poniedziałek, 1 lipca 2019

Miłość po toksycznym związku - życie po śmierci

Czy wierzycie w życie po śmierci? Ja osobiście przyznam się, że nie do końca jestem pewna co na ten temat myśleć. Z jednej strony słyszy się tak wiele historii o duchach, o ludziach którzy mieli kontakt z „tamtą stroną” lub nawet o takich, którzy sami tam byli i powrócili. Ale z drugiej strony jestem racjonalistką, która bez jasnych, namacalnych dowodów może tylko powiedzieć, że nie wie jak to tak naprawdę jest i choć bardzo chciałaby wierzyć, że śmierć nie będzie końcem istnienia, to nie może mieć pewności. Tak naprawdę przekonam się o tym dopiero jeśli sama znajdę się po tej drugiej stronie, czego zresztą się obawiam i chcę, aby ten moment nastąpił jak najpóźniej.

Dlaczego w ogóle o tym piszę? Ponieważ z wychodzeniem z toksycznych związków jest bardzo podobnie. Gdy jeszcze tkwi się w takiej relacji, sama myśl o jej zakończeniu wzbudza skrajne przerażenie. Nie bez powodu porównuję to tutaj do umierania. W chwili refleksji nad przyszłością myślimy, że to co mamy to już wszystko i że jeśli nasz związek się skończy, to nie będzie już później niczego więcej wartego przeżywania. Czujemy ból tak ogromnej, przytłaczającej straty, jakby nasze życie miało się skończyć. Co dopiero mówić o jakiejś nowej relacji? Po prostu nie ma mowy!

Wydaje mi się, że nie ma możliwości przekonać osoby uciekającej z toksycznego związku, że kiedyś wszystko będzie dobrze, że wszystko z czasem się ułoży (o ile oczywiście nie wróci do „psychopaty”) i znajdzie jeszcze nową miłość. To właśnie trochę jak z doświadczeniami życia po śmierci. Można takiej osobie dużo opowiadać o swoich przeżyciach, podawać przykłady innych ludzi, ale jedyne co może sprawić, że w to uwierzy, to gdy sama tego doświadczy.

Ale to o czym tak naprawdę chciałam dziś napisać, to nie samo kończenie toksycznych relacji, tylko wchodzenie w nowe związki już po ich zakończeniu – to trochę właśnie jak takie życie po śmierci. Wzięło mnie na refleksję na ten temat, ponieważ w moim własnym życiu jakiś czas temu pojawiła się nowa relacja (i mocno sobie życzę, żeby była udana!). Ale od początku.

Dwie skrajności

Po zakończeniu toksycznego związku dość łatwo jest popaść w jedną z dwóch skrajności względem nawiązywania nowych relacji. Pierwsza z takich skrajności to szukanie kogoś nowego „na już”, od razu, trochę na siłę – zmuszanie się do miłości, gdy jeszcze nie jest się w ogóle na to gotowym. Często dzieje się tak tuż po „ucieczce”, gdy próbujemy udowodnić naszemu ex, że świetnie sobie radzimy i jesteśmy szczęśliwe bez niego. (Ba, nawet po zakończeniu zdrowych relacji niektórym ludziom zdarza się tak robić, szczególnie tym osobom, które czują się stroną „pokrzywdzoną” i w ten sposób próbują odzyskać niejako dumę i poradzić sobie z poczuciem odrzucenia). Coś takiego niestety świadczy, że nadal emocjonalnie jesteśmy uwikłani w toksyczną relację, a wejście w nowy związek na tym etapie raczej nie przyniesie niczego dobrego.

