sobota, 31 grudnia 2016

Notka sylwestrowo - noworoczna

Moja kochana czytelniczko,

Mamy dziś Sylwestra - dzień powszechnie kojarzony z zabawą, z radością i ze spędzaniem czasu z przyjaciółmi. Dla wielu osób, szczególnie tych, które dopiero niedawno wydostały się z toksycznego związku, może być to również najsmutniejszy dzień w roku. Przypomnijmy sobie, że toksyczny związek zostawia nas zrujnowanymi na wszystkich płaszczyznach życia, a w szczególności tej socjalno - towarzyskiej. Dużo łatwiej jest wytrzymać to na codzień, na przykład rzucić się w wir pracy i udawać, że wszystko jest w porządku. Ale takiego dnia jak dziś bardzo trudno jest już dłużej uciekać, gdy widzisz że wszyscy wokół się bawią, a ty z jakiegoś powodu nie możesz. Bardzo łatwo poddać się wtedy rozpaczy i po prostu załamać się.

Pamiętam mojego własnego Sylwestra sprzed dwóch lat, pierwszego po zakończeniu mojej toksycznej relacji. Nikt mnie wtedy nigdzie nie zaprosił, a i ja sama nie byłam w nastroju do zabawy. Zaczęły wracać słowa psychopaty, gdy wykładał mi, że jestem tak beznadziejną osobą, że tylko on jeden będzie w stanie kiedykolwiek mnie akceptować i ze mną wytrzymywać. Co prawda byłam już wtedy w trakcie terapii i zdawałam sobie sprawę, z kim miałam do czynienia, ale to było jeszcze za mało, bo do porządnego detoksu naprawdę potrzeba czasu i dużej ilości pracy nad sobą. Cały czas pozostawały mi wątpliwości - "a co jeśli on jednak miał rację?" Wybrałam się wtedy - nieco na siłę - na zorganizowanego "sylwestra dla singli", ale niewiele to pomogło, bo bawiłam się beznadziejnie i wciąż pytałam siebie, czy to nie dlatego, że to ze mną coś jest nie tak.

Jeżeli jesteś dziś w podobnej sytuacji, to bardzo proszę, pamiętaj o kilku rzeczach:

1. Jesteś w porządku. Taka jaka jesteś.

Naprawdę jesteś OK. Nie potrzebujesz do tego niczyjego uznania. Natomiast jeżeli akurat nikt cię nie zaprosił na imprezę Sylwestrową, to wcale nie znaczy, że jest to wina tego, kim jesteś. Odsuń na chwilę na bok emocje i pomyśl logicznie. Czy nie jest przypadkiem tak, że masz dziś niewielu znajomych, bo w trakcie trwania toksycznego związku sama odrzucałaś ludzi i osłabiałaś z nimi kontakt w wyniku mniej lub bardziej subtelnych manipulacji psychopaty?

2. Samotność też jest w porządku.

Czasem głównym lękiem przed zakończeniem toksycznej relacji jest właśnie obawa, że zostaniesz sama, a samotność kojarzy się z opuszczeniem, z odrzuceniem, z jakąś czarną dziurą rozpaczy, z czymś absolutnie strasznym. Jeśli w Sylwestra nie bawisz się wspaniale u boku partnera i z gromadką przyjaciół to trochę tak, jakbyś była wykluczona ze społeczeństwa. A tymczasem wcale tak nie musi być. Ja obecnie bardzo doceniam chwile, gdy jestem sama i mam czas tylko dla siebie. Nawet Sylwestra byłabym w stanie spędzać ciesząc się we wspaniałym doborowym towarzystwie - mnie samej. To jest tak naprawdę tylko kwestia twojego podejścia, a nie coś zewnętrznego. Przestań wszędzie wokół szukać uznania, bo nie musisz. Przestań rozmyślać, co ktoś o tobie pomyśli i pozwól sobie czasem na samotność.

Wiesz, najbardziej zaskakujące dla mnie jest to, że teraz jestem otoczona mnóstwem wspaniałych znajomych (miałam też 5 alternatywnych możliwości na spędzenie dzisiejszego wieczoru i aż zrobiło mi się smutno, że nie mam możliwości wykorzystać ich wszystkich naraz), ale stało się tak dopiero, gdy przestałam o to zabiegać na siłę, odpuściłam. Zaakceptowałam to, że gdy spędzam czas sama, to też jest OK. Paradoksalnie tak naprawdę dopiero od tego momentu zaczęłam lubić i doceniać ludzi za to kim są, a nie doceniać tylko ich uwagę. :)

3. Uważaj, żeby się nie złamać!

Jeśli nadal jesteś na celowniku "psychopaty", naprawdę proszę, pilnuj się dzisiejszego wieczora! Jeśli będziesz dziś sama, albo jeśli nawet będziesz spędzać czas w towarzystwie, ale nie będziesz się bawić tak dobrze jak sobie wyobrażasz że powinnaś, a twoje myśli będą wracać do niedawno zakończonego toksycznego związku, uważaj! Psychopata prawdopodobnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę i tylko czeka, by o północy (albo dzień później) zadzwonić do ciebie ze wspaniałymi życzeniami, zalać cię deklaracjami jak bardzo wszystko przemyślał i się zmienił, a na koniec poprosić o kolejną szansę. Ale nawet wtedy to od ciebie zależy, czy odbierzesz telefon!

Na koniec pora na tradycyjne życzenia. :)

Życzę Ci w Nowym Roku dużo wewnętrznego poczucia szczęścia, które dla każdego jest rzeczą indywidualną. Odnajdź na nie swój własny przepis. Wcale nie musisz w celu osiągnięcia go podbijać świata, ono jest w dużej mierze efektem Twojego własnego wyboru, otwarcia się na radość życia bez stawiania sobie dodatkowych warunków.

Życzę Ci też, abyś w nadchodzącym roku była otoczona samymi dobrymi, wspierającymi Cię ludźmi, a tych toksycznych skutecznie i szybko eliminowała ze swojego życia. :)

Niech ten rok będzie po prostu bardzo dobry.

Moim jedynym postanowieniem noworocznym jest to, że będę szczęśliwa i Tobie życzę z całego serca tego samego.

sobota, 26 listopada 2016

Szare skały we mgle - podręcznik obrony psychicznej

Czy widziałyście kiedyś szary kamień? Pytam zupełnie poważnie. Taki zwykły, szary kamień leżący sobie gdzieś na polu czy w ogródku. "Ale dlaczego pytasz, Diano? No pewnie, że widziałam, takich kamieni wszędzie jest całe mnóstwo". No właśnie. :)

Już tłumaczę do czego zmierzam, ale zanim to zrobię, wróćmy jeszcze na chwilę do tematu ucieczki z toksycznego związku. Jak już wielokrotnie powtarzałam i będę powtarzać do końca świata, jedyną naprawdę dobrą metodą na radzenie sobie z psychopatami, narcyzami i innymi toksykami jest całkowity brak kontaktu. Rzucamy pracę, zmieniamy numer telefonu, wyprowadzamy się gdzieś na Bermudy czy Alaskę (w zależności od preferencji klimatycznych), leczymy się z traumy i zaczynamy nowe życie.

Problem leży w tym, że nie każdy ma tyle szczęścia, by móc sobie na to pozwolić. Może być przecież tak, że macie wspólne dzieci i chcąc nie chcąc, musisz umożliwić psychopacie widywanie się z nimi. Albo może mieszkacie niedaleko, widujecie się w sklepie osiedlowym lub w pracy, i tak dalej.. Oczywiście w każdej z powyższych sytuacji - brak kontaktu jest najlepszy. Ale czy można coś zrobić, jeśli jest to naprawdę, zupełnie i absolutnie niemożliwe?

Można - i dzisiejszy post jest właśnie odpowiedzią na pytanie jak sobie pomóc w takiej sytuacji.

Technika szarej skały

Rzecz, którą tu opisuję, nosi nazwę "techniki szarej skały". Jest to bardzo skuteczna metoda powodująca, że psychopata straci tobą zainteresowanie.

Brzmi wspaniale, prawda?

To teraz uwaga! [Werble!!] Ta tajna, cudowna technika polega na... udzielaniu nudnych, monotonnych odpowiedzi na wszelkie wypowiedzi oraz reagowaniu obojętnością na działania psychopaty. Tylko tyle. Aż tyle.

Wyobraź sobie na przykład, że masz dzieci z którąś z odmian psychola. Rozstaliście się i czeka was sprawa rozwodowa. Psychopata z przemocowca nagle przybrał twarz przykładnego ojca i ostatnio regularnie, co tydzień przychodzi spotykać się ze swoimi nagle kochanymi dzieciakami (mimo że przez poprzednie 5 lat ledwo pamiętał jak mają na imię). Zawsze ma przyklejony ten idealny uśmiech. Jak gdyby nigdy nic pyta cię co u ciebie słychać, może i wspomniał o nowej partnerce, pewnie po to żeby wyprowadzić cię z równowagi. Idealny facet, który poradził sobie doskonale. Ty w tym samym czasie łykasz psychotropy, próbujesz się jakoś ogarnąć, a w dniu gdy przychodzi po dzieci siedzisz od rana jak na szpilkach i myślisz, jak przebiegnie spotkanie. Może tak skłamać mu o niebywałych sukcesach, jakie odnosisz? (A niech drań zazdrości i wie, co stracił). A może powiedzieć, jak fatalnie się czujesz i że za nim tęsknisz? A co jeśli będzie złośliwy, jaką ripostę mu tym razem rzucić?

STOP. Dziś zamiast w to brnąć, użyjemy naszej tajnej techniki. Poniżej zamieszczam kilka przykładowych dialogów, które ją wykorzystują.

On: - Jak tam minął ci tydzień?
Ty: - Wiesz, w sumie nic szczególnego. Praca, dom, sprzątanie.

On: - A co słychać w pracy? Dalej twój szef jest takim dupkiem?
Ty: - W sumie.. pewnie jest. Praca jak praca. Jest ok.

On: - Czy przyjmiesz zaproszenie na kawę? Porozmawialibyśmy szczerze o tym, co się wydarzyło.
Ty: - Nie wiem, zastanowię się nad tym.
On: - Nasza relacja była tak wyjątkowa, że żal kończyć ją w taki sposób jak teraz.
Ty: - Czy ja wiem.

On: - Mam nadzieję, że wszystko u ciebie dobrze.
Ty: - W porządku. Dziękuję za zainteresowanie. (Mówisz to obojętnie, nie ironicznie ani nie okazując prawdziwe zadowolenie)

On: - Co tam u moich kochanych dzieciaczków?
Ty: - Zjadły śniadanie. O której po nie przyjedziesz?
On: - O dwunastej. Tęsknią za mną moje szkraby?
Ty: - Pewnie tak. Do zobaczenia.

On: - Wiesz, dostałem awans w pracy.
Ty: - (Uśmiechasz się - ale bez zbytniego entuzjazmu, zwyczajnie) W takim razie gratuluję.

Już chyba łapiesz o co chodzi.

Po prostu stajesz się taką szarą skałą. Rozmawiasz z psychopatą grzecznie i spokojnie i równocześnie nieciekawie. Mówisz tylko o nieznaczących sprawach, o rzeczach praktycznych, organizacyjnych (np. o której godzinie odebrać dzieci). W miarę możliwości twoje wypowiedzi są krótkie i jak najbardziej konkretne. Nie opowiadasz o swoich sukcesach i porażkach, a tym bardziej o swoich emocjach. Nie dzielisz się z nim żadnymi ważnymi informacjami na temat swojego życia (bo to oddawanie mu pola manewru do spersonalizowanych ataków), ale z drugiej strony też nie ignorujesz jego pytań.

Odpowiadasz po prostu coś nudnego, ale nie tak, by wyglądało to na pasywną agresję, tylko tak zwyczajnie, obojętnie. Wobec jego propozycji nie wykazujesz ani entuzjazmu, ani niechęci. Używasz słów "może", "pomyślę". Nie pokazujesz emocji - ani pozytywnych, ani negatywnych. Jeśli już musisz (na przykład psychopata pochwalił ci się czymś), możesz spróbować odzwierciedlić jego emocje, ale w sposób spłycony - bez nadmiernego angażowania się. Na przykład uśmiechasz się, gratulujesz, rzucasz nic nie znaczące podziękowanie. Pożalił się, że umarła mu matka? Powiedz, że to smutne i żeby przyjął kondolencje, i tyle. Jeśli psychopata próbuje cię sprowokować przywołując jakąś scenę sprzed lat, możesz zasłonić się niepamięcią. Nie wdajesz się w dyskusje i kłótnie. W razie potrzeby zmieniasz temat.

