowo znając jej przyczynę mogłam podjąć jakieś działania (ale nie musiałam - to oczywiście moja decyzja, lecz oparta na wiedzy co faktycznie się dzieje wewnątrz mnie).

Kiedyś gdzieś przeczytałam stwierdzenie, że największym utrapieniem dla diabła, który próbuje skusić człowieka, jest samoświadomość tego człowieka. Śmiem twierdzić, że świadoma siebie kobieta jest również kiepską ofiarą dla psychopaty.

Niezależnie czy wierzysz w diabły, a nawet niezależnie czy byłaś w związku z psychopatą, bardzo ci polecam poniższe ćwiczenie:


Etap 1 - Nauka emocji

Wydrukuj sobie poniższą listę emocji i uczuć. Usiądź sama w miejscu, w którym nikt nie będzie ci przeszkadzał. Czytaj listę i zatrzymaj się na chwilę nad każdą z pozycji. Zadaj sobie następujące pytania:

- W jaki sposób odczuwam tę emocję? (Pytania pomocnicze: Czy ta emocja jest przyjemna, czy nieprzyjemna? W którym miejscu ciała ją odczuwam? Czy powoduje ciepło lub zimno, czy jest ciężka lub lekka, może kojarzę ją z jakąś barwą, a może sprawia nawet fizyczny ból lub przyjemność?)

- Kiedy ostatnio czułam taką emocję? W jakiej sytuacji?

Szczególną uwagę zwróć na te spośród emocji, które są dla ciebie trudne i na które sobie zazwyczaj nie pozwalasz. Często takimi emocjami są gniew lub smutek, ale niektóre kobiety nie pozwalają sobie przeżywać również np. radości albo poczucia dumy.

To bardzo ważne ćwiczenie. Może być trudne, bo może przywołać wiele z wymienionych emocji, ale postaraj się ich w tym czasie nie oceniać. Z każdą pobądź chwilę i zaakceptuj, że jest, i... to wszystko, tyle wystarczy. Potem pozwól jej odejść, ale koniecznie zapamiętaj jak wyglądało to odczucie. Następnym razem gdy taka emocja się pojawi, będziesz umiała już ją nazwać.

Lista jest bardzo obszerna, ale jeśli zwrócisz uwagę nawet tylko na kilka podstawowych emocji, to już będzie wspaniale! :)


a) ZŁOŚĆ

- desperacja
- frustracja
- furia
- gniew
- irytacja
- niechęć
- nienawiść
- oburzenie
- poddenerwowanie
- pogarda
- pragnienie zemsty
- rozdrażnienie
- szał
- uraza
- wkurzenie
- wściekłość
- wzburzenie
- zacietrzewienie
- zdenerwowanie
- zniecierpliwienie


b) RADOŚĆ

- beztroska
- błogość
- czułość
- docenienie
- ekscytacja
- entuzjazm
- euforia
- odprężenie
- ożywienie
- podniecenie
- przyjemność
- rozbawienie
- satysfakcja
- serdeczność
- spełnienie
- sympatia
- szczęście
- ulga
- wdzięczność
- wesołość
- zachwyt
- zadowolenie
- życzliwość


c) SMUTEK

- apatia
- ból
- cierpienie
- depresja
- gorycz
- melancholia
- przybicie
- przygaszenie
- przygnębienie
- rozpacz
- zawód
- zmartwienie
- zranienie
- żal
- żałoba


d) STRACH

- bojaźliwość
- lęk
- niepewność
- niepokój
- nieśmiałość
- obawa
- ostrożność
- panika
- podejrzliwość
- popłoch
- powściągliwość
- przerażenie
- trwoga
- wahanie
- zagubienie


e) EMOCJE ZŁOŻONE

- akceptacja
- bezradność
- bezsilność
- duma
- dyskomfort
- litość
- miłość
- napięcie
- niezadowolenie
- obojętność
- oszołomienie
- poczucie bezpieczeństwa
- poczucie krzywdy
- poczucie niższości
- poczucie odrzucenia
- poczucie straty
- poczucie winy
- poczucie własnej wartości
- podziw
- pogarda
- rozczarowanie
- równowaga
- skrępowanie
- spokój wewnętrzny
- tęsknota
- trauma
- troska
- ufność
- ulga
- uwielbienie
- upokorzenie
- współczucie
- wstręt
- wstyd
- wyrzuty sumienia
- zakłopotanie
- zaskoczenie
- zazdrość
- zdziwienie
- zmęczenie
- znudzenie
- zszokowanie