Tak jak już kiedyś wspominałam, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność. Prawda jest taka, że dopiero gdy poczujesz, że nie masz najmniejszej potrzeby, aby tej drugiej stronie cokolwiek udowadniać, dopiero gdy nadejdzie dzień w którym pomyślisz, że nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia czy twój toksyczny partner jest teraz szczęśliwy czy nie, dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że jesteś w pełni wolna. (Ale jeśli ten dzień jeszcze dla Ciebie nie nastąpił, to nie martw się tym. To może zająć wiele miesięcy lub nawet lat. Mi samej zajęło to jakieś 3-4 lata i choć najpierw wyobrażałam sobie, że nie stanie się to nigdy, to ostatecznie zmiana nastąpiła tak naturalnie, że nawet nie odnotowałam dokładnego momentu).

Jeśli chodzi o drugą skrajność, to jest ona równie smutna. Jest nią zamykanie się na wszelkie uczucia i budowanie muru nieufności wobec nowych ludzi. Wynika to z przekonania, że świat jest zły i inni dążą tylko do tego, by Cię skrzywdzić i wykorzystać – i jest to niestety przekonanie nabyte na bazie doświadczenia, więc trudne do zmiany. Często pojawia się tu uogólnianie, na przykład że „wszyscy mężczyźni są źli”, albo wmawianie sobie, że „ja nie potrzebuję i nie chcę już nigdy bycia w związku”. Prawda jest jednak taka, że większość ludzi nie ma natury samotnika i wielu z nas pragnie dobrych, szczęśliwych relacji, nawet jeśli próbuje sobie wmówić, że tak nie jest. (Jeśli czytasz tego bloga, to najprawdopodobniej również należysz do tej grupy). Co w takim razie zrobić, aby uchronić się przed kolejnym rozczarowaniem?

Nie powiem, że tak po prostu otworzyć się i „zaufać ludziom”, że dać sobie (i potencjalnemu nowemu partnerowi) szansę, bo to tak naprawdę też nie o to chodzi. Nie mogę Ci obiecać, że jeśli postanowisz zostawić tamto doświadczenie za sobą i wejdziesz w nowy związek, to ten nowy na pewno okaże się wspaniały, ponieważ na to zasługujesz (a wierz mi, zasługujesz!). Prawda jest taka, że o ile część „ofiar” toksycznych związków to osoby przypadkowe, o tyle zdarzają się też osoby, które wręcz podświadomie przyciągają toksycznych partnerów i zaliczają toksyczne relacje jedną po drugiej. Wiem, że to stwierdzenie może Cię przestraszyć, ale uważam, że lepiej zdawać sobie z tego sprawę. Sądzę zresztą, że ja sama należę do takiej grupy „podwyższonego ryzyka”.

Więc co zrobić, żeby po ucieczce z toksycznego związku odnaleźć nową miłość, a później – aby na jej bazie zbudować dobrą, pozytywną relację i nie wpakować się w kolejne bagno?

Przepis na miłość

Nie mogę Ci podać tu prostego przepisu „nowa miłość krok po kroku”, ale mogę zostawić kilka wskazówek, które mam nadzieję, że okażą się pomocne.

1. Zamiast skupiać się na pracy nad relacją, skup się na pracy nad sobą.

Osobom, które nie przeżyły doświadczenia toksycznego związku, ten punkt może wydać się zbyt egoistyczny. Ale prawda jest taka, że aby móc zbudować zdrową relację z drugim człowiekiem, trzeba przede wszystkim mieć dobrą relację z samym sobą. Jeśli masz w swoim życiu poważne, nie rozwiązane problemy emocjonalne, poszukaj pomocy i nie odkładaj tego na później. Może się okazać, że jeśli je przepracujesz, to nie musisz robić już nic więcej, bo w naturalny sposób zaczniesz budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Pamiętaj przy tym, że szukanie pomocy to nie jest powód do wstydu. Nawet terapeuci, którzy zawodowo pomagają innym ludziom, sami mają swoich własnych terapeutów.