Mgła

"Technika szarej skały" ma wiele wspólnego z techniką obrony przed manipulacją nazywaną metodą "mgły". "Mgła" służy do osłabienia negatywnej wypowiedzi w momencie, gdy jesteśmy celem ataku. Polega na tym, że nie reagujemy na atak - nie tłumaczymy się, nie bronimy, nie kontratakujemy. Przechodzi przez nas jak przez mgłę. Poniżej przykłady:

On: - Totalnie nie radzisz sobie z opieką nad dziećmi.
Ty: - Skoro tak uważasz.

On: - Wyglądasz dziś beznadziejnie, jakbyś źle spała.
Ty: - Czy ja wiem, może tak, może nie.

Dlaczego to w ogóle działa?

To niespodzianka, ale te techniki naprawdę działają. Można je zastosować nie tylko w przypadku trudnych relacji z ex partnerem - psycholem, lecz również gdy jeszcze tkwimy w toksycznym związku i chcemy sprowokować toksycznego partnera aby to on od nas odszedł, czy też w relacjach służbowych z szefem - psychopatą gdy chcemy pozostać "niewidzialne". Sekret ich skuteczności tkwi w tym, że choć chyba każdy psychol uwielbia zarzucać innym powodowanie "dram", to on tak naprawdę nie potrafi bez tych dram funkcjonować. Pragnie być zauważony. Gdy jego słowa i działania spotykają się ze zdecydowaną i mocną reakcją, to jest to dla niego najwyższa nagroda. Kochasz go? Wspaniale! Wybaczyłaś? Świetnie! Nienawidzisz? Czujesz żal? Równie cudownie, bo to znaczy, że on na ciebie wciąż działa! (Widzisz, przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść. Jest nią obojętność.)

A co zrobi psychopata, gdy zaprezentujesz się mu jako nudna, nieciekawa osoba, która nie dostarcza mu paliwa do generowania kolejnych kryzysów, dramatów i burz emocjonalnych? Bardzo szybko pójdzie sobie poszukać kogoś bardziej odpowiedniego, kogoś kto się wyróżnia. Dokładnie tak samo, jak ty omijasz zawsze te niepozorne szare kamienie leżące na podwórku, choć na pewno pochyliłabyś się na widok diamentu.

Ostatnia deska ratunku

Jeśli spodobała ci się ta technika, koniecznie pamiętaj, że to ostateczność, taka naprawdę ostatnia deska ratunku. Nie powinnaś jej używać po to, aby celowo odwlekać zerwanie kontaktu w sytuacji, gdy jest to możliwe. "Szara skała" nie pomoże ci też długoterminowo na przykład w trakcie mieszkania z psychopatą, ponieważ on nie posiada emocji i prędzej czy później uda mu się sprowokować cię do emocjonalnej reakcji.

Co więcej - w pewnych okolicznościach ta technika może być dla ciebie wręcz szkodliwa. Niedawno pisałam o tym, jak ważne po toksycznym związku jest ponowne nauczenie się odczuwania i wyrażania emocji [Pozwól sobie czuć - Ćwiczenie]. Tymczasem w "technice szarej skały" blokujesz własne emocje i pokazujesz obojętność. To nie jest dobre i na pewno nie powinno być stosowane w codziennym życiu. To po prostu dobry sposób na przetrwanie kryzysowych momentów kontaktu z psychopatą jeśli naprawdę nie masz już innej opcji. Każdej z was życzę, aby nigdy nie musiała używać tej metody i by psychole sami szybko zniknęli z waszego życia (o ile jeszcze w nim są). Ale jeśli nie, to zawsze dobrze jest mieć pod ręką taki solidny kamień. ;)

niedziela, 20 listopada 2016

Przesłanie muzyczne do "kobiet kochających za bardzo"

Czy zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego psychopaci bardzo często zachowują się jak "z szablonu" i dlaczego tak wielu z nich stosuje jeden typowy model zdobywania kobiety? (Jaki? - Poczytajcie poprzednie notki). Czy to wynika z faktu, że psychopaci jako osoby pozbawione emocji są tak bardzo do siebie podobni? Tak często wyśmiewamy ich z tego właśnie powodu, za każdym razem gdy ze zdumieniem odkrywamy w doświadczeniach drugiej kobiety, że "mój książę robił dokładnie to samo". Niestety nie zwracamy już takiej uwagi na drugą stronę medalu. Dlaczego ich zachowanie, to wieczne jechanie na opcji "wielkiej, niespotykanej miłości od pierwszego wejrzenia" w ogóle na nas działa?

To proste - to nie tylko psychopaci są jak z szablonu, lecz poniekąd również my same! Ich podejście przyjmuje określony schemat nie dlatego (a przynajmniej nie tylko dlatego), że oni tacy są, lecz dlatego, że my takie jesteśmy. To po prostu najlepsza strategia zdobycia większości kobiet i szybkiego rozkochania ich w sobie. Zaś później... same doskonale wiecie co się dzieje. Psychopata to "łowca zdobyczy" i amator łatwego, pasożytniczego życia i gdyby jego szablonowe strategie nie działały, to po prostu musiałby zmienić je na inne. Ale wtedy być może nie byłoby mu tak łatwo..

Każda z nas jest inna, mamy swoje poglądy, zainteresowania, cele życiowe (a przynajmniej miałyśmy przed wejściem w toksyczny związek ;). Więc skąd w nas ta szablonowość w podejściu do miłości i związków? Cóż, wszędzie wokół lansuje się schemat dążenia do wielkiej miłości (takiej, gdzie zauroczenie trwa latami, jest sensem życia, jest warte każdego poświęcenia i wyrzeczenia, jest nadrzędne wobec wszystkiego innego, a sama miłość jest najważniejszym celem i uzasadnia wszystko). Taką "wielką miłość" podziwia się, wręcz gloryfikuje, a o jej ciemniejszych stronach mówi się wcale, lub niewiele.

Nie będę dziś dokładnie pisać o tym, co nazywa się "syndromem kobiety kochającej za bardzo". Skoro czytasz tego bloga, to prawdopodobnie jesteś już w temacie. :) Zamiast tego - zaproponuję przyjrzenie się kilku piosenkom. Część z nich prawdopodobnie znasz. Na koniec sama się zastanów, czy nie słuchałaś takich i podobnych rzeczy z przyjemnością? Czy przedstawiane tam schematy nie są przez ciebie postrzegane pozytywnie? Ten post piszę nieco z przymrużeniem oka, ale temat jest jak najbardziej poważny.

1. ABBA - Mamma Mia [YouTube]

"I've been angry and sad about the things that you do
I can't count all the times that I've told you we're through

And when you go, when you slam the door
I think you know that you won't be away too long
You know that I'm not that strong

Just one look and I can hear a bell ring
One more look and I forget everything, ohohoho"


Kobieto droga, czy ty sama widzisz, co takiego sobie robisz? Facet cię oszukuje, kto wie - może i zdradza, a ty ciągle dajesz mu kolejną i kolejną szansę. Dlaczego? Czy naprawdę wierzysz, że za setnym razem, po tysięcznym wyrzuceniu z domu on nagle się zmieni i zacznie cię szanować? (Odpowiedz sobie przy okazji na pytanie, czy ty sama siebie szanujesz, skoro na coś takiego pozwalasz?)

Wiem, uzasadniasz to tą wielką miłością, wszechogarniającym uczuciem które ma rzekomo wytłumaczyć ten milion drugich szans. Ale te ciągłe odejścia i powroty, a po nich brak zmiany, to bardzo typowa cecha toksycznych związków. Przyznaj zresztą sama, że to coś więcej niż miłość. Ty po prostu jesteś od niego uzależniona i nie potrafisz odejść.

"Mamma mia, here I go again
My, my, how can I resist you?
Mamma mia, does it show again?
My, my, just how much I've missed you

Yes, I've been broken-hearted
Blue since the day we parted
Why, why did I ever let you go?"


Rozumiem jak się czujesz, naprawdę, bo sama przez coś podobnego przechodziłam, ale teraz jestem już dalej i dlatego zdradzę ci pewien sekret. Jeśli ktoś traktuje cię jak śmiecia (tak, nazwijmy rzecz po imieniu), to jak najbardziej możesz i masz prawo od niego odejść POMIMO miłości. A gdy już zamkniesz te cholerne drzwi i ten jeden raz wytrzymasz dłużej, to zobaczysz po czasie, że jednak jesteś w stanie całkiem dobrze radzić sobie bez niego. Wraz z tym wróci twoja duma i szacunek do siebie. Przemyśl to!

2. Adele - Set Fire to the Rain [YouTube]

"I let it fall, my heart
And as it fell you rose to claim it
It was dark and I was over
Until you kissed my lips and you saved me"


Zaczyna się całkiem modelowo i schematycznie. Skądś to znamy, prawda? Twój świat się wali, masz wielki kryzys życiowy, myślisz że to już koniec, a tu nagle zjawia się rycerz na idealnym rumaku w lśniącej zbroi i przybywa ratować księżniczkę. Ale my już wiemy jak to się skończy, prawda?

"But there's a side to you
That I never knew never knew
All the things you'd say
They were never true never true
And the games you'd play
You would always win, always win"


To ten moment, gdy powinnam powiedzieć "a nie mówiłam?" Kobieto, normalna miłość nie polega na jakichś gierkach i na tym, że ktoś wygrywa, a ktoś inna przegrywa, na huśtawce emocjonalnej i szarpaninie. To kolejna cecha toksycznego związku z typowym narcystycznym mężczyzną, który zawsze musi postawić na swoim, a jego celem życiowym jest wygrać ze wszystkimi. Cóż ci mogę powiedzieć? UCIEKAJ!

"Sometimes I wake up by the door
That heart you caught must be waiting for you
Even now when we're already over
I can't help myself from looking for you"


Twoim błędem było, że weszłaś w związek z poczuciem niższości i liczyłaś na to, że druga osoba skompensuje twoje niedoskonałości, wypełni twoją pustkę i da ci to czego nie posiadasz, a tymczasem to nigdy tak nie działa. Po prostu nie istnieją drogi na skróty do samoakceptacji, bo jest to coś, co osiąga się w drodze pracy nad sobą i musi płynąć z wewnętrznego przekonania - ze świadomości, że jesteś wartościowa taka jaka jesteś, a nie że jesteś wartościowa tylko, gdy ktoś inny cię akceptuje. Bierz się za pracę nad sobą, bo naprawdę widzę tu sporo do zrobienia!

3. Marianne Faithfull - Is This What I Get For Loving You? [YouTube]

"Don't leave me baby
Don't tell me its over
After I trusted you
And did my best to make you happy
Is this what I get for loving you baby
Is this what I get for loving you baby
There was a night when you held me tight
And you said you'd always love me
You sad you'd never hurt me

What would there be left for me
Its such a cruel world to be alone in
I always needed you to look out for me
And baby I'm gonna miss your loving arms"


Dobrze, wiem, jestem okropna i doszukuję się wszędzie przejawów toksycznych związków, okej, może przesadzam. Przyznam zresztą, że w twoim przypadku moja droga, nie jestem pewna, czy ten związek był toksyczny, czy jednak dla odmiany bardziej normalny i coś po prostu nie wyszło. Po prostu za mało informacji. Może po prostu jesteś świeżo po rozstaniu i jeszcze mocno je przeżywasz. Masz prawo.

Ale mimo to - dobrze ci radzę - przyjrzyj się swojemu podejściu do miłości, bo mnie ono niepokoi. Zdecydowanie nie jest zdrowe. Jeśli nie potrafisz być szczęśliwa będąc sama, jeśli związek uczuciowy to dla ciebie sens życia i ratunek przed złym światem, to prawdopodobnie nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szczęście tak naprawdę jest proste, osiągalne dla każdego i jest w dużej mierze kwestią własnego wyboru, ale też nikt inny ci go nie da, jeśli nie potrafisz dać go sobie sama.

4. Whitney Houston - I Have Nothing [YouTube]

"Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you, you, you, you, you..."