Etap 2 - Dziennik emocji

A teraz codziennie przez najbliższe dwa tygodnie, zaczynając od dziś, obiecaj sobie być otwarta na swoje emocje i ich świadoma. Gdy jakąś zauważysz, natychmiast spróbuj ją nazwać, na przykład - "o, właśnie czuję radość", albo "a teraz się zezłościłam". Tak jak poprzednio, spróbuj nie oceniać, czy to co się pojawiło jest dobre czy złe. (Wiem, że początkowo będziesz to robić nawykowo, ale to nic nie szkodzi - to również zaakceptuj, naturalność przyjdzie z czasem).

Przez cały ten czas prowadź następujący dziennik:

DZIEŃ 1
Nazwa emocjiKiedy się pojawiłaCo wtedy myślałaśJak się zachowałaś
............
............

Notuj wszystko gdy tylko zauważysz jakąś emocję. Jeśli nie możesz mieć przy sobie kartki, prowadź notatnik np. w telefonie albo na tablecie.

Przykładowe wpisy:

Nazwa emocjiKiedy się pojawiłaCo wtedy myślałaśJak się zachowałaś
Radość, dumaPochwalił mnie szef w pracy"Chyba naprawdę wykonałam dobrze swoją robotę"Uśmiechnęłam się i podziękowałam
Rozczarowanie, poczucie zawodu, zdenerwowanie, strachMąż zadzwonił, że odwołujemy weekendowy wyjazd, bo wypadła mu delegacja służbowa"A co jeśli kłamie, bo jedzie do kolejnej kochanki?"Udałam, że nic się nie stało i powiedziałam, że nie ma dla mnie problemu
Zakłopotanie, zawstydzenieKoleżanka z pracy pochwaliła moją nową sukienkę i powiedziała, że mam doskonały gust w ubieraniu się"Nie powinnam być z siebie dumna, jeśli teraz potwierdzę to na pewno ona uzna mnie za próżną, chciałabym się zapaść pod ziemię" Powiedziałam, że to nic takiego i że to stara sukienka

To oczywiście wyłącznie przykłady, które mają dać ci pogląd o co chodzi w tym ćwiczeniu. Pamiętaj, że każdy może reagować i odczuwać inaczej w bardzo podobnych sytuacjach i nie ma jednego właściwego wzorca.

Po dwóch tygodniach przejrzyj swój dziennik i zastanów się:

- Jakie wyciągasz wnioski z tego ćwiczenia?

- Czy coś się w tobie zmieniło?

- Czy zauważyłaś coś nowego, z czego nie zdawałaś sobie sprawy?

- Czy coś chciałabyś zmienić?

Przyznam wam się, że gdy pierwszy raz usłyszałam o tym ćwiczeniu, to wcale go nie doceniałam. Pomyślałam sobie - ale przecież ja jestem osobą emocjonalną, wszystko mocno czuję, co nowego niby może mi to wszystko dać? Wrażenie nie opuszczało mnie przez kilka pierwszych dni, lecz mimo to kontynuowałam ćwiczenie i wkrótce zrozumiałam, jak bardzo się myliłam - to była dla mnie jedna z najważniejszych i najbardziej przemieniających rzeczy w całej mojej drodze "ucieczki od psychopaty". Dlatego dzielę się nim dziś z tobą i gorąco zachęcam, żebyś również dała temu szansę i wykonała je z pełną uwagą. :)

Ja osobiście teraz sądzę, że tego typu uważność na własne emocje warto praktykować przez całe życie. Ciebie zachęcam na początek do dwóch tygodni. A na koniec, pamiętaj - NIKT NIE MA PRAWA ZABRANIAĆ CI CZUĆ TWOICH EMOCJI! :)

środa, 3 sierpnia 2016

Ile znasz osób chorych psychicznie?