2. Miłość nie jest sensem istnienia.

Miłość jest wspaniałym, potężnym uczuciem, wartym przeżycia i doświadczenia, ale nie powinnaś traktować jej jak narkotyk, który przesłoni i osłodzi wszystkie Twoje problemy, bo one nie znikną i nadal będą wymagać przepracowania. W szczególności zaś toksyczna miłość nie jest wartością samą w sobie i nie warto jej chronić tylko z tego powodu, że jest. Miłość powinna coś dawać, wnosić pozytywne wartości w życie obydwu stron. Jeśli tak nie jest, to jest ona niestety tylko.. uzależnieniem.

3. Jedna osoba to pełna całość, a nie niepełny związek.

Nie musisz szukać nowej relacji na siłę tylko dlatego, że wszyscy Twoi znajomi mają kogoś „do pary”, ciotki dopytują kiedy weźmiesz ślub i urodzisz gromadkę dzieci, a poza tym czujesz się niezręcznie idąc sama do kina. Będąc sama wcale nie jesteś w żaden sposób gorsza od ludzi, którzy akurat teraz są w związkach. Zamiast więc panicznie poszukiwać zastępstwa, zajmij się po prostu sobą i staraj się korzystać z życia będąc singlem. Miłość pojawi się w odpowiednim czasie, sama, gdy będziesz na to gotowa. Może czeka na Ciebie tuż za rogiem i wcale nie musisz oczekiwać jej z utęsknieniem i planować strategie, po cichu podliczając sobie od ilu dni jesteś sama. Uwierz, że jesteś pełnowartościową osobą i masz prawo do szczęścia niezależnie od stanu cywilnego i od statusu związku. Poszukaj go w pierwszej kolejności w samej sobie.

4. Będąc w związku, zawsze pamiętaj o swoich potrzebach i o tym, że jesteś wystarczająco dobra i zasługujesz na wszystko co najlepsze.

Typowe w toksycznym związku jest stawianie potrzeb partnera ponad własne. W niektórych sytuacjach jest to dopuszczalne i naturalne (na przykład Twój partner złamał nogę, więc podwozisz go do szpitala, przez co spóźniasz się do pracy), w innych niestety nie (na przykład Twój partner każe Ci zerwać kontakt z Twoimi znajomymi, abyś mogła poświęcać czas tylko jemu). O mechanizmach rządzących tymi zjawiskami można by napisać osobny post. Tutaj jednak pozostawię Cię tylko z pytaniem – czy Ty sama chciałabyś, aby Twój partner robił dla Ciebie wszystko i poświęcał się, całkowicie rezygnując dla Ciebie ze swoich znajomych, pasji, zainteresowań, planów, marzeń? Czy chciałabyś być z kimś, kto nie ma w ogóle swojego charakteru i jest tylko przedłużeniem Ciebie? Raczej nie. Więc dlaczego uważasz, że rezygnowanie z Twoich własnych potrzeb pomoże w zbudowaniu dobrego związku? I jak możesz oczekiwać, że ktoś inny zadba o Twoje szczęście, jeśli nie potrafisz w pierwszej kolejności sama o nie zadbać?

5. Bądź gotowa na to, że może się nie udać i jest to naturalne.

Nie każdy związek wychodzi, nie każdy jest udany, a co więcej – nie zawsze będziesz mieć na to wpływ. Jeśli tak właśnie stanie się z nową relacją, nie myśl o tym w kategoriach jakiejś życiowej tragedii. Zamiast tego bądź zawsze gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Jeśli pokochasz kogoś, kto Cię skrzywdzi i z kim będziesz nieszczęśliwa, to powinnaś pozwolić sobie od niego odejść pomimo tego, że go kochasz. Oczywiście jest to trudne i taka decyzja zawsze boli. Ale świadomość, że jeśli będzie źle, pozwolisz sobie odejść pomimo bólu, jest bardzo oczyszczająca. Nie chodzi tu w żadnym razie o pesymizm i zakładanie z góry czarnych scenariuszy. Po prostu stawiając sobie w ten sposób sprawę, uwalniasz siebie i swoje życie od zachowania partnera (na które nie zawsze masz wpływ). Ponadto, gdy założysz, że jesteś dla siebie najważniejsza i zasługujesz na szczęście, to równocześnie będziesz bardziej skłonna dbać o swoje potrzeby i stawiać zdrowe granice w nowym związku, dzięki czemu będzie większa szansa, że taki związek się uda.