No nie, kolejna kobieta opętana przez miłość. Kochana, jakoś zanim poznałaś twojego cudownego partnera, doskonale radziłaś sobie sama, prawda? Ja wiem, że miłość to bardzo potężne emocje, ale nigdy nie jest tak, że ona jest wszystkim co posiadasz. Tu kolejny sekret - jeśli pokochasz samą siebie, tak naprawdę i prawdziwie, to choćbyś straciła wszystko inne na świecie, zawsze będziesz miała jeden stały, niezmienny i stabilny element, na którym będziesz mogła się oprzeć - właśnie samą siebie.

"You see through, right to the heart of me
You break down my walls with the strength of your love mmmmm...
I never knew love like I've known it with you
Will a memory survive, one I can hold on to"


A to już brzmi podejrzanie. Takie natężenie emocji, przekonanie o niesłychanej wyjątkowości tej miłości plus kryzys i uzależnienie naprawdę sugeruje, że twój związek był toksyczny. Może powinnaś się temu przyjrzeć pod okiem dobrego terapeuty?

5. Shivaree - Goodnight Moon [YouTube]

"There's a nail in the door
And there's glass on the lawn
Tacks on the floor
And the TV is on
And I always sleep with my guns when you're gone"


Moja droga, czy widzisz, że zachowujesz się jak małe dziecko, a nie dorosła kobieta? Czy w swoim mężczyźnie szukasz partnera życiowego, czy raczej opiekuna? To drugie podejście jest częste wśród kobiet, które miały zaburzoną relację z ojcem. Nie jest też zdrowe i może zaprowadzić cię wprost w ramiona psychopaty.

Zresztą, tak właśnie wszystkie skończycie jeśli zabrnięcie za mocno w toksyczny związek. Totalna utrata pewności siebie, brak poczucia bezpieczeństwa granicząca z paranoją, i tylko on jeden, którego obecność na krótko jest w stanie odsunąć poczucie "zagrożenia". Brrr!

Podsumowanie

Na tym dziś zakończę, oczywiście przykładów takich popularnych piosenek mogłabym dać dużo więcej. Do tego dorzućmy książki, filmy, kolorowe gazety, posty znajomych na Facebooku, w których wszyscy są szczęśliwi, kochają się i bawią i nikt nigdy nie płacze..

Może najwyższa pora dorosnąć, olać tę całą papkę i zainteresować się czym jest prawdziwa miłość (nie mająca nic wspólnego z uzależnieniem) i jak zbudować zdrowy związek (nie mający nic wspólnego z przedstawionymi wyżej schematami). Bo takie bajki są dobre dla... a nie, przepraszam, wcale nie są dobre dla małych dziewczynek, bo to z nich wyrastają później "kochające za bardzo" kobiety! ;)

Natomiast wam, drogie piosenkarki radzę - jeśli już weszłyście w toksyczny związek, to wyjdźcie z niego z pomocą dobrego terapeuty, na którego was przecież stać, a jeśli nie chcecie, to przynajmniej, bardzo was proszę, nie mieszajcie w głowach innym kobietom, które was przecież słuchają!

sobota, 15 października 2016

Odbudowywanie ruin [ĆWICZENIE]

Dziś znów przenoszę ciężar tematu na drugą stronę. Chodzi o to, że analizowanie chorych zachowań psychopatów jest co prawda absorbujące i w dużym stopniu wartościowe w procesie odtruwania po toksycznym związku (oraz wyrabiania odporności przed potencjalnym wpakowaniem się w kolejne), ale to nie wystarczy żeby doprowadzić się do porządku.

Toksyczny związek wyniszcza na wielu płaszczyznach. Jedną z nich jest życie osobiste. (Ilu nowych znajomych poznałaś w czasie trwania tej relacji? Jak często choćby wychodziłaś z przyjaciółkami na spontaniczne plotki/kawkę? Przyznaj się, pewnie wcale, bo on był wiecznie zazdrosny? A może bałaś się, że oskarży cię o zaniedbywanie waszej tzw. "wspaniałej i wyjątkowej" relacji, co?)

Ale jest coś jeszcze gorszego. Różnego rodzaju manipulacje i toksyczne zachowania uderzają bardzo mocno w twoją tożsamość. Jeśli jesteś na początku fazy ostrego detoxu i masz teraz wrażenie, że bez niego nic nie znaczysz, jesteś mało wartościowa i nieciekawa, a tak w ogóle to nic ci się już nie chce, to wiesz o czym mówię. Ten niestety częsty stan, to naturalna reakcja. W końcu byłaś "tresowana" po to, aby być przedłużeniem psychopaty i jego ozdobą, a nie w pełni wartościową i autonomiczną osobą.

Co z tym dalej zrobić? "Czas leczy rany" - mówi znane powiedzenie - i niestety mówi nieprawdę. Po toksycznym związku bardzo rzadko czas jest w stanie zaleczyć jakiekolwiek rany. Jest ich po prostu zbyt wiele i zadała ci je osoba, której bezgranicznie zaufałaś. Czy to jednak znaczy, że nic nie warto robić, skoro nawet czekanie nie pomoże? Bierne czekanie - owszem, nie. Ale trochę zmodyfikujmy powiedzenie: czas sam w sobie nie leczy ran, ale ty sama możesz pomóc swoim ranom się zagoić - wiedząc jak się za to zabrać i dając sobie na to czas.

To, co proponuję dziś, to działanie, które może pomóc właśnie w jednym z etapów odbudowywania siebie i swojej tożsamości.

Ćwiczenie - Odbudowywanie ruin

Część 1. Odzyskiwanie hobby.

Bierzesz kartkę papieru, siadasz w spokojnym miejscu i... Wypisujesz wszystkie pomysły pasji, hobby, których nigdy nie spróbowałaś, a wydają ci się choć minimalnie interesujące, lub którymi zajmowałaś się PRZED toksycznym związkiem, a potem je zarzuciłaś.

Możesz w tym momencie odpowiedzieć "ale jak mam to zrobić, skoro teraz nic mi się nie wydaje interesujące?!" Ale widzisz, to nie chodzi o to, że musisz od razu myśleć o danej rzeczy na zasadzie: "ojej, ale to cudowne i wspaniałe, pokocham to". Wystarczy nawet "hmm.. kiedyś chciałam tego spróbować, bo moja koleżanka to robiła, ale potem pomyślałam że chyba jednak to nie dla mnie". Lista ma być długa. Pisz dosłownie wszystko co przyjdzie ci na myśl, nawet jeśli nie myślisz o tym poważnie. Masz wypisać minimum ze 20 punktów, nie żartuję!

Poniżej umieszczam przykładową listę (chcę ci dać nią pogląd o co chodzi, możesz się na niej trochę wzorować, ale wymyśl swoją!):

- taniec towarzyski
- rysowanie
- śpiewanie
- szydełkowanie
- bieganie
- oglądanie filmów akcji
- czytanie kryminałów
- pieczenie ciast
- fotografia
- podróżowanie
- astronomia
- szycie
- pisanie bloga
- jazda konna
- nauka języka japońskiego
- gra na gitarze
- chodzenie po górach
- słuchanie muzyki rockowej
- wytwarzanie biżuterii
- wizaż
- malowanie na szkle
- historia
- pływanie

Po skończeniu listy, wybierz ze 2-3 rzeczy, które wypróbujesz w najbliższym czasie. Jeśli masz trudności z wyborem, użyj metody eliminacji. (Najpierw skreśl te rzeczy, na które masz najmniejszą ochotę, potem połowę pozostałych, i tak do momentu, aż zostaną ze 2-3 punkty.) A potem po prostu zacznij to robić, nawet jeśli poczujesz na starcie, że robisz to trochę wbrew sobie. Przecież to żadne zobowiązanie na całe życie. To tylko takie smakowanie, wypróbowywanie różnych rzeczy. Jeśli nie przypadną ci do gustu, to po paru tygodniach możesz je zarzucić i spróbować innych punktów ze swojej listy. Kto wie, może znajdziesz coś, co naprawdę cię wciągnie, a nawet jeśli nie, to przynajmniej dowiesz się o sobie czegoś nowego.

Część 2. Odbudowywanie znajomości.

Bardzo ważne jest, abyś prędzej czy później znalazła się z powrotem między ludźmi. Pamiętaj, że większość ludzi jest normalna i warto sobie o tym przypomnieć. :) Możesz poszukać sobie nowego towarzystwa (można na przykład połączyć to z punktem 1 - i poznawać nowe osoby na kursie tańca, czy też kursie językowym), i/lub odbudować kontakt z ludźmi, z którymi go straciłaś lub osłabiłaś. Wypisz tu kilka działań, które mogłabyś zrobić w najbliższym czasie.

Przykładowa lista:

- zadzwonię do Anki, z którą nie rozmawiałam od miesiąca i spytam co u niej słychać
- wyciągnę kogoś ze znajomych w weekend do kawiarni
- wyjdę z inicjatywą wyjścia na piwo ze znajomymi z pracy
- pojadę odwiedzić brata na drugim końcu Polski
- pojadę na wyjazdowe warsztaty tańca, aby poznać nowych ludzi

Masz już listę? To teraz przełamujesz się i realizujesz z niej ile tylko się da!

Część 3. Przebudowa otoczenia.

To już ostatni punkt. Tym razem twoim zadaniem jest wymyślenie rzeczy, które możesz w najbliższym czasie robić inaczej niż dotąd. Chodzi o nowe nawyki i o dokonanie jak największej ilości drobnych zmian.

Przykładowa lista:

- zmienię mieszkanie na nowe, aby nic w nim nie kojarzyło się z psychopatą
- przemaluję ściany w sypialni z niebieskich na zielone, bo zawsze wolałam zieleń, ale psychopata się nie zgadzał
- kupię sobie kwiatek i postawię go w wazonie na biurku (chyba, że psychopata kupował ci takie same kwiaty, wtedy lepiej nie! ;)
- znajdę listę gatunków muzycznych i posłucham kilku utworów z nowych dla mnie rodzajów muzyki
- wrócę z pracy inną drogą niż zwykle
- pójdę do restauracji i zamówię jakieś nowe danie, którego nigdy nie jadłam, a które zawsze chciałam spróbować
- obejrzę film z gatunku, który słabo znam (byle nic z listy ulubionych filmów psychopaty)
- zmienię fryzurę i kolor włosów
- wrócę do swojego panieńskiego nazwiska (opcja dla mężatek)
- powieszę na ścianie nowy obraz - wybiorę się do sklepu i zakupię tam taki, który mi się spodoba
- zjem jutro na śniadanie omlet, zamiast zwyczajowych kanapek

Tym razem realizujesz je wszystkie!

Podsumowanie

O co tu w ogóle chodzi, po co się "zmuszać" do tego wszystkiego?

Oczywiście chodzi o coś innego, niż o znalezienie dziesięciu wspaniałych hobby, setki cudownych znajomych i samych genialnych sposobów na życie. Możesz bardzo wiele wynieść z takich działań, nawet jeśli żadna z wykonanych rzeczy cię nie zachwyci (ale oczywiście nie zakładaj, że tak będzie, daj im szansę!). Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że od tej pory zamiast myśleć jak bardzo tęsknisz za swoim kochanym psychopatą, zajmujesz się sobą i nowymi rzeczami tylko dla siebie.

Skala zniszczeń po toksycznym związku jest niewyobrażalna i zanim się to zacznie naprawiać, trzeba zbudować coś nowego, na czym będzie można się oprzeć. Robiąc nowe rzeczy, takie zupełnie nie związane z psychopatą, tworzysz w swoim mózgu nowe połączenia, budujesz nowe wspomnienia (choćby to miało być wspomnienie typu "byłam na tym wyjazdowym kursie robienia na drutach z samymi nudnymi babami i wynudziłam się tam jak mops").

To wszystko sprawi, że stopniowo, bardzo małymi kroczkami, ale systematycznie, przekształci się twój sposób myślenia - o sobie, o życiu, o ludziach. Wreszcie zaistniejesz ponownie. Nie jako dodatek do kogokolwiek, ale jako ta brunetka (co z tego że od tygodnia :), która odkryła, że nie ma cierpliwości do gotowania, nienawidzi thrillerów, a imprezy firmowe ją przynudzają. Zawsze to jakiś początek. A potem zobaczysz, że mimo początkowego sceptycyzmu to jednak polubiłaś taniec, wieczorami z przyjemnością zaczytujesz się w książkach historycznych, a ta Anka jest całkiem fajną osobą. W tym momencie jesteś już w domu. Może jeszcze jedna ściana czasem się w nim nieco chwieje, a w czasie ulewy przecieka sufit, ale przynajmniej jest to twój dom, a nie jakiś dom wariatów!

niedziela, 9 października 2016

Jak zrobić z kogoś wariata

"Pozory mylą" - głosi znane przysłowie. Ten zwrot w stu procentach pasuje do związków z psychopatami widzianych z zewnątrz. Bo z pozoru wszystko wygląda tak dobrze. Szczęśliwa, idealna para, a może już małżeństwo mające za sobą lata stażu, wspólne mieszkanie, dzieci. Nie jest niczym dziwnym jeśli ona w towarzystwie bardzo go zachwala, opowiada jak mocno go kocha. Zdjęcia z udanego wspólnego życia wrzucone na Facebooka wzbudzają zazdrość u mniej szczęśliwych znajomych...