No właśnie. Ile znasz osobiście osób cierpiących na jakąś chorobę psychiczną? W ogóle ile właściwie takich osób jest w społeczeństwie? Raczej niewiele. Może wśród twoich bliskich (rodziny, najbliższych przyjaciół, partnerów) trafiła się jedna taka osoba. Może to ktoś z dalszych znajomych. Jeśli masz pecha - może znajdą się ze dwie, w naprawdę nielicznych przypadkach - trzy takie osoby. Jaki wpływ miały te osoby na twoje życie? Prawdopodobnie niewielki. Jeśli naprawdę miałaś pecha i był to na przykład jeden z twoich rodziców, to wpływ mógł być znaczny (i przyjmij tu szczere wyrazy współczucia!), ale nawet wtedy większość otaczających cię osób była względnie normalna.

Jeśli natomiast byłaś w relacji z psychopatą, to bardzo możliwe, że usłyszałaś, że wśród ważnych dla niego osób znalazła się wręcz niespotykana ilość chorych psychicznie jednostek (lub co najmniej mocno zaburzonych w jakiś inny sposób). Twój misio sprzedał ci historię, że na przykład jego matka jest niezrównoważoną psychicznie histeryczką, ojciec alkoholikiem, a siostra to pusta, puszczalska dziwka o IQ niewiele wyższym od szympansa. Zresztą, co tu gadać, nie tylko w rodzinie miał tak strasznego życiowego pecha, lecz także w miłości. Pierwsza partnerka była notoryczną kłamczuchą i przez lata wmawiała mu, że jest chora na raka, podczas gdy tak naprawdę jeździła do kochanka zamiast na kolejną porcję chemii, kolejna miała schizofrenię, trzecia borderline, czwarta to jakaś neurotyczna stalkerka, która go prześladuje mimo że zakończył ten związek bardzo delikatnie i starając się nie wzbudzać w niej nadziei, a piąta miała bardzo trudny charakter i nie dało się z nią wytrzymać na codzień.

Ale za to teraz, gdy już myślał, że na zawsze utracił wiarę w ludzi, nieoczekiwanie poznał ciebie i zaufał ci na tyle, że w najgłębszej tajemnicy pełen obaw, zwierza ci się z tego wszystkiego. Oczywiście zrozumie, jeśli go teraz porzucisz, w końcu to by nie było jego pierwsze rozczarowanie, ale w głębi serca ma wrażenie, że ty jesteś inna, wyjątkowa, że ty jedna możesz go zrozumieć, że jesteście sobie przeznaczeni.

Jakże naiwnie mocno chcemy wierzyć w tę piękną cukierkową bajkę o wielkiej miłości i przeznaczeniu, że łapiemy się na tak oczywiste science-fiction. Na Boga, co na to rachunek prawdopodobieństwa? Takie nagromadzenie zaburzonych osób sugeruje dwa możliwe logicznie wnioski: albo twój misio kłamie, albo urodził się i szukał sobie życiowych partnerek w Kocborowie, Świeciu czy innych Tworkach.

Ale właściwie po co on opowiadał ci takie rzeczy? Dla samej przyjemności okłamania cię? To na pewno też, ale sprawa ma o wiele głębsze dno... Już tłumaczę!

1. Bliska rodzina to osoby, które znają psychopatę dość dobrze (a przynajmniej znają go od dawna) i mogą coś bardziej lub mniej celowo "chlapnąć". Dlatego dobrze by było gdybyś niezbyt chciała ich poznawać, a jeśli nawet, to żebyś nie miała ochoty nigdy zostać z nimi sam na sam na szczerej rozmowie w cztery oczy. (W końcu kto ma ochotę na konfrontację z jakimś chorym alkoholikiem awanturnikiem albo inną neurotyczną ciotką..) Rzecz jasna jeśli wśród jego rodziny znajdują się osoby wpatrzone w psychopatę, to prawdopodobnie tacy zostaną ci przedstawieni w lepszym świetle. Będziesz bardziej skłonna ufać takiej osobie, a gdy jeszcze od niej usłyszysz jaki to Przemuś czy Mareczek jest wspaniały, to tylko uwiarygodni jego obraz nieskazitelnego księcia, który stara się przed tobą budować.

