poniedziałek, 1 lipca 2019

Miłość po toksycznym związku - życie po śmierci

Czy wierzycie w życie po śmierci? Ja osobiście przyznam się, że nie do końca jestem pewna co na ten temat myśleć. Z jednej strony słyszy się tak wiele historii o duchach, o ludziach którzy mieli kontakt z „tamtą stroną” lub nawet o takich, którzy sami tam byli i powrócili. Ale z drugiej strony jestem racjonalistką, która bez jasnych, namacalnych dowodów może tylko powiedzieć, że nie wie jak to tak naprawdę jest i choć bardzo chciałaby wierzyć, że śmierć nie będzie końcem istnienia, to nie może mieć pewności. Tak naprawdę przekonam się o tym dopiero jeśli sama znajdę się po tej drugiej stronie, czego zresztą się obawiam i chcę, aby ten moment nastąpił jak najpóźniej.

Dlaczego w ogóle o tym piszę? Ponieważ z wychodzeniem z toksycznych związków jest bardzo podobnie. Gdy jeszcze tkwi się w takiej relacji, sama myśl o jej zakończeniu wzbudza skrajne przerażenie. Nie bez powodu porównuję to tutaj do umierania. W chwili refleksji nad przyszłością myślimy, że to co mamy to już wszystko i że jeśli nasz związek się skończy, to nie będzie już później niczego więcej wartego przeżywania. Czujemy ból tak ogromnej, przytłaczającej straty, jakby nasze życie miało się skończyć. Co dopiero mówić o jakiejś nowej relacji? Po prostu nie ma mowy!

Wydaje mi się, że nie ma możliwości przekonać osoby uciekającej z toksycznego związku, że kiedyś wszystko będzie dobrze, że wszystko z czasem się ułoży (o ile oczywiście nie wróci do „psychopaty”) i znajdzie jeszcze nową miłość. To właśnie trochę jak z doświadczeniami życia po śmierci. Można takiej osobie dużo opowiadać o swoich przeżyciach, podawać przykłady innych ludzi, ale jedyne co może sprawić, że w to uwierzy, to gdy sama tego doświadczy.

Ale to o czym tak naprawdę chciałam dziś napisać, to nie samo kończenie toksycznych relacji, tylko wchodzenie w nowe związki już po ich zakończeniu – to trochę właśnie jak takie życie po śmierci. Wzięło mnie na refleksję na ten temat, ponieważ w moim własnym życiu jakiś czas temu pojawiła się nowa relacja (i mocno sobie życzę, żeby była udana!). Ale od początku.

Dwie skrajności

Po zakończeniu toksycznego związku dość łatwo jest popaść w jedną z dwóch skrajności względem nawiązywania nowych relacji. Pierwsza z takich skrajności to szukanie kogoś nowego „na już”, od razu, trochę na siłę – zmuszanie się do miłości, gdy jeszcze nie jest się w ogóle na to gotowym. Często dzieje się tak tuż po „ucieczce”, gdy próbujemy udowodnić naszemu ex, że świetnie sobie radzimy i jesteśmy szczęśliwe bez niego. (Ba, nawet po zakończeniu zdrowych relacji niektórym ludziom zdarza się tak robić, szczególnie tym osobom, które czują się stroną „pokrzywdzoną” i w ten sposób próbują odzyskać niejako dumę i poradzić sobie z poczuciem odrzucenia). Coś takiego niestety świadczy, że nadal emocjonalnie jesteśmy uwikłani w toksyczną relację, a wejście w nowy związek na tym etapie raczej nie przyniesie niczego dobrego.

Tak jak już kiedyś wspominałam, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność. Prawda jest taka, że dopiero gdy poczujesz, że nie masz najmniejszej potrzeby, aby tej drugiej stronie cokolwiek udowadniać, dopiero gdy nadejdzie dzień w którym pomyślisz, że nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia czy twój toksyczny partner jest teraz szczęśliwy czy nie, dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że jesteś w pełni wolna. (Ale jeśli ten dzień jeszcze dla Ciebie nie nastąpił, to nie martw się tym. To może zająć wiele miesięcy lub nawet lat. Mi samej zajęło to jakieś 3-4 lata i choć najpierw wyobrażałam sobie, że nie stanie się to nigdy, to ostatecznie zmiana nastąpiła tak naturalnie, że nawet nie odnotowałam dokładnego momentu).

Jeśli chodzi o drugą skrajność, to jest ona równie smutna. Jest nią zamykanie się na wszelkie uczucia i budowanie muru nieufności wobec nowych ludzi. Wynika to z przekonania, że świat jest zły i inni dążą tylko do tego, by Cię skrzywdzić i wykorzystać – i jest to niestety przekonanie nabyte na bazie doświadczenia, więc trudne do zmiany. Często pojawia się tu uogólnianie, na przykład że „wszyscy mężczyźni są źli”, albo wmawianie sobie, że „ja nie potrzebuję i nie chcę już nigdy bycia w związku”. Prawda jest jednak taka, że większość ludzi nie ma natury samotnika i wielu z nas pragnie dobrych, szczęśliwych relacji, nawet jeśli próbuje sobie wmówić, że tak nie jest. (Jeśli czytasz tego bloga, to najprawdopodobniej również należysz do tej grupy). Co w takim razie zrobić, aby uchronić się przed kolejnym rozczarowaniem?