Ofiary przemocy, niezależnie czy ta przybiera formę fizyczną czy dużo bardziej wysublimowanych ataków i manipulacji psychiką i emocjami, bardzo często ukrywają to co się dzieje. Trochę to wynika z ich obawy przed oceną otoczenia, trochę ze wstydu, a trochę dlatego, że jednym z ludzkich mechanizmów obronnych jest wyparcie. To takie samooszukiwanie się, że jeszcze będzie lepiej, że może on się zmieni, że niektórzy mężowie przecież biją żony/piją/opuszczają rodziny (niepotrzebne skreślić), więc tak właściwie nie jest aż tak źle. Więc jak ofiara ma wyjawić prawdę otoczeniu, skoro nawet nie umie przyznać się do niej sama przed sobą?

Subtelne sygnały

Ale nie wszystko da się ukrywać, a niektóre niepokojące sygnały docierają do tych, którzy spojrzą na taką relację uważniej. Bo pewne zmiany są często widoczne. Paradoksalnie, to nie po psychopacie widać, że coś jest nie tak. Bo on jest taki jak zawsze. Spokojny, opanowany, można by powiedzieć że zrównoważony i zadowolony z życia. Natomiast jego ofiara stopniowo (czasem w przeciągu miesięcy, czasem lat) po prostu gaśnie w oczach. Z wesołej dziewczyny mogła stać się bardziej cichą, z odważnej - zalęknioną, oglądającą się za własnym cieniem. Może była kiedyś spokojna, a teraz byle co potrafi wytrącić ją z równowagi. Obserwujemy zatem związek spokojnego, porządnego i zrównoważonego faceta z jakąś spłoszoną dziką dziewczynką z depresją, albo wybuchową neurotyczką.

Czasami ofiara zostaje tak zmanipulowana i wytresowana do ukrywania prawdziwych emocji, że nawet takich rzeczy nie widać, a sygnały że "coś się dzieje" są jeszcze bardziej subtelne. Widzimy u niej tylko rezygnację z dotychczasowych zainteresowań, ograniczenie kontaktu z dotychczasowymi znajomymi, w końcu poświęcenie większości wolnego czasu dla związku, ale żadna z tych rzeczy nie wygląda przecież jak życiowa katastrofa. Od niej raczej nie usłyszysz, że jej problemy to wina kochanego misia. Za to nie będzie niczym dziwnym, jeśli to psychopata zwierzy ci się "w tajemnicy", że ma dość histerycznych wybuchów swojej partnerki. On przecież tak wiele dla niej robi, poświęca się, a ona jest taka okropna...

Po co przerobić kogoś na wariata

Tak się składa, że dla psychopaty na pewnym etapie jest bardzo korzystne, aby zrobić z partnerki niezrównoważoną wariatkę. Jeśli uda mu się doprowadzić umiejętnie do jej wybuchu przed świadkami, to później ma już "dowód" na historyjkę o nieudanym związku (w którym rzecz jasna to on był stroną pokrzywdzoną), którą może przedstawić nowej ofierze. (Patrz wpis: Ile znasz osób chorych psychicznie) To również dodatkowe punkty na potencjalnej sprawie rozwodowej, a także dodatkowe usprawiedliwienie przed otoczeniem, które może dopytywać o przyczyny rozpadu związku. ("Tak, zdradziłem ją i jest mi z tym źle, ale ja już naprawdę nie mogłem z nią wytrzymać, ta szalona kobieta rzuca talerzami w domu, bije mnie i szarpie, jest niezrównoważona i chorobliwie zaborcza")

Co więcej, psychopatom wydaje się sprawiać autentyczną przyjemność, gdy patrzą na wywołane przez siebie cierpienie i dezorientację drugiej osoby. To powoduje, że rośnie ich ego, że czują się lepsi, sprytniejsi, bardziej przebiegli od swojej "żałosnej ofiary". Uważają, że są jak bogowie, mając w swojej mocy czyjeś samopoczucie i grając na nim jak im się podoba. A trzeba przyznać, że wmówienie kobiecie, że jest niezrównoważona i chora psychicznie to podwójna przyjemność i wielokrotna korzyść. Jaka to korzyść?

- Taka osoba traci poczucie własnej wartości i zaufanie do siebie. W związku z tym jeszcze mocniej będzie ufać ocenom rzeczywistości psychopaty, co jeszcze bardziej uzależni ją od niego.

- Taką osobę łatwiej też okłamywać, a psychopata kłamanie ma przecież we krwi.

- Jest szansa, że partnerka (zwykle empatyczna osoba, o zdolności do autorefleksji) uzna, że faktycznie przesadziła i powinna się zmienić i/lub bardziej kontrolować. Psychopacie dokładnie o to chodzi. (On jest przecież zawsze idealny, a to ty powinnaś się wiecznie zastanawiać nad swoim postępowaniem, próbować się poprawić i wciąż bardziej i bardziej się starać.)

- Partnerka skupiona na swoich rzekomych problemach psychicznych i ich analizie, z większym prawdopodobieństwem przeoczy, że to zachowanie jej "kochanego" faceta/męża odbiega mocno od normy..

Jak przerobić kogoś na wariata

Wiemy już po co. To teraz wyjaśnimy sobie jak.

1. Nadinterpretacja

"Wszystko za bardzo analizujesz, nadinterpretujesz, wymyślasz swoją wersję prawdy i nie zwracasz uwagi na fakty" - jak często słyszałaś podobne stwierdzenia z ust psychopaty? Takie słowa, wypowiadane dodatkowo tonem pozornej troski o ciebie, potrafią naprawdę zbić z tropu. (Do dziś mam alergię na słowo "nadinterpretacja".)

Na początku psychopata może ich użyć w zupełnie niewinnej sytuacji, aby przygotować grunt pod przyszłe, gorsze manipulacje.

Scenka 1

Ty: - "Bardzo się stresuję jutrzejszą rozmową z dyrektorem. Mam nadzieję, że przedłużą mi umowę o pracę.."
On: - "Wszystko za bardzo analizujesz i przez to zupełnie niepotrzebnie się denerwujesz. Sama wiesz, że będzie dobrze." [Przytulas]

Po iluś takich sytuacjach już się przyzwyczajasz i faktycznie możesz zacząć myśleć, że jesteś jakaś znerwicowana i za bardzo wszystko analizujesz, a życie jest takie proste. Spójrz na psychopatę. On nie ma takich dylematów, idzie przez to życie ze spokojem, powinnaś chyba brać z niego przykład.

Tymczasem (za jakiś czas) wydarza się coś poważniejszego.

Scenka 2

Partner mówił ci, że wyjeżdża na weekend na służbowy wyjazd integracyjny, ale twoja przyjaciółka poinformowała cię, że w sobotę widziała go wchodzącego do hotelu w towarzystwie cycatej blondynki i sytuacja wyglądała na dość jednoznaczną. Gdy misio wraca do domu, zaczynasz więc wprost, ze łzami w oczach:

Ty: - "Zdradziłeś mnie! Jak mogłeś, ufałam ci!"
On: - "Zaraz, zaraz, stop, nie tak ostro, tak już na wejściu. Myślałem, że sobie ufamy. Dlaczego uważasz, że cię zdradziłem?"
Ty: - "Miałeś być na wyjeździe w Warszawie, a nie sypiać tu z jakąś..."
On: - "Ohoho, jakie mocne oskarżenie! Teraz to już robię się naprawdę zły. Kto ci naopowiadał takich bajek?"
Ty: - "Monika mówiła, że widziała cię wchodzącego do hotelu z jakąś kobietą..."

(Widzisz to? Zanim psychopata sprzeda ci jakieś wytłumaczenie, musi dowiedzieć się ile ty tak naprawdę wiesz, bo to stanie się jego podstawą do zbudowania zgrabnego kłamstwa. W tym momencie wie już, że dowiedziałaś się o wejściu do hotelu, ale nie z pierwszej ręki. Nie wiesz też, że później wszedł z ową blondynką do pokoju i spędził tam całą noc, bo gdybyś wiedziała, to nie mówiłabyś o jakimś głupim wchodzeniu do hotelu.

Gdybyś widziała go tam osobiście, to zapewne wymyśliłby tu bajeczkę, na przykład o pilnej sprawie służbowej i konieczności powrotu na jakieś spotkanie, z którego zaraz później wrócił na "wyjazd integracyjny". Tobie nawet o niczym nie wspominał, bo nie chciał cię stresować, w końcu ty potrafisz przejmować się byle czym, co widać wyraźnie teraz w tym momencie... A w ogóle to co ty robiłaś przed tym hotelem, śledziłaś go? To chore!

Ale ponieważ widziała go jego dalsza znajoma - Monika, to można pójść w jeszcze inną opcję.)

On: - "I ty jej uwierzyłaś? Tej kobiecie, która po rozwodzie leczyła się psychiatrycznie i która wyraźnie mnie nie lubi? Wierzysz jej bardziej, niż mi? Myślałem, że nasza relacja jest wyjątkowa i nie ma w niej miejsca na taki brak zaufania. Najwyraźniej mocno się pomyliłem..."

Psychopata potrafi poprowadzić niemal każdą rozmowę tak, żeby zapędzić cię w kozi róg i doprowadzić do płaczu. On cię zdradził, ale to ty będziesz go przepraszała za swój brak zaufania i prosiła o wybaczenie. Tymczasem po kilku miesiącach dowiesz się, że ta zdrada faktycznie miała miejsce, a on kłamał ci bezczelnie w żywe oczy.

2. Jesteś taka nadwrażliwa

Psychopata z przyjemnością celowo przekroczy twoje granice, żeby doprowadzić do twojego wybuchu (lub przynajmniej niezadowolenia), a potem udzieli reprymendy za to, w jaki sposób na to zareagowałaś.

Scenka 3

Ty: - "Zaprosiłam Maję na wieczór na kawę, pamiętasz? Ja już lecę do pracy, jak będziesz wychodził, to zostaw mieszkanie w miarę ogarnięte."
On: - "Oczywiście, kochanie!"

Wieczorem przychodzisz z Mają. Patrzysz, a tu na stole stoją brudne naczynia po jego śniadaniu, łóżko niepościelone, na podłodze leżą jego gacie. Przepraszasz znajomą za bałagan, coś tam ogarniasz na szybko. Maja po jakimś czasie wychodzi, a tymczasem wraca twój partner.

Ty: - "Rano cię prosiłam, żebyś ogarnął mieszkanie.. Wracam, a tu brudne naczynia, gacie na środku pokoju i..."
On: - "I o coś takiego zaraz mi tu zrobisz awanturę? Poważnie? Ty chyba lubisz dramy. Jesteś nadwrażliwa. Następnym razem uderzysz mnie, bo zupa była za słona. A czy przez twój pusty łepek przeszło, żeby spytać MNIE dlaczego nie zdążyłem posprzątać mieszkania?"

Scenka 4

On: - "Wyglądasz dziś jakbyś miała 10 lat więcej. Robi się z ciebie mamuśka."
Ty: - "Co? Jak możesz tak mówić?"
On: - "A co ty taka nadwrażliwa jesteś.. Żartowałem."

Więcej o "żartach" psychopaty pisałam w tym wpisie: Poczucie humoru psychopaty

3. Niczego takiego nie było

Ta technika jest jeszcze gorsza od poprzednich, bo bardzo mocno niszczy poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do siebie. To już typowy gaslighting - doprowadzenie ofiary do wątpienia w swoją poczytalność poprzez serię różnego rodzaju podłych manipulacji. Nazwa zjawiska (która zresztą weszła do fachowej literatury) wzięła się od filmu Gaslight z 1944 roku, który tak swoją drogą warto obejrzeć.

Metody doprowadzenia ofiary do takiego stanu bywają różne. Poniżej przedstawię na przykładach kilka spośród typowych.