6. Zamiast analizować jaki jest partner, obserwuj swoje własne emocje.

Nie skupiaj się aż tak na analizie, czy Twój partner spełnia wszystkie cechy psychopaty i przejawia wszystkie rodzaje psychopatycznych zachowań (Jeśli twój partner jest psychopatą, to i tak zawsze znajdziesz coś, co nie przypasuje Ci do schematu. Z drugiej strony jeśli nim nie jest, to w jakiejś konkretnej sytuacji może zachować się w sposób typowy dla psychopatów). I tak naprawdę wcale nie jest takie ważne samo w sobie to, czy zwiążesz się z psychopatą, czy z normalnym, empatycznym człowiekiem. Szokujące, że piszę coś takiego? To pomyśl. Gdy ktoś Cię mocno skrzywdził, to nie ma tak naprawdę dużej różnicy pomiędzy sytuacją, gdy zrobił to celowo, z premedytacją, a gdy zrobił coś takiego "tylko" z głupoty. To co natomiast JEST najważniejsze, to jak Ty sama czujesz się w związku. To determinuje wszystko. Jeśli jesteś szczęśliwa, to wszystko jest dobrze. Jeśli nie, to musisz się przyjrzeć dlaczego, poddać sytuację analizie i podjąć kroki zaradcze. Takie podejście niekoniecznie uchroni Cię przed wejściem w związek z psychopatą (chyba, że uda Ci się go rozpoznać już w tej wczesnej fazie, gdy jeszcze wszystko jest wspaniałe). Pomoże Ci jednak zauważyć i natychmiast zareagować gdy tylko zacznie dziać się „źle”, a to uchroni Cię przed większymi szkodami.

W odróżnieniu od życia po śmierci, wiem, że jest możliwa nowa miłość po toksycznym związku. O ile jednak mamy tylko częściowo wpływ na to, czy trafimy w końcu do nieba, czy do kolejnego piekiełka, o tyle to na nas i tylko na nas leży odpowiedzialność za to, żeby w tym ostatnim nie przebywać zbyt długo...

Chciałabym ten trochę długi wpis zakończyć w tym miejscu jedną, najważniejszą myślą. Jakiś czas temu czytałam o pewnym badaniu dotyczącym szczęścia w miłości. (Niestety nie przytoczę tu źródła, ponieważ go nie pamiętam.) Badacze wzięli w nim pod uwagę dużą grupę ludzi różniących się płcią, wykształceniem, zawodem, stanem zdrowia, wiekiem, trybem życia, przekonaniami, cechami osobowości itp. Okazało się, że była jedna jedyna, najważniejsza cecha, która statystycznie najbardziej wpływała na to, czy dana osoba była w szczęśliwym związku, czy nie. Ta cecha to przekonanie „zasługuję na miłość”. Tylko tyle i aż tyle.

10 komentarzy:

  1. Ooo, wróciłaś.To dobrze.Jakoś wszystkie kobitki od blogów o toksykach nagle zamilkły. Trzy lata minęły od kiedy uwolniłam się od narcyza i/lub psychopaty. Wyleczyłam depresję, uzależnienie minęło, przebaczyłam wreszcie sobie za zdradę samej siebie. Ale nie chcę już nowej miłości, nie chcę seksu. Odmawiam bycia mięsem dla kolejnego mężczyzny. I jest mi z tym naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i gratuluję wyjścia z uzależnienia! A zamknięcie na nowe relacje nie jest niczym złym, jeśli czujesz się z tym dobrze. :) Nie powinno się robić nic wbrew sobie. Naszła mnie w ogóle właśnie taka refleksja, że alkoholicy którzy wyszli z nałogu, mają pod pewnym względem łatwiej od nas. Wiedzą czego dokładnie mają nie robić, sprawa jest jasna. A co zrobić gdy uzależnienie było od "miłości", partnera? Raczej niekoniecznie "nie wchodzić już nigdy w nowy związek", a przynajmniej mało kto chce tak na dłuższą metę. Więc musimy bardziej uważać, bo jest większe ryzyko wtopy, wpakowania się w nowe bagno, którego nie zauważymy.