Nie powiem, że tak po prostu otworzyć się i „zaufać ludziom”, że dać sobie (i potencjalnemu nowemu partnerowi) szansę, bo to tak naprawdę też nie o to chodzi. Nie mogę Ci obiecać, że jeśli postanowisz zostawić tamto doświadczenie za sobą i wejdziesz w nowy związek, to ten nowy na pewno okaże się wspaniały, ponieważ na to zasługujesz (a wierz mi, zasługujesz!). Prawda jest taka, że o ile część „ofiar” toksycznych związków to osoby przypadkowe, o tyle zdarzają się też osoby, które wręcz podświadomie przyciągają toksycznych partnerów i zaliczają toksyczne relacje jedną po drugiej. Wiem, że to stwierdzenie może Cię przestraszyć, ale uważam, że lepiej zdawać sobie z tego sprawę. Sądzę zresztą, że ja sama należę do takiej grupy „podwyższonego ryzyka”.

Więc co zrobić, żeby po ucieczce z toksycznego związku odnaleźć nową miłość, a później – aby na jej bazie zbudować dobrą, pozytywną relację i nie wpakować się w kolejne bagno?

Przepis na miłość

Nie mogę Ci podać tu prostego przepisu „nowa miłość krok po kroku”, ale mogę zostawić kilka wskazówek, które mam nadzieję, że okażą się pomocne.

1. Zamiast skupiać się na pracy nad relacją, skup się na pracy nad sobą.

Osobom, które nie przeżyły doświadczenia toksycznego związku, ten punkt może wydać się zbyt egoistyczny. Ale prawda jest taka, że aby móc zbudować zdrową relację z drugim człowiekiem, trzeba przede wszystkim mieć dobrą relację z samym sobą. Jeśli masz w swoim życiu poważne, nie rozwiązane problemy emocjonalne, poszukaj pomocy i nie odkładaj tego na później. Może się okazać, że jeśli je przepracujesz, to nie musisz robić już nic więcej, bo w naturalny sposób zaczniesz budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Pamiętaj przy tym, że szukanie pomocy to nie jest powód do wstydu. Nawet terapeuci, którzy zawodowo pomagają innym ludziom, sami mają swoich własnych terapeutów.

2. Miłość nie jest sensem istnienia.

Miłość jest wspaniałym, potężnym uczuciem, wartym przeżycia i doświadczenia, ale nie powinnaś traktować jej jak narkotyk, który przesłoni i osłodzi wszystkie Twoje problemy, bo one nie znikną i nadal będą wymagać przepracowania. W szczególności zaś toksyczna miłość nie jest wartością samą w sobie i nie warto jej chronić tylko z tego powodu, że jest. Miłość powinna coś dawać, wnosić pozytywne wartości w życie obydwu stron. Jeśli tak nie jest, to jest ona niestety tylko.. uzależnieniem.

3. Jedna osoba to pełna całość, a nie niepełny związek.

Nie musisz szukać nowej relacji na siłę tylko dlatego, że wszyscy Twoi znajomi mają kogoś „do pary”, ciotki dopytują kiedy weźmiesz ślub i urodzisz gromadkę dzieci, a poza tym czujesz się niezręcznie idąc sama do kina. Będąc sama wcale nie jesteś w żaden sposób gorsza od ludzi, którzy akurat teraz są w związkach. Zamiast więc panicznie poszukiwać zastępstwa, zajmij się po prostu sobą i staraj się korzystać z życia będąc singlem. Miłość pojawi się w odpowiednim czasie, sama, gdy będziesz na to gotowa. Może czeka na Ciebie tuż za rogiem i wcale nie musisz oczekiwać jej z utęsknieniem i planować strategie, po cichu podliczając sobie od ilu dni jesteś sama. Uwierz, że jesteś pełnowartościową osobą i masz prawo do szczęścia niezależnie od stanu cywilnego i od statusu związku. Poszukaj go w pierwszej kolejności w samej sobie.

4. Będąc w związku, zawsze pamiętaj o swoich potrzebach i o tym, że jesteś wystarczająco dobra i zasługujesz na wszystko co najlepsze.