Scenka 5

Przygotowujecie się do wieczoru filmowego. Ustawiłaś na stole jedzenie, świece, przygotowałaś film, a teraz wyciągasz bombonierkę z czekoladkami, którą kupiliście kilka dni temu specjalnie na ten wieczór i czekała w szafce. Otwierasz ją i dostrzegasz, że połowa czekoladek zniknęła. Ty jej nie ruszałaś, a mieszkacie we dwoje, więc wniosek jest prosty.

Ty: - "Zjadłeś połowę czekoladek z bombonierki?"
On: - "Ależ skąd. A co, nie ma połowy? Pokaż. O, rzeczywiście. Ty musiałaś je zjeść."
Ty: - "Jestem pewna, że jej nie ruszałam!"
On: - "Jak nie ty, to kto? Krasnoludki? Jesteś łakoma, nie kontrolujesz się i jeszcze próbujesz zrzucić winę na mnie? Ja tu dłużej nie wytrzymam, pakuję się i wyprowadzam."
Ty: - "Zaczekaj..."

Zdarzyła mi się bardzo podobna scena. Psychopata zaczął się nawet już pakować, ze wściekłością trzaskać drzwiami, dzwonić do kumpla czy może dziś u niego przenocować.. A ponieważ już wcześniej zbudował sobie moje zaufanie, to jakoś nie mogło do mnie dotrzeć, że to wszystko od początku było celową grą, przedstawieniem na pokaz, żeby wywołać moją dezorientację. Przecież gdyby on naprawdę zjadł te czekoladki, to nie reagowałby w ten sposób i nie denerwowałby się "oskarżeniem". To może faktycznie ja je zjadłam, ale dlaczego tego nie pamiętam? Przerażało mnie to, naprawdę.

Scenka 6

Przygotowujesz się do wyjścia do pracy. Umyłaś włosy i zdenerwowana szukasz suszarki. Zawsze odkładałaś ją do koszyka na pralce. Wydaje ci się że ostatnio też ją tam położyłaś, a tu jak na złość jej nie ma.

Ty: - "Nie brałeś mojej suszarki do włosów? Nigdzie nie mogę jej znaleźć."
On: - "Przecież nie mieliśmy suszarki do włosów."
Ty: - "Jak to nie? Miałam, taką czerwoną.. Jestem pewna, że w zeszłym tygodniu suszyłam nią włosy, leżała w koszyczku."
On: - [Wzdycha ciężko] "Może miałaś jakąś na poprzednim mieszkaniu, ale mieszkamy razem już od miesiąca i nigdy nie było tu żadnej suszarki."
Ty: - "Niemożliwe, była tutaj jeszcze wczoraj, a teraz nigdzie jej nie ma."
On: - "Skoro twierdzisz że była, to dlaczego teraz nigdzie jej nie ma? Jesteś taka roztrzepana... może zapomniałaś ją zabrać przy przeprowadzce?"

Zastanawiasz się i dochodzisz do wniosku, że to możliwe. Co prawda pamiętasz, że tydzień temu suszyłaś nią tu włosy, ale może to jednak było kiedy indziej... Faktycznie jesteś ostatnio jakaś roztrzepana, on nie pierwszy raz ci o tym mówi. Powinnaś chyba bardziej się skupić. (Ta opcja wydaje się bezpieczniejsza. W innym wypadku musiałabyś go oskarżyć o celowe wyrzucenie twojej suszarki.. a to wydaje się tak chore, że naprawdę trudno coś takiego podejrzewać)

Scenka 7

Idziesz do sklepu zrobić drobne zakupy.

On: - "Hej, to jak już będziesz w sklepie, to kup przy okazji mleko i pomidory, a dla mnie czekoladę z orzechami."
Ty: - "Nie ma sprawy!"

Po jakimś czasie wracasz z zakupami.

Ty: - "Proszę, twoja czekolada z orzechami."
On: - "Przecież prosiłem cię o kupno ciasteczek orzechowych, a nie czekolady..?"
Ty: - "Jak to? Na pewno mówiłeś, że ma być czekolada."
On: - "Skup się! Przecież wiesz, że nigdy nie przepadałem za czekoladą. Nawet w takiej sprawie nie można na ciebie liczyć."

Takie akcje sprawiają, że zaczyna się wątpić w swoją poczytalność, w swoją pamięć. Po kilku podobnych sytuacjach zaczęłam go prosić, żeby listę zakupów sporządzał mi zawsze na papierze lub wysyłał SMSem.

Scenka 8

Ty: - "Kochanie, znów nie spuściłeś wody w toalecie, a wczoraj prosiłam cię żebyś o tym pamiętał i obiecałeś.."
On: - "Ja coś obiecywałem? Nie pamiętam takiej rozmowy. To jakieś twoje urojenia."

Podsumowanie

Wszystkie podobne działania mają na celu zdezorientować ofiarę i złamać jej wiarę we własną poczytalność, co niestety bardzo często się udaje. Nie bez powodu to partnerki psychopatów często zgłaszają się same na terapię uważając, że to one są chore, winne wszystkiemu i że to z nimi, a nie z ich ukochanym misiem wszystko jest nie tak. (Terapię mimo wszystko bardzo polecam, bo niezależnie od początkowej motywacji dobry terapeuta pomoże odkryć co tak naprawdę się dzieje i poskładać się w całość po traumatycznym doświadczeniu toksycznego związku).

A jak nie dać się zwariować? Jeśli jeszcze mieszkasz z psychopatą, to możesz spróbować nagrywać wszelkie kontrowersyjne rozmowy i jego awantury. Przesłuchanie ich po czasie, już na chłodno, potrafi naprawdę otworzyć oczy na to, w jaki sposób on tobą manipuluje i w jakim stopniu jego argumenty nie trzymają się kupy.

Jednak przede wszystkim, co już powtarzałam wielokrotnie, trzeba odciąć całkowicie kontakt z psychopatą - i to jest jedyne pewne wyjście. Odzyskanie wiary w siebie i kontroli nad własnym życiem zajmuje potem nieco czasu i wymaga pracy, ale warto się jej podjąć. Już samo przebywanie z dala od psychopaty i nie kontaktowanie się z nim sprawia, że po pewnym czasie zupełnie inaczej patrzy się na wszystkie takie sytuacje. Przypominasz je sobie, analizujesz i.. nagle zaczyna do ciebie docierać prawda, jak promienie światła przesączające się wreszcie przez mgłę.

Cały ten proces wygląda trochę jak ucieczka z sekty, jak przebudzenie się z długiego snu, jak wydostanie się z Matriksa do rzeczywistego świata. Zaczynasz wtedy zdawać sobie sprawę, że wiele spośród rzeczy które uznawałaś za prawdę, było tylko przemyślną grą nastawioną na dezorientację; bardzo wymyślną i okrutną iluzją w której uwięziono twój umysł. A wszystko po to aby - droga bateryjko - pewien pasożyt bez przeszkód mógł czerpać sobie z twych zasobów. Proces przebudzenia po toksycznym związku bardzo boli, tak samo jak każde rozbicie ładnej iluzji, ale mimo wszystko warto - bo tylko prawda ma wartość, tylko na niej można zbudować realne szczęście.

To którą pigułkę wybierasz?

sobota, 24 września 2016

Czy mogę wygrać z psychopatą?

I - "Wygrywanie" po zakończeniu związku

Jeśli masz za sobą toksyczny związek i jesteś na etapie składania się w całość po tym traumatycznym doświadczeniu, to prędzej czy później pojawi się u ciebie etap gniewu. Jeżeli to ty zerwałaś z toksycznym partnerem, to zapewne w ten etap wkroczysz z większą łatwością. Porzuconym partnerkom psychopatów dojście do tego momentu zajmuje zwykle trochę więcej czasu, bo niestety często są to osoby mające problemy z samym odczuwaniem gniewu (w końcu przez lata chorej relacji uczą się tłumić "negatywne" emocje, więc i po zakończeniu takiego związku dominujący będzie raczej smutek, rozpacz, żal, tęsknota). Jednak prędzej czy później każdy chyba dociera do tej ważnej emocji.

Faza gniewu

To zupełnie zdrowe i normalne, że gdy zaczynamy sobie uświadamiać, jak bardzo zostałyśmy oszukane przez osobę, której tak głęboko zaufałyśmy, jak ogromna była warstwa różnego rodzaju kłamstw i manipulacji, ile czasu zmarnowałyśmy dla kogoś, kto od początku miał nas gdzieś, to... zaczynamy odczuwać potężny gniew, wściekłość, a czasami wręcz nienawiść. Masz do tych emocji pełne prawo i jeśli tak czujesz, to możesz się z tego cieszyć. Gniew to emocja, która daje ogromną siłę, przysłowiowego kopa w dupę do wprowadzenia zmian. Oznacza też, że pewne sprawy wreszcie do ciebie dotarły, oznacza rezygnację z iluzji i zaprzestanie wmawiania sobie że "może on wcale nie chciał i tak naprawdę był dobry, tylko wszystko tak jakoś samo wychodziło na odwrót".

Z gniewem jest jednak pewien problem. To bardzo potężna emocja, która potrafi być bardzo wyniszczająca i domaga się natychmiastowego wyrażenia. Czy miewałaś w takich chwilach wrażenie, że dosłownie cię nosi i najchętniej zaraz do niego pojedziesz sprzedać mu sierpa prosto w jego parszywy nochal i wyszczerzone zębiska? Ja też. Świadomość doświadczonej krzywdy domaga się wyrównania, naprawy, albo... zemsty. Już chyba wiesz, że naprawy się nie doczekasz. Nie ze strony kogoś, kto wyrządzał krzywdę świadomie i z premedytacją. Nie ze strony kogoś, kto jest niezdolny do odczuwania wyrzutów sumienia. A zatem pozostaje zemsta?

Czy mogę z nim wygrać?

Załóżmy, że opracowałaś już wspaniały plan w jaki sposób mu teraz dokopiesz i chcesz wdrożyć to w życie z przeświadczeniem, że gdy to zrobisz, na pewno ci ulży. Czy to ma sens, czy w ogóle możesz z nim wygrać? Rozczaruję cię - ale nie możesz, a przynajmniej nie w taki sposób, jak byś tego chciała. Możesz rzecz jasna podjąć teraz wiele działań, które będą miały sens i które będą jakąś formą wygranej, na przykład:

- Możesz wygrać sprawę rozwodową i uzyskać orzeczenie o jego winie, możesz zawalczyć o korzystny podział majątku, możesz pozbawić go prawa do opieki nad waszymi dziećmi lub ograniczyć mu spotkania z nimi - o takie rzeczy na pewno warto zawalczyć dla dobra twojego i dzieci.

- Możesz ostrzec przed nim wspólnych znajomych, wyjaśnić im z kim masz do czynienia - to też warto zrobić, nie tylko żeby odciąć mu drogę manipulacji tobą poprzez te osoby, ale również aby je uchronić przed przyszłym wykorzystywaniem ze strony psychola.

- Możesz nawiązać kontakt z byłymi partnerkami psychopaty, albo nawet ostrzec przed nim jego obecną dziewczynę - oczywiście licząc się z ryzykiem, że któraś z nich może się okazać na tyle naiwna, że wszystko mu powtórzy, lecz mimo wszystko może być warto uświadomić je z kim miały/mają do czynienia (naprawdę zdziwisz się ilu doświadczyłyście wspólnych toksycznych zachowań ze strony psychopaty), a jeśli nawet któraś z nich ci nie uwierzy, to chociaż zasiejesz ziarno wątpliwości - później będzie już wiedziała gdzie szukać pomocy, gdy sama będzie uciekać ze swojego piekła.

Możesz pójść jeszcze dalej i zrobić o wiele więcej podobnych rzeczy. Tylko, że są tu pewne problemy, z których musisz zdać sobie sprawę.

1. Brak autorefleksji psychopaty

Widzisz, przede wszystkim psychopata nie jest osobą, która kiedykolwiek przyzna "przepraszam, uświadomiłem sobie że byłem świnią, wygrałaś". (Chyba, że zrobi to na pokaz, aby znów się do ciebie dobrać i za jakiś czas zgnoić cię jeszcze bardziej). Jeśli chcesz, aby on odczuł swoją przegraną i wyciągnął z niej wnioski aby się zmienić, to coś takiego nigdy nie nastąpi. Psychopata nie potrafi czuć też strachu. Nawet gdybyś zawaliła mu na głowę cały świat, to uzna to za wspaniały argument do manipulacji kolejną ofiarą ("najdroższa, jestem taki biedny, moja chora psychicznie ex partnerka właśnie zawaliła mi na głowę cały świat, czy przygarniesz mnie?" - znana śpiewka, co?). Czego byś nie zrobiła, on i tak poszuka sposobów, aby jakoś obrócić to na swoją korzyść.