2. Byłe partnerki to osoby będące wprost niewyczerpaną kopalnią wiedzy o jego zachowaniach, zaburzeniach, chorych schematach. One wiedzą najwięcej i znają jego gorszą (czyli tę prawdziwą!) twarz - twarz kłamcy, manipulanta, przemocowca, pasożyta, a zatem mogłyby cię ostrzec. Dlatego jego priorytetem jest odcięcie was od siebie - jak najprędzej i jak najskuteczniej. Oczywiście misio nie zabroni ci spotykania się z nikim wprost, ale przedstawi ci obraz byłych partnerek w taki sposób, że sama nie będziesz miała ochoty na najmniejszy kontakt i będziesz do tego - jakże mylnie - przekonana, że to twoja własna decyzja. A to odetnie cię skutecznie od źródeł wiedzy, które w innym przypadku mogłyby dużo prędzej uświadomić ci, z kim tak naprawdę masz do czynienia i że trzeba szybko brać nogi za pas.

3. Przedstawienie się jako życiowa ofiara to całkiem dobra strategia sama w sobie. Tu uwaga - psychopata często przedstawia się jako ofiara nie tylko w dziedzinie miłości i poznawania niesamowitej ilości psychicznie chorych osób. Może usłyszałaś również historię, że został w dzieciństwie brutalnie zgwałcony (kto wie, czy nie grupowo), może ciężko chorował i tylko cudem odratowano mu życie, może jest bezpłodny albo jest nosicielem jakiejś rzadkiej nieuleczalnej choroby, albo miał jakiś ciężki wypadek, ewentualnie był "tylko" bity i poniżany przez rodziców, braci i kolegów. Może ma problemy z komornikiem, w które wpędziła go była partnerka, albo problemy w pracy spowodowane przez psychicznych klientów i nienawistnego szefa. Prawdopodobnie zaś sprzedał ci parę sztuk z zestawu tego typu historii. Nawet jego chomik syryjski był wyjątkowo agresywny. Właściwie to "misio" już w nic nie wierzył, ale wtedy spotkał ciebie i tylko to go powstrzymało od targnięcia się na swoje życie. Oczywiście sama ilość tych nieszczęść jest absolutnie niewiarygodna, ale ta strategia o dziwo bardzo dobrze działa - szczególnie gdy jesteś ciepłą i opiekuńczą kobietą. (Och, on jest taki dobry, a tak okrutnie skrzywdzony przez życie! Wynagrodzę mu wszystkie cierpienia, zamierzam sprawić żeby uwierzył w miłość!)

4. "Opowieści o kupie nieszczęścia" mają też dodatkowy cel. Jeśli ktoś przedstawia się jako tak bardzo skrzywdzony przez życie, to podświadomie zaczynasz go uważać za niegroźnego. Myślisz, że ktoś kto doświadczył tylu nieszczęść, na pewno nigdy nie skrzywdzi ciebie. (Dopiero z czasem przekonasz się, jak bardzo się myliłaś..) Co więcej, rzekome zaufanie jakim cię obdarzył opowiadając te wszystkie historie, skłania do naturalnego ludzkiego odruchu zrewanżowania się tym samym. Innymi słowy, moja droga, właśnie opuszczasz gardę, a to jest dokładnie to, co psychopata zaplanował i czego po tobie oczekuje!

5. Zobacz, jakie ma teraz w bonusie wspaniałe tłumaczenie, gdy zrobi coś nieakceptowalnego. Przecież jest tak skrzywdzony, taki doświadczony przez los, to nie jego wina że zachował się właśnie wobec ciebie w tak chamski sposób, musisz (a właściwie to masz obowiązek) mu wybaczyć!

6. Sprawa z byłymi partnerkami ma jeszcze kolejne dno. Opowiadając ci o tym, w jaki sposób te kobiety rzekomo go skrzywdziły, psychopata otwiera sobie pole do przyszłych manipulacji tobą. Załóżmy, że opowiedział ci, że jedna z chorych psychicznie partnerek ciągle próbowała nim rządzić, a każda relacja - czy to związek, czy przyjaźń - to przecież sztuka kompromisów dla wspólnego dobra i ma nadzieję, że ty jesteś tego samego zdania. Ty oczywiście ochoczo przytakujesz. Co robi misio za pół roku czy rok, w chwili gdy uzna, że ma już nad tobą pełną kontrolę?