Typowe w toksycznym związku jest stawianie potrzeb partnera ponad własne. W niektórych sytuacjach jest to dopuszczalne i naturalne (na przykład Twój partner złamał nogę, więc podwozisz go do szpitala, przez co spóźniasz się do pracy), w innych niestety nie (na przykład Twój partner każe Ci zerwać kontakt z Twoimi znajomymi, abyś mogła poświęcać czas tylko jemu). O mechanizmach rządzących tymi zjawiskami można by napisać osobny post. Tutaj jednak pozostawię Cię tylko z pytaniem – czy Ty sama chciałabyś, aby Twój partner robił dla Ciebie wszystko i poświęcał się, całkowicie rezygnując dla Ciebie ze swoich znajomych, pasji, zainteresowań, planów, marzeń? Czy chciałabyś być z kimś, kto nie ma w ogóle swojego charakteru i jest tylko przedłużeniem Ciebie? Raczej nie. Więc dlaczego uważasz, że rezygnowanie z Twoich własnych potrzeb pomoże w zbudowaniu dobrego związku? I jak możesz oczekiwać, że ktoś inny zadba o Twoje szczęście, jeśli nie potrafisz w pierwszej kolejności sama o nie zadbać?

5. Bądź gotowa na to, że może się nie udać i jest to naturalne.

Nie każdy związek wychodzi, nie każdy jest udany, a co więcej – nie zawsze będziesz mieć na to wpływ. Jeśli tak właśnie stanie się z nową relacją, nie myśl o tym w kategoriach jakiejś życiowej tragedii. Zamiast tego bądź zawsze gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Jeśli pokochasz kogoś, kto Cię skrzywdzi i z kim będziesz nieszczęśliwa, to powinnaś pozwolić sobie od niego odejść pomimo tego, że go kochasz. Oczywiście jest to trudne i taka decyzja zawsze boli. Ale świadomość, że jeśli będzie źle, pozwolisz sobie odejść pomimo bólu, jest bardzo oczyszczająca. Nie chodzi tu w żadnym razie o pesymizm i zakładanie z góry czarnych scenariuszy. Po prostu stawiając sobie w ten sposób sprawę, uwalniasz siebie i swoje życie od zachowania partnera (na które nie zawsze masz wpływ). Ponadto, gdy założysz, że jesteś dla siebie najważniejsza i zasługujesz na szczęście, to równocześnie będziesz bardziej skłonna dbać o swoje potrzeby i stawiać zdrowe granice w nowym związku, dzięki czemu będzie większa szansa, że taki związek się uda.

6. Zamiast analizować jaki jest partner, obserwuj swoje własne emocje.

Nie skupiaj się aż tak na analizie, czy Twój partner spełnia wszystkie cechy psychopaty i przejawia wszystkie rodzaje psychopatycznych zachowań (Jeśli twój partner jest psychopatą, to i tak zawsze znajdziesz coś, co nie przypasuje Ci do schematu. Z drugiej strony jeśli nim nie jest, to w jakiejś konkretnej sytuacji może zachować się w sposób typowy dla psychopatów). I tak naprawdę wcale nie jest takie ważne samo w sobie to, czy zwiążesz się z psychopatą, czy z normalnym, empatycznym człowiekiem. Szokujące, że piszę coś takiego? To pomyśl. Gdy ktoś Cię mocno skrzywdził, to nie ma tak naprawdę dużej różnicy pomiędzy sytuacją, gdy zrobił to celowo, z premedytacją, a gdy zrobił coś takiego "tylko" z głupoty. To co natomiast JEST najważniejsze, to jak Ty sama czujesz się w związku. To determinuje wszystko. Jeśli jesteś szczęśliwa, to wszystko jest dobrze. Jeśli nie, to musisz się przyjrzeć dlaczego, poddać sytuację analizie i podjąć kroki zaradcze. Takie podejście niekoniecznie uchroni Cię przed wejściem w związek z psychopatą (chyba, że uda Ci się go rozpoznać już w tej wczesnej fazie, gdy jeszcze wszystko jest wspaniałe). Pomoże Ci jednak zauważyć i natychmiast zareagować gdy tylko zacznie dziać się „źle”, a to uchroni Cię przed większymi szkodami.

W odróżnieniu od życia po śmierci, wiem, że jest możliwa nowa miłość po toksycznym związku. O ile jednak mamy tylko częściowo wpływ na to, czy trafimy w końcu do nieba, czy do kolejnego piekiełka, o tyle to na nas i tylko na nas leży odpowiedzialność za to, żeby w tym ostatnim nie przebywać zbyt długo...

Chciałabym ten trochę długi wpis zakończyć w tym miejscu jedną, najważniejszą myślą. Jakiś czas temu czytałam o pewnym badaniu dotyczącym szczęścia w miłości. (Niestety nie przytoczę tu źródła, ponieważ go nie pamiętam.) Badacze wzięli w nim pod uwagę dużą grupę ludzi różniących się płcią, wykształceniem, zawodem, stanem zdrowia, wiekiem, trybem życia, przekonaniami, cechami osobowości itp. Okazało się, że była jedna jedyna, najważniejsza cecha, która statystycznie najbardziej wpływała na to, czy dana osoba była w szczęśliwym związku, czy nie. Ta cecha to przekonanie „zasługuję na miłość”. Tylko tyle i aż tyle.