2. Emocjonalna zależność od psychopaty

Zemsta to wciąż pewna forma zależności. Może już od dawna wiesz co to za dupek, może już się wygrzebałaś z dołka po chorej relacji, jesteś pewna że nie chcesz z nim być, ale mimo to wciąż o nim myślisz i knujesz jak tu mu dokopać. A zatem... niestety nadal nie jesteś wolna. "Zaraz, zaraz" - możesz w tym miejscu zaprotestować - "przecież przed chwilą pisałaś, że uważasz gniew za niezbędny etap zdrowienia, a teraz nagle stwierdzasz że to brnięcie w dalszą zależność, zdecyduj się może, co?" Tak, uważam, że gniew to ważny etap zdrowienia, ale nie końcowy etap. Trzeba przez niego przejść, dać mu ujście, powściekać się, a potem... iść dalej. Chyba nie chciałabyś przeżyć całej reszty życia myśląc o tym, jak bardzo pragniesz zemsty? Poza tym od nienawiści jest niebezpiecznie blisko do miłości.. Przypomnij sobie z jaką łatwością przechodziłaś od rozpaczy do euforii, od gniewu do czułości, gdy wybaczałaś mu kolejne chore zachowania. Bo to nie nienawiść jest przeciwieństwem miłości. Tym przeciwieństwem jest... obojętność.

3. Odsłanianie się na atak

Psychopata bardzo chętnie się zemści na kimś takim, jak ty teraz - na osobie, która nie doceniła jego wspaniałości i doskonałości, która ośmieliła się zerwać z jego smyczy. On tylko czeka, aż zrobisz coś głupiego (a pod wpływem tak silnych emocji, jak gniew, łatwo działać pochopnie), czeka aż stracisz kontrolę (a łatwo ją stracić przy psychopacie, który jest mistrzem gry na cudzych emocjach). Z przyjemnością ci takie momenty wygarnie, albo zrobi z ciebie niezrównoważoną szaloną babę - przed rodziną, znajomymi, przed sądem... Poza tym ujawnienie mu tego, co cię boli i pokazanie przy nim twoich prawdziwych emocji tylko odsłania cię na nowe formy ataku. Możesz być pewna, że on wyłapie i wykorzysta każdy twój słaby punkt, tak samo jak robił to dotąd.

Co zatem zrobić, jak żyć?

Kilka moich propozycji:.

- Nie tłumić gniewu w sobie, nie udawać że go nie ma. Bo on i tak będzie. Nie zniknie, tylko będzie wyniszczał cię od środka. Gdy napada cię ogromny gniew, pozwól sobie się pozłościć.

- Możesz się komuś wygadać (np. bliskiej przyjaciółce) i wykrzyczeć jak bardzo psychola nienawidzisz. (Tylko może nie rób tego codziennie, bo dziewczynę przestraszysz ;)).

- Możesz zastosować "technikę pustego krzesła". Polega to na tym, że siadasz na krześle, a naprzeciwko stawiasz drugie - puste i wyobrażasz sobie, że siedzi na nim twój były partner psychol. Siedzi i nie może się odezwać, więc będzie słuchał wszystkiego co powiesz. Teraz możesz mu wszystko wygarnąć. Prawdopodobnie poczujesz po tym ulgę.

- Weź kartkę i napisz list do swojego "cudownego księcia". Napisz mu co czujesz, czym cię skrzywdził i jak bardzo to bolało. Możesz napisać co o nim teraz myślisz i w ogóle wszystko, co tylko zechcesz. Ale na koniec wyrzucasz list do kosza, w żadnym razie go nie wysyłasz.

- Bardzo zdrowy i oczyszczający emocjonalnie jest... sport. Poszukaj sobie formy aktywności, którą polubisz, a która pozwoli ci się "wymęczyć". Może być to taniec, bieganie... cokolwiek. Ja zaczęłam trenować sporty walki, które z jednej strony pozwalają mi wyrażać złość, a z drugiej zwiększają pewność siebie i poczucie mocy.

- Zasada "zero kontaktu" (o której już wcześniej pisałam) jest przez cały czas absolutną podstawą!


II - "Wygrywanie" w trakcie związku

Znam niestety przypadki osób, które świadomie tkwią w związku z psychopatą i chcą w takiej relacji pozostać nawet wiedząc, z kim mają do czynienia. Takie osoby często w jakiś sposób starają się pracować nad sobą, dostrzegają wiele chorych zachowań partnera i jego manipulacji, ale mimo to nie chcą zdecydować się na odejście.

"Nauczyłam się obojętności na jego zachowania. To przyjemne obserwować, gdy on próbuje bezskutecznie mnie wytrącić z równowagi."

"Próbował mnie znów oszukać, ale bez trudu rozpracowałam jego kłamstwo. Był bardzo zmieszany, tym razem to ja wygrałam."

Jeśli jesteś jedną z takich osób, które świadomie postanowiły żyć z psychopatą w przeświadczeniu, że mogą z nim "wygrywać", to powinnaś zadać sobie parę pytań:

- Czy normalny związek na pewno powinien się opierać na prowadzeniu wojny i wygrywaniu kolejnych bitew? Czy "partner" to na pewno synonim słowa "przeciwnik"?

- Czy to na pewno o takiej formie relacji marzysz? Czy uważasz, że nie zasługujesz na coś więcej?

- Czy na pewno można powiedzieć, że "wygrałaś", skoro mieszkasz ze swoim wrogiem i jesteś od niego bardzo mocno zależna emocjonalnie? (Sama wiesz że jesteś, skoro nie potrafisz po prostu odejść.)

Asymetria ataku i obrony

Jest jeszcze jedna z przyczyn dlaczego w takiej sytuacji nigdy nie wygrasz z psychopatą. Ty jesteś osobą posiadającą emocje, która pragnie dobra, ciepła, miłości. On jest nieludzką istotą pozbawioną tego typu pragnień, której celem jest manipulacja i osiąganie korzyści kosztem innych. On nigdy się nie załamie i nie musi się w tym celu specjalnie starać, tak po prostu działa jego mózg. Z kolei ty musisz ciągle walczyć, aby utrzymać się na powierzchni.

Wkrada się tu taki standardowy problem dotyczący tematu obronności w ogóle - asymetria ataku i obrony. Najłatwiej mi będzie wyjaśnić to na przykładzie. Załóżmy, że chcesz zabezpieczyć twierdzę przed zdobyciem przez wrogą armię. Aby to zrobić, musisz zadbać o każdy słaby punkt - o zapasy żywności i stały dostęp do świeżej wody, o morale załogi twierdzy, o silne mury, o mocną bramę, o obronę przed atakami z powietrza, o to by nie dało się zrobić podkopu, o nieprzekupność strażników przy bramach itd. To całe mnóstwo czynników, którym trzeba wciąż poświęcać uwagę. Nawet gdy zadbasz o sto, to nie będziesz spokojnie spać po nocach zastanawiając się, czy nie zapomniałaś o sto pierwszym. A co musi zrobić atakujący? Wystarczy, że znajdzie jeden, tylko jeden jedyny słaby punkt i skutecznie go wykorzysta. W dowolnym momencie, najprawdopodobniej takim, gdy będziesz chwilowo osłabiona.

Widzisz już analogię? Mieszkając i starając się wygrywać z psychopatą, jesteś w sytuacji dowódcy oblężonej twierdzy (któremu w dodatku nikt nigdy nie przyjdzie z pomocą). Jeśli masz szczęście, możesz tak wytrwać długo. Miesiąc, może pół roku, rok.. ale w końcu twój wróg znajdzie sposób na sforsowanie tylnej bramy i leżysz.

Największą wygraną jest gdy... uświadomisz sobie, że wcale nie musisz z nim wygrywać. Że samo odejście i odcięcie kontaktu z psychopatą jest już całkowicie wystarczającym sukcesem, bo w tym momencie wygrywasz swoje życie, a to wcale nie jest za mało.

wtorek, 20 września 2016

Poradnik dla uciekających

Wiele kobiet tkwiących w toksycznych związkach z psychopatami prędzej czy później myśli o ucieczce. Jednak ktoś kto nigdy nie znalazł w takiej sytuacji, nie jest w stanie zrozumieć, jak ciężkie jest podjęcie takiej decyzji. To prawdziwa walka z uzależnieniem, wyczerpujący odwyk, batalia w której stawką jest twoje życie. Przy czym musisz się zmierzyć nie tylko z psychopatą, lecz często także ze wspólnymi (zmanipulowanymi) znajomymi, rodziną, systemem prawnym (gdy czeka cię sprawa rozwodowa), a przede wszystkim z własnymi emocjami.

Opisuję dziś kilka rzeczy, które mogą ci pomóc na tym etapie.

Wszystkie poniższe punkty obowiązują również w sytuacji, gdy wasz związek już został formalnie zakończony, ale nadal utrzymujesz jakąś formę kontaktu z psychopatą. (Po co ci taki kontakt? Czy przypadkiem dalej nie jest to zależność emocjonalna?)

Nie bez powodu piszę więc o ucieczce, a nie o zerwaniu z psychopatą. Zakończenie związku to tylko jeden z elementów całego procesu ucieczki...


1. Rozpraw się z wymówkami

Nie czekaj na lepszy moment, aby odejść. Taka chwila nigdy nie nadejdzie, naprawdę. Toksyczny związek to droga tylko w jednym kierunku - w dół. Lepiej już nie będzie, a najlepszy dzień na rozpoczęcie ucieczki jest DZIŚ.

Odkładanie tej decyzji to niestety typowa przypadłość. W tym samym czasie twój umysł produkuje całe mnóstwo wymówek dlaczego nie możesz tego zrobić, takich jak na przykład:

- "A może on jednak tym razem naprawdę sobie wszystko przemyślał i teraz już się zmieni? Jego słowa brzmiały naprawdę szczerze." (Wierzysz w to? Ile razy ci to obiecywał? A co się tak naprawdę od tego czasu zmieniło?)

- "Nie czuję się na siłach, teraz jestem zdruzgotana i zrozpaczona, więc poczekam aż będę się czuła lepiej" (Poważnie? Przypomnij sobie zatem jak wyglądają twoje myśli, gdy faktycznie czujesz się lepiej. Czy przypadkiem nie próbujesz się wtedy oszukiwać, że te gorsze chwile minęły już na zawsze i teraz - po pięćdziesiątej szansie i tygodniu w trakcie którego psychopata był miły - już na pewno zawsze będzie dobrze? A jak się potem wszystko kończy? Prawda jest taka, że jeśli czujesz się teraz źle, to jest to idealny moment na ucieczkę.)

- "Muszę z nim zostać dla dobra naszego dziecka" (Czy na pewno chodzi ci w tym wszystkim o dobro dziecka, czy to tylko wygodne uzasadnienie twojego braku działania? I czy dziecko na pewno bardziej skorzysta na obserwowaniu przez lata waszej chorej relacji, niż gdybyś ułożyła swoje życie na nowo - z kimś nietoksycznym, ucząc tym samym swojego dziecka szacunku do siebie i zdrowych wzorców budowania relacji?)

- "Nie dam sobie rady bez niego" (Zakładam, że nie znaliście się od urodzenia. A to znaczy, że przez pewną część swojego życia funkcjonowałaś bez niego i dawałaś sobie radę. Czemu zatem nie poradzisz sobie teraz, tym bardziej że jesteś starsza i bardziej doświadczona?)

Każda z nas jest inna, każda ma inną sytuację, więc poszczególne wymówki mogą być różne, ale w skrócie sprowadzają się do jednego: "nie mogę od niego odejść, za bardzo się boję".

Polecam w tym miejscu wykonanie ćwiczenia, które opisywałam w innej notce, tutaj:

Co ci daje toksyczny związek [Ćwiczenie]

To powinno ci trochę pomóc z rozprawieniem się z wymówkami - przynajmniej na poziomie intelektualnym.


2. Podejmij decyzję

To bardzo ważny etap. To ta chwila, gdy mówisz sobie, sama przed sobą: "TAK - chcę i postanawiam zrobić wszystko, aby zakończyć ten chory związek."

Nie musisz czuć się dobrze podejmując taką decyzję. Prawdę mówiąc, raczej będziesz czuła się fatalnie. Teraz zaczną dobijać się emocje i możesz mieć całą masę wątpliwości.