      Usuń
  2. wiele lat minęło po moim wyjściu z toksycznego związku i myślę, że już ślad na zawsze pozostanie w psychice... pewnie zależy to od indywidualnej wrażliwości.. ale chyba i tak wszystkim ciężko ułożyć życie na nowo. Tylko oprawcy jakoś zawsze bawią się dobrze..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Co prawda wolałabym napisać optymistycznie, że to kwestia czasu, ale ja też myślę, że jakiś ślad zawsze pozostanie. Taki związek to bardzo silna trauma i nawet po latach gdy wydaje się, że już wszystko jest już przeszłością, potrafią się zdarzyć "flashbacki". :( Ale wierzę, że mimo to można tak sobie ułożyć życie, żeby być szczęśliwym. :)

      Usuń
    2. Czy posty po 2019 roku nowe są,?
      Temat narcyza perwersyjnego szukam

      Usuń
  3. Hallo Diana, zupełnie przypadkowo trafiłam na Twój blok, za co jestem Tobie ogromnie wdzięczna.
    Chciała bym opowiedzieć o swoim życiu i 9letnim piekle ale na dzień dzisiejszy nie chcę jeszcze o tym mówić. To już 15mcy odkąd jestem sama a ja nadal jestem poturbowana i nadal mam wrażenie jakby to było wczoraj:(.Czy to kiedyś się skończy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Chciałabym zwrócić uwagę na jeden fakt. Byłam w związku z toksyczną osobą. Nie winie jej że taka była bo nikt taki nie jest z wyboru. Wyszlam z tej relacji ktora trwala rok dzięki Bogu. Ale teraz po 5 latach od zakonczenia relacji trauma została. Niedawno byłam w relacji z pewnym facetem dodam że wspaniałym zupełnym przeciwieństwem toksyka zdrowym. Był uczuciowy wrażliwy i zależało mu na mnie. Ja też dobrze się z nim czułam. Chciałam powoli tą relację rozwijać,nie na siłę,bez pośpiechu. Opowiedziałam też jej o swojej traumie. Niestety zaczelam zauważać ze on nie za bardzo mi wierzy w to. Nie ufa mi. Powoli wbrew nawet sobie zaczelam się wycofywać. Chciałam nadal z nim być bo wiedziałam że jest wspaniałym mężczyzna ale... wiedziałam też że zasługuje na prawdziwą miłość i prawdziwa kobiete a nie taką skaleczoną jak ja. To naprawdę skaleczyło mnie i skrzywiło. Teraz naprawdę reaguję dziwnie. W zasadzie ciężko mi powiedzieć co to jest miłość. Czasem w nowej zdrowej relacji zauważa się coś zachowanie co było u toksyka ale u toksyka było to bardzo intensywne. A tu mimo że jest to na poziomie normalnym to powoduje to ciąg zdarzeń kumulujących i wtedy zastanawiasz się czy znowu trauma cie nie spotka. Myślisz o ucieczce. On zauważył że się wycofałam. Ale mimo że wiedział co przeżyłam nie potrafił zrozumieć i szukał innych powodów że np nie chcę się angażować. Zaczęły się kłótnie. Nieporozumienia. Padły z jego strony pewne stwierdzenia co do mnie które spowodowały że zamknęłam się w sobie. Nawet nie chciałam z nim rozmawiać ani nie chciałam żadnej konfrontacji. Nie odpisywałam na SMS y. Nic. Najbardziej mnie zabolało ten brak zaufania do mnie te jego przypuszczenia na mój temat i to że intencjonalnie go krzywdzę. Teraz gdy dostaje od niego wiadomość ze strachu co tam jest co pisze jakie ma pretensje do mnie co znów wymyślił, boję się i odbieram wiadomość ale jej nie czytam. Tak samo miałam podczas zrywania z toksykiem. Wiem że on ma prawo się tak zachować bo nie przeżył tego co ja i jest zdrowy. Wiem też że ja nie reaguje normalnie. Ale boli mnie to że on twierdzi że ja próbuje wymiksować się w ten sposób z naszej relacji i twierdzi że mam kogoś i boję mu się tego powiedzieć. Brak mi go ale nie wiem czy to jest miłość. I co to jest w ogóle miłość. Teraz nie odzywamy się dłuższy czas do siebie. Nie wiem czy jestem gotowa na cokolwiek. Jestem w rozkroku czy odezwać się do niego i tłumaczyć? Ale co skoro mu wszystko powiedzialam a tu znów oskarżenia że kogoś mam lub że chcę być sama itp. Naprawdę dopiero teraz po toksycznej relacji jest piekło. Wszystko pada poczucie własnej wartości pewność siebie a jeśli one są to w nowej relacji bardzo szybko znikają. Znów człowiek jest bezradny. Chcę kochać i być kochaną chce mieć męża dom i dzieci rodzinę ale... ta trauma powoduje że boję się nowej relacji tym bardziej że ta druga strona mi nie ufa i ja to czuje. To uczucie jest tak silne ze zawsze się zastanawiam czy to ma sens czy ja nie krzywdzę tej drugiej osoby która nie zasłużyła na moje takie zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam ,3 lata fazy powtarzały się wielokrotnie narcyz perwersyjny najgorszy z możliwych Nie da się opowiedzieć z kim miałam doczynienia Związek na odległość i to weekendy nie zawsze bo było nas kilka w jednym czasie teraz wrócił na Śląsk od razu do nowego obiektu się wprowadził a mimo to inicjuje kolejne spotkania i bajki o naszym nowym życiu na Śląsku Wiedziałam że są inne ale on będąc w fazie idealizacji z nową ofiarą nie ma oporów by z innymi się równolegle spotykać Teraz mam pewność że ze mną było dokładnie tak samo