Przytoczę tu całą scenkę z mojej własnej "pseudorelacji" z psycholem.

"On" ma dla mnie coraz mniej czasu. Mam wrażenie że oddala się ode mnie i jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, przecież nic nie zrobiłam. Ale nagle "misio" zauważa, że za dwa tygodnie w weekend mija ósma rocznica od dnia, w którym się poznaliśmy i że chce, abyśmy spędzili ten czas razem. Zrobimy sobie wieczór filmowy, następnie pójdziemy na spacer do parku, a na koniec pojedziemy na wystawę do centrum nauki. Jego inicjatywa niezmiernie mnie cieszy. Przyzwyczajona już, że to ja zawsze wszystko załatwiam, przygotowuję filmy, sprawdzam prognozę pogody, kupuję bilety na wystawę (rzecz jasna za własne pieniądze - bo on wiecznie ich nie ma), zakupuję i przygotowuję też prowiant na spacer, a potem już tylko cieszę się jak dziecko i odliczam dni do weekendu, bo nareszcie spędzimy razem nieco czasu. On ciągle powtarza, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu, a ten weekend będzie naprawdę wyjątkowy. Właściwie to opowiada mi o tym co wieczór.
Ale dwa dni przed weekendem nagle oznajmia, że odwołuje te plany, bo wyjeżdża spędzić weekend ze znajomymi, którzy go zaprosili. Ja reaguję zaskoczeniem, smutkiem, niedowierzaniem, a w mojej głowie pojawia się milion myśli - jestem stratna kilkadziesiąt złotych za bilety na wystawę, co ja w ogóle będę robić sama w ten weekend, i kto zeżre ten cały prowiant? Ale przede wszystkim - czy czymś go uraziłam, skoro tak opowiadał że to dla niego aż tak ważny weekend, skoro sam to zaproponował, a teraz nagle to odwołuje? Może nie jestem już dla niego ważna, ale przecież tak mnie o tym zapewniał? Czuję rozczarowanie, płaczę, pytam czy nie może zmienić planów i do znajomych pojechać za tydzień. A jak reaguje "misio"? Kamienny spokój i ten bezemocjonalny ton:
- A pamiętasz, kiedyś mi powiedziałaś, że zgadzasz się ze stwierdzeniem, że każda relacja jest sztuką kompromisów dla wspólnego dobra. Czyżbyś mnie okłamała? Nie spodziewałem się, że okażesz się równie zaborcza jak Asia [była partnerka]. Nie płacz, bo nie masz powodu, jesteś jakaś niezrównoważona psychicznie. Właściwie nie wiem co o tym myśleć. Tym bardziej wyjeżdżam, muszę sobie to poważnie przemyśleć.

To działa tak: opowiedział ci, że w byłej partnerce drażniło go chorobliwe bałaganiarstwo? Uważaj, prawdopodobnie szuka właśnie sprzątaczki! Powiedział, że miał dość jej płaczu i dziwnych nastrojów? Możesz być pewna, że będzie ci zabraniał wyrażania twoich własnych emocji. Zwierzył się, że była partnerka narobiła mu długów? Najwyraźniej wpadł mu w oko twój portfel!

Wszystko co powiesz, może być (i będzie) wykorzystane przeciwko tobie!

Prawie na pewno prędzej czy później psychopata będzie ci wmawiał problemy psychiczne. Współczuję ci, jeśli zaczniesz w to wierzyć. Ma to nawet fachową nazwę - gaslighting.

Poza tym zauważ, że skupiona na analizie własnych rzekomych problemów psychicznych, problemów psychicznych jego byłych partnerek i całego otoczenia, prawdopodobnie przeoczysz, że to z psychiką kogoś innego - i to jednej jedynej osoby - jest tu mocno nie halo.

Obudź się! Najwyższa pora zwiewać z tego Matriksa!