Ale wiedz, że jak najbardziej możesz pozwolić sobie odejść i uciec, pomimo tych wątpliwości, pomimo całego lęku i rozpaczy. Wcale nie musisz pozbywać się ich wszystkich. To nigdy tak nie działa i jeśli będziesz czekać na taki moment, to on nigdy nie nadejdzie. Psychopata jest przecież osobą bardzo wprawioną w manipulacji, w tym w podsycaniu twoich wątpliwości. Właściwie to ile już szans mu dałaś?

Powiedz sobie raczej coś w rodzaju - "Boję się, bo mam prawo się bać - ale mimo to odchodzę", a potem skocz na głęboką wodę. Przez chwilę może ci się wydawać, że toniesz, ale jeśli dasz sobie szansę, to na pewno z czasem odkryjesz, że to było tylko złudzenie, bo przecież pływasz doskonale.


3. Zapisz na papierze dlaczego to robisz

Najlepiej zrób to od razu, w chwili gdy zdecydowałaś o odejściu. To jest moment, gdy jesteś na niego zła, naprawdę masz dość i jesteś pewna, że teraz już musisz to zakończyć. Wypisz teraz wszystkie jego zachowania, które cię bolały, wszystkie kłamstwa, zdrady, manipulacje które odkryłaś lub o których usłyszałaś. Napisz ile razy mu uwierzyłaś i ile razy do niego wracałaś. Napisz co stało się potem. Opisz, jak się czułaś w tych chwilach. A na sam koniec - zachowaj sobie całą tę listę. Będzie ci ona pomocą za każdym razem, gdy przyjdą chwile zwątpienia (a jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że przyjdą, nawet jeśli teraz myślisz, że nie).

Pamiętaj, że z ucieczką z toksycznego związku jest zupełnie tak, jak z wychodzeniem z uzależnienia. Jednego dnia czujesz, że masz moc przenoszenia gór i zastanawiasz się dlaczego już lata wcześniej nie odeszłaś i nie zaczęłaś żyć dla siebie. A tydzień później, nawet bez wyraźnego powodu, nagle doznajesz poczucia bezsensu, zaczynasz się łamać, a twój umysł podsuwa ci hurtowo wasze ulubione smutne piosenki i sentymentalne wspomnienia najpiękniejszych chwil. Jeśli w takim momencie odbierzesz od niego przesyłkę z bukietem róż i płaczliwie-błagalnego SMS-a o ostatniej szansie, to niestety bardzo możliwe, że się złamiesz. W takich momentach sięgaj natychmiast po swoją listę i przypominaj sobie jak wygląda jego gorsza (prawdziwa) twarz.


4. Odetnij definitywnie wszystkie formy kontaktu

To bardzo ważny punkt, bez którego w praktyce nie da się rozpocząć procesu zdrowienia. Zasada "zero kontaktu" jest najważniejszą rzeczą, którą powinnaś zrobić w tym początkowym etapie i powinnaś się tym zająć od razu, jak najprędzej się tylko da. Zero kontaktu nie oznacza, że OGRANICZYSZ kontakt na przykład do jednego spotkania na tydzień, albo tylko do telefonów lub nawet samego czytania SMSów.

(Oczywiście po jakimś czasie możesz stanąć na nogi na tyle, że jakiś rzewny płaczliwy list od psychopaty nie będzie już robić na tobie wrażenia, ale nie oszukujmy się - raczej nie nastąpi to prędko. A gdy już osiągniesz ten etap, to i tak wyjdzie na jedno, bo nie będziesz odczuwać żadnej potrzeby utrzymywania kontaktu z psychopatą.)


Ale wracając do tematu, teraz podejmujesz następujące czynności:

- Jeśli mieszkasz u niego, jak najprędzej się wyprowadzasz (do rodziny, znajomych, wynajętego pokoju - tak naprawdę każda opcja będzie lepsza).

- Jeśli on mieszka u ciebie, jak najprędzej organizujesz jego wyprowadzkę. Najlepiej jeśli uda się ograniczyć z nim kontakt już na tym etapie - wtajemnicz kogoś zaufanego w sprawę i poproś o asystę w dniu, gdy komunikujesz mu, że ma się wyprowadzić. Możesz też sama spakować jego rzeczy i wystawić przed drzwi.

- Gdy zrywasz z nim, absolutnie nie zgadzasz się na żadne "ostatnie rozmowy wyjaśniające". Zerwanie przez SMSa będzie też zawsze lepszym pomysłem, niż rozmowa w cztery oczy. Może to i nieładnie, ale tu nie chodzi o to, żeby było ładnie i elegancko. Toksyczny związek to NIE jest normalny związek, który się nie udał, a ucieczka z toksycznego związku nie ma nic wspólnego ze zwykłym zerwaniem. Tu chodzi o ratowanie twojego życia.

- Jeśli jesteście małżeństwem, jak najprędzej wnosisz pozew o rozwód (najlepiej z orzeczeniem winy).

- Zmieniasz numer telefonu lub blokujesz jego numer i SMSy.

- Nie zostajesz z nim sam na sam! Gdy kontakt jest z jakichś powodów naprawdę konieczny (np. sprawa rozwodowa), organizujesz go przez osoby trzecie (np. przez prawnika). Jeśli musisz się z nim widywać z powodu wspólnego dziecka, to również przy przekazywaniu mu dziecka dbasz o obecność osoby trzeciej (np. współlokatorki, zaufanej przyjaciółki, mamy). We wszelkich innych przypadkach, kontakt zrywasz oczywiście całkowicie.

- Zmieniasz maila. Usuwasz go z Facebooka (i wszystkich innych mediów, poprzez które ma dostęp do ciebie).

- Jeśli pracowaliście wspólnie - prosisz o przeniesienie do innego działu/zespołu, lub nawet zmieniasz pracę.

- Sama nie inicjujesz kontaktu. Jeśli odczuwasz wszechogarniającą potrzebę, aby wygarnąć psychopacie trochę rzeczy - nie robisz tego. Zamiast tego bierzesz kartkę papieru i piszesz do niego list, który na końcu palisz/wyrzucasz.

- Nie słuchasz waszej wspólnej muzyki, nie chodzisz na spacery do waszych wspólnych miejsc, nie stroisz się w jego ulubioną sukienkę.

- Jeśli dostałaś od niego jakieś prezenty, wyrzucasz je do śmieci. Jeśli było tam coś wartościowego (np. biżuteria), możesz to komuś oddać lub sprzedać przez Internet.

- Ostrzegasz wspólnych znajomych. Boisz się to zrobić? To wiedz, że psychopata, któremu zależy na odnowieniu kontaktu, będzie ich prawdopodobnie błagać, aby namówili cię na spotkanie z nim, albo nawet na danie mu drugiej szansy (nawet nie musi robić tego wprost, może zacząć przesiadywać u nich i rozpaczać na pokaz licząc na to, że ci o tym opowiedzą). Trzeba ich uprzedzić, że nie życzysz sobie niczego podobnego. A jeśli to bardziej "jego znajomi" i nie masz na to wpływu? Wtedy niestety z nimi też zrywasz kontakt.


5. Znajdź kogoś, kto cię zrozumie

Jeśli masz kogoś, komu czujesz że możesz się zwierzyć - zrób to. Może to będzie ktoś z rodziny, a może udało ci się utrzymać kontakt z jakąś przyjaciółką? Przy wychodzeniu z uzależnienia, każdy potrzebuje pozytywnego wsparcia otoczenia.

Jeśli nie masz takich osób - możesz poszukać wsparcia na forach internetowych, blogach. To oczywiście nie to samo co kontakt na żywo, ale również może przynieść ci pewną ulgę i poczucie, że nie jesteś sama.

W obu powyższych sytuacjach bardzo polecam uczestnictwo w terapii, która może ci pomóc nie tylko poukładać swoje życie na nowo, lecz również sięgnąć do źródeł, poznać mechanizmy swojego działania i lepiej zrozumieć siebie. Szczególnie wartościowa może okazać się terapia grupowa, na której poznasz osoby, które znalazły się w podobnej do ciebie sytuacji. Świadomość że ktoś cię rozumie daje naprawdę ogromną moc (szczególnie gdy osoby z twojego otoczenia próbują cię w tym czasie pocieszać bezwartościowymi i wyrządzającymi więcej szkody niż pomocy słowami w rodzaju "nic takiego się przecież nie stało", "dasz radę", "no weź się w garść"). Poszukaj w swoim mieście grupy terapeutycznej dla "kobiet kochających za bardzo", a jeśli takiej nie znajdziesz (lub nie chcesz), to również terapia indywidualna może ci bardzo pomóc.


6. Uodpornij się na jego zapewnienia poprawy

Jeśli to psychopata zerwał z tobą (znajdując sobie nową ofiarę), to masz tu pewne szczęście w nieszczęściu. Jest duża szansa, że zajmie się teraz urabianiem kolejnej dziewczyny i da ci spokój na jakiś czas tak, że będziesz mogła się trochę pozbierać.

Jeśli jednak to ty zerwałaś z nim, przygotuj się na nieuchronne wielkie przedstawienia pełne łez i patetycznych teatralnych deklaracji jak bardzo on nagle zrozumiał swoje błędy oraz jak wyjątkowa była wasza relacja. Dostaniesz tonę kwiatów i miliard przeprosin (z padaniem na kolana i szlochaniem w gratisie). Może dostaniesz jakiś drogi pierścionek czy inny gadżet, a może zacznie wyć, że pragnął ci się oświadczyć. Na pewno sięgnie po coś z zestawu zagrywek, o których wie, że na ciebie skutecznie działają.

Wiedz, że to nie jest szczere (choć na pewno chciałabyś w to uwierzyć). To tylko taka totalna emocjonalna jazda bez trzymanki, która ma na celu cię złamać. A ponieważ psychopaci potrafią być bardzo przekonujący, to wszystkie punkty które opisałam wcześniej (odcięcie kontaktu, grupa wsparcia, lista jego zachowań) służą właśnie po to, aby nie dopuścić do tego jednego.


Co jeśli po raz kolejny się nabrałaś i do niego wróciłaś lub odnowiłaś kontakt?

Życie na pewno wkrótce zweryfikuje twoje działanie i czeka cię (raczej prędzej, niż później) kolejne gigantyczne rozczarowanie.

Po każdym kolejnym powrocie, po każdej kolejnej danej szansie, jest niestety coraz trudniej odejść. Tak już niestety działamy, że im więcej zasobów czemuś poświęcimy, tym trudniej jest nam się wycofać. Teraz jest ci też tym trudniej zrzucić z oczu klapki i realnie ocenić sytuację, bo inaczej będziesz musiała przyznać sama przed sobą, że wykazałaś się straszną naiwnością dając psychopacie pięćdziesiątą szansę, a to nie jest przyjemne.

Psychopata doskonale o tym wie, dlatego po każdym powrocie i szansie, pozwala sobie na coraz więcej, a ty również przesuwasz swoją granicę tolerancji wmawiając sobie, że jednak uwierzyłaś mu nie na darmo i że tym razem on naprawdę się zmieni. Oczywiście jeśli coś się zmienia, to tylko na gorsze...

Jeśli znalazłaś się w takiej sytuacji, to przede wszystkim przestań udawać, że nic się nie stało. Dałaś się znów oszukać - to niedobrze. Złamałaś słowo, które dałaś samej sobie - to jeszcze gorzej. Pomyśl - co teraz czujesz? Wstyd, złość na niego, rozczarowanie, a może wszystko po trochu? Czym cię przekonał, żebyś znów dała mu szansę? Dlaczego mu uwierzyłaś? Co możesz zrobić, aby nie dać się nabrać kolejny raz?

Ale potem dość obwiniania się. Stało się i tego już nie zmienisz. Pora powrócić do punktu pierwszego - mądrzejsza o nowe doświadczenia przystąp do kolejnego podejścia. To nie szkodzi, że już nie masz poczucia godności i jest to twoja piąta próba. To przecież prawdziwa walka o twoje własne życie, a w tej liczy się tylko przetrwanie.


piątek, 16 września 2016

Skromny dobytek psychopaty

Dziś opowiem wam trochę o tym, co psychopata posiada, a jest tego... cóż, bardzo niewiele.