      Usuń
  5. Właśnie zakończyłam toksyczny związek,związek który przez rok był...w mojej ocenie idealny....zaslepiona miłoscią nie widziałam znaków ostrzegawczych,kontroli,chorobliwej zazdrości....widziałam jak to powiedział MÓJ TOKSYK to co chciałam widzieć....troskliwego,czułego faceta,który patrzył na mnie zakochanym wzrokiem,który poświęca mi każda chwilę swojego DNIA( kurde....to był znak)gadaliśmy godzinami na messengerze-1 spotkanie-on taki piekny,uroczy,tak patrzył mi w oczy,tak trzymał za rekę....ale mówił tez ZLE o swoich byłych partnerkach,jak go krzywdziły ,wykorzystywały a on tylko chciał mieć miłość,rodzine (znak)coraz częściej w tych opowieściach padało słowo KURWY(znak)kobiety były zle,były zdradzieckimi kurwami- a on BIEDNY MIŚ...Czas mijał ,kontrolowanie mnie zataczało coraz wiekszę kręgi,zaczeło się stalkowanie mojego fb,moich znajomych,gdzie ,kiedy i komu dałam like,komentarz i oskarzenia-spałaś z nim,kto to jest,zablokuj,nie utrzymuj kontaktu,w jego ocenie każdy facet w moim otoczeniu ,nie wazne konduktor,kolega z podstawówki to potencjalny KOCHANEK...i sie zaczeło....tłumaczyłam sie z każdego like ,który pokazał się pod moim zdjęciem,aż przestałam dodawac swoje fotki,przestałam też like znajomym FACETOM ,kolegom,łapałam się na tym ,ze chcąc dać like myślałam jaka bedzie jego reakcja.w jego domu była nekończaca się awantura z rodzicami i UWAGA ,któ stał się jego chcłopcem do bicia??? NO JA- KOBIETA JEGO ŻYCIA,NARZECZONA,UKOCHANA...Kazdy stres,niepowodzenie cokolwiek co wyprowadziło go z równowagi odreagowywał na mnie....prosiłam,tłumaczyłam,chciałam ratowąc od matki wariatki,od toksyczności domu i nie raz przyznawał mi racje ale co z tego jak za jakiś czas było znowu to samo.Jego matka bombardowała nasz związek,wiedziała ,ze w końcu jego furia ,jego prawdziwe JA wylezie ,żeby zrobić z mojego zycia piekło....i wylazło....1 raz kiedy wypity zrobił mi awanture o byłego ,że STARO WYGLĄDA,że jak mogłam spotykac sie z dziadkim....potm był cyrk pt ZABIJĘ SIĘ (zjadł spoto xanaxu)i płacze ze jest niedobry dla mnie a ja tak go kocham.jakiś czas był spokój sielanka....i jakiś pół roku temu zaczęły si afery na grubo,stalkował wszystko i wszystkich,wmawiając mi zdradę i to jak bardzo ni może mi ufać a tak bardzo mni kocha,kurwy i dziwki były na przmian z wyznaniami miłości,odciął mni od wikszości znajomych,kontrolował nawet to ile jestem na zakupach i dlaczego tak często.koljn,kurwy,kolejne dziwki i to ze jestem GÓWNO Z CZŁOWIEKA al on mnie kocha....nienawidzi mnie bo DODAŁAM JEGO DUŻO MŁODSZEGO KOLGĘ DO ZNAJOMYCH(przez przypadek)zaczepialska kurwa...ale on mi wybaczy,bo mni kocha...aż pewnego dnia dostałam w pysk BOOOO znajomy do mnie napisał z zapytaniem,a za często coś pisze do mnie napewno mamy romans.kolejny raz ,kilka dni pózniej bo chciałam z nim iść na spotkanie ze znajomymi,dusił mnie,szarpał za włosyi cedził przez zęby jakie jestem gówno...i tak jeszcze to trwało jakiś czas,za kazdym razem jak mówiłam ze to koniec...odmiana,miły ,kochającyale na chwile i tak w kółko ROLERCOSTER....

    OdpowiedzUsuń
  6. nawet list miłosny napisał,na papierze ze jestem najlepsza kobietą z jaką był,że kocha,ze wspiera....ale ja czułam się martwa w środku,jakby odebrał mi cała energie do życia,wygladałam jak stara zmęczona kobieta i po kolejnej fali KOCHAM-kolejna KURWA...zerwałam plaster,zablokowałam go na wszystkich komunikatorach.oczywiście szuka kontaktu-bo potrzbuje mojej pomocy w sprawach zawodowych,a to mam si odzwać jak mój mózg si ogarnie...dzis nagrałam film jak drę jego list miłosny,nasze zdjęcie które stało przy moim łóżku,powiedziałam mu ze mam w dupi jego i jego miłość,nich idzie do tych kobiet z którymi flirtował na fb(wiem kto jest jego kolejną ofiąra,ofiarami)dodałam foto jak palę te pamiątki i mu wysłąłam na strone firmy.chwilowo jest mi lżej..ale wiem ze będą kryzysy,że zatęsknie...bo mam ogromne deficyty miłości,jstm świadoma ,że przyciągam takich facetów,nie wiem jak przestać to robić,ale jestem z siebie dumna,na tą chwilę,bo uciekłam i choć napisałąm do niego milion wiadomości W GŁOWIE,zapanowałam nad chęcia napisania ich naprawde.TAK-JeSTM Z SIEBIE DUMNA i obym wytrwała i uwolniła się ostatcznie.zasługuję na miłość szacunek i szczęście

    OdpowiedzUsuń