Przeprowadzka psychopaty

Najłatwiej to wszystko ocenić w momencie przeprowadzki. Jeśli psychopata wprowadza się do ciebie, to prawdopodobnie od razu zauważysz, że jego dobytek jest niezwykle skromny. Jeśli ma powiedzmy, 20 lat, to oczywiście nie pomyślisz, że to podejrzane, ot po prostu jeszcze niczego się nie dorobił. Ale że facet ma na przykład z 30-40 lat, a nie posiada prawie niczego, to już jest dziwne. Oczywiście on ma na to gotową odpowiedź. Miał w życiu pecha, bo pochodzi z takiej biednej rodziny, a teraz jest zapracowany i nawet nie ma czasu na zakupy, do tego te wszystkie chore psychicznie byłe partnerki doprowadziły go do ruiny. Ale oczywiście ty jesteś inna, przy tobie ma nadzieję to wszystko nadrobić i to z nawiązką!

Pamiątki

Psychopata w zasadzie nie posiada żadnych pamiątek, albumów ze zdjęciami (chyba że czystym przypadkiem coś od kogoś dostał i nie chciało mu się tego wyrzucać). Wyjaśnienie jest oczywiste, jego deficyt emocji dotyczy również wspomnień.

Od tej zasady jest jeden wyjątek. Psychopata z dużym prawdopodobieństwem posiada kolekcję rzeczy, które zakupiły mu byłe partnerki lub "przyjaciele". Mój trzymał przez cały czas na wierzchu, wyeksponowany na widoku kubek od byłej dziewczyny, z napisami w stylu "kocham cię". Od jeszcze innej miał pamiątkową figurkę. Gdy wyprowadzał się ode mnie, również zgarnął ze sobą kilka moich prezentów. Różnica polega na tym, że dla niego te rzeczy to nie są pamiątki, lecz trofea. Przypominają mu o jego zdobyczach i skutecznych manipulacjach, podbudowują jego chore ego. Robi się to mało śmieszne, gdy zestawimy to z faktem, że ci spośród psychopatów, którzy zostali seryjnymi mordercami, również często kolekcjonują trofea po swoich byłych ofiarach, ale w tym przypadku są to np. odcięte palce, kosmyki włosów, buty...

Ściana u psychopaty

Prawdopodobnie będzie goła. Nie ma tu zdjęć znajomych czy rodziny, nie ma obrazów (chyba że jakieś były "na stanie mieszkania", ewentualnie trafisz na osobnika, który chce zgrywać artystę lub konesera sztuki).

Rośliny

Zaraz, jakie rośliny? Taki książę miałby poświęcać minutę dziennie ze swojego cennego czasu, żeby podlać jakieś zielsko? Nie ma mowy!

Książki, płyty z muzyką

Takich rzeczy również u psychopaty nie uświadczysz. Posiada może maksymalnie kilkanaście sztuk książek i płyt (a i to tylko w wyjątkowej sytuacji - np. od kogoś dostał, albo są to podręczniki i lektury szkolne). Z drugiej strony bardzo przekonująco potrafi zgrywać oczytanego / osłuchanego. Potrafi na przykład włączyć jakiś utwór i wypowiedzieć się o nim, z pozoru emocjonalnie i w całkiem zgrabnych słowach. Jeśli zaś pochwalisz się mu ulubioną książką, to kilka dni później przy odpowiedniej okazji rzuci ci cytatem z twojego ulubionego bohatera, a gdy zdziwisz się, że nie wiedziałaś, że to czytał, to dodatkowo porówna styl twojego pisarza z jakimś innym autorem i doskonale umotywuje co go w tej lekturze poruszyło.

Cały problem w tym, że jeśli psychopata cokolwiek w życiu przeczytał, to było to najwyżej jakieś krótkie streszczenie, albo opinia w internecie. Ja sama zorientowałam się co jest grane dopiero, gdy przy innych osobach zaczął wyrażać opinie o muzyce, które były skopiowanymi moimi własnymi słowami! Przez lata widziałam tylko jeden jedyny raz, jak psychopata czytał książki. Ten widok mocno mnie zszokował. Później się okazało, że autorka tych książek była znajomą jego nowej (już w tym momencie planowanej) ofiary... brrr!

Ubrania

Tu są dwie opcje:

a) Cokolwiek, co nadaje się do noszenia. Może być z mnóstwem dziur, może być brudne, bo on o to nie dba. Jeśli ma akurat coś lepszego, to najpewniej kupiła mu to mama lub któraś z byłych partnerek.

b) Wszystko co najbardziej szpanerskie i najdroższe. Jak garnitur to tylko od Armaniego, a na koszulę poniżej 1000 zł nawet nie spojrzy. Taki to książę. (Oczywiście najlepiej jeśli to ty zarobisz na jego zachcianki. W tym samym czasie tobie żałuje pieniędzy na dentystę.)

Co jeszcze może posiadać psychopata?

- Zwierzątko - przy czym będzie to albo coś w stylu agresywnego pitbulla, albo coś słodkiego i miłego (mały kotek, chomiczek). Pierwsze wynika z jego zamiłowania do agresji, drugie to narzędzia budowania wizerunku dobrego i uczuciowego człowieka.

- Laptop, gry komputerowe - jeśli mamy do czynienia z typem uzależnionym od gier. (Ale nie zdziw się jeśli ten komputer kupiła mu na kredyt mama.)

- Długi - oczywiście niezawinione, bo taki król przedsiębiorczości jak on już dawno byłby milionerem, gdyby nie ten straszliwy, okrutny los i rzecz jasna byłe partnerki.

- Siebie - to oczywiście najważniejszy punkt, który powinien tobie całkowicie wystarczyć za całą resztę!

Podsumowanie

Jesteś w stanie zaakceptować, że on niczego nie posiada? Bo miłość jest ważniejsza niż pieniądze? Bo przy nim jeszcze się wszystkiego dorobisz? Przynajmniej w tym ostatnim masz całkowitą rację. Zapewniam, że naprawdę dorobisz się mnóstwa rzeczy. Depresji i zwątpienia w swoje zdrowie psychicznie. Zagubienia i myśli samobójczych. Utraty kontaktu z rodziną, znajomymi, przyjaciółmi. Chorób psychosomatycznych. Tę listę można ciągnąć bardzo długo.

Jeszcze ważniejsze od tego czego się dorobisz, jest to, co w tym czasie utracisz, a co można ująć w jednym słowie - SIEBIE. Czy naprawdę warto?

czwartek, 1 września 2016

Mieszkanie z psychopatą

Mamy etap, gdy jesteś już oczarowana, zachwycona i zakochana. Czujesz się przy swoim partnerze tak swobodne, jak gdybyś znała go całe życie (a znacie się może ze 3 miesiące). Nagle nadchodzi ten dzień - propozycja wspólnego zamieszkania. Nieistotne, czy to on poruszył ten temat, żeby "przenieść wasz związek na nowy etap", czy zrobiłaś to ty sama wzruszona losem swojego wybranka (który ma przecież tak bardzo dość mieszkania z psychicznie chorymi rodzicami, albo z zaborczą i niezrównoważoną byłą partnerką, ewentualnie biedaczek nie ma gdzie się podziać po niespodziewanej utracie pracy). Jesteś teraz podwójnie szczęśliwa. Jesteście przecież tacy nierozłączni, jest wam ze sobą tak wspaniale, a teraz to szczęście będzie trwało już codziennie, przez całą dobę, czyż nie?

Gówno prawda, właśnie zakładasz sobie pętlę na szyję, chociaż jeszcze o tym nie wiesz.

Szukanie mieszkania

Najczęściej to psychopata wprowadza się do swojej partnerki/ofiary. W moim przypadku to ja szukałam mieszkania na wynajem, w którym moglibyśmy zamieszkać razem. On postawił tylko jeden wymóg - "ma być luksusowe". Myślałam, że swoboda wyboru gniazdka to efekt zaufania, jakim mnie obdarzył. Oczywiście prawda była inna. Już później zrozumiałam, że naprawdę trzeba by było się postarać, aby znaleźć gorszego od niego nieroba. Nie umiał, czy może raczej nigdy nie chciał sam załatwić nawet najprostszej sprawy (bo po co, skoro zawsze znajdzie się jakiś sługa, ..o, przepraszam, przyjaciel, który zrobi to za niego). Równocześnie niezbyt go obchodziły szczegóły wystroju i wyposażenia mieszkania. To oczywiście kwestia tego, że psychopata nie potrafi się cieszyć takimi rzeczami (a tłumaczyłam to sobie tym, że w ogóle faceci zwracają mniejszą uwagę na jakieś kwiatki i kolorki), ale mieszkanie musiało być oczywiście luksusowe, aby móc szpanować przed znajomymi. Gdyby nie ta chęć lansu, to mam wrażenie, że w sumie by mu wystarczyły cztery szare gołe ściany i ewentualnie jakiś materac.

Aranżacja przestrzeni

"Mój" psychopata tuż po wprowadzeniu się zajął sobie w mieszkaniu strategiczne miejsce, które odtąd było "tylko jego", co musiało być respektowane. Niech by ktoś tylko spróbował usiąść na jego miejscu... Cóż, dzielenie przestrzeni we wspólnym mieszkaniu jest normalne, no nie? Dobra, ale gdyby na tym początkowym kompromisie i podziale wszystko się skończyło, to by było jeszcze w porządku. Ale tak się jakoś złożyło, że psychopata z dnia na dzień poszerzał "swoją" przestrzeń. Robił to oczywiście stopniowo i tak powoli, że ledwo zauważalnie. Dostał od kogoś upominek? Oczywiście od razu wciskał go na półkę z moimi rzeczami. Przecież taki drobiazg mi na pewno nie przeszkadza. Kilka dni później coś tam przestawił, moje rzeczy przesunęły się o ledwo kilka centymetrów robiąc miejsce dla jego.. przecież nie zrobię afery o coś takiego, nie?

Ale prawdziwy cyrk miałam z Wielką Pasją psychola. Widzicie, mój psychol miał dość "ekscentryczne" hobby - hodowlę ptaszników. Gdy się do mnie wprowadzał, jego kolekcja liczyła około 40 sztuk. Specjalnie dla niej znalazłam mieszkanie z dodatkowym parometrowym pokoikiem gospodarczym, gdzie postawiliśmy półki na terraria, i ten właśnie pokoik psychopata dostał w całości do swojej dyspozycji. Na początku mu to niby odpowiadało.

Wkrótce nadeszła chłodna jesień i zima i książę stwierdził, że kilka pająków to gatunki bardzo ciepłolubne, a temperatura w małym pokoiku jest nieco niższa niż w salonie. Normalnie by mi nie śmiał zawracać mi głowy, ale to tylko dla dobra tych pająków, bo martwi się, że nie przeżyją zimy. Czy nie mógłby ze dwóch, no może trzech terrariów postawić wyjątkowo w salonie, tylko na czas tej jednej zimy? Potem załatwi im jakieś dogrzewanie.

Co miałam zrobić, pozwolić żeby pajączki zdechły? Zgodziłam się. Później nadeszły mrozy, a z trzech terrariów zrobiło się pięć (bo jeszcze jego ulubiony duży pająk - tak na wszelki wypadek), potem dziesięć (kilka młodych okazów też ma przecież szczególne wymagania).

Gdy zima się skończyła, okazało się, że dokupił przez czas jej trwania tyle pająków, że w pokoiku się już nie pomieszczą i muszą pozostać w salonie (w salonie stało już wtedy ze 20 terrariów), ale że stoją tu już tyle miesięcy, że przecież chyba mi nie przeszkadzają, prawda? Przecież bym mu powiedziała, gdyby przeszkadzały? W związku należy być ze sobą szczerym! No i chyba nie chciałabym ograniczać go w rozwoju jego pasji, bo wówczas musiałby poważnie przemyśleć naszą relację.

Pająki to tylko przykład, rzecz działa się również na innych płaszczyznach, ale to dobrze obrazuje sposób jego działania. "Zagarnianie" mojej przestrzeni zachodziło po prostu na każdym kroku, przy każdej sposobności, lecz tak powoli że z dnia na dzień niezauważalnie, ale w przeciągu pół roku - drastycznie. W końcu prawie nie miałam miejsca na moje rzeczy, a jego były wszędzie. Właściwie to byłam tak zabiegana, że nawet nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo...

Obowiązki domowe

Możesz się spodziewać, że po pewnym czasie (raczej wcześniej, niż później) większość obowiązków domowych znajdzie się na twojej głowie. Lepiej naucz się sprzątać, gotować, prasować, robić zakupy, zajmować się dziećmi, równocześnie będąc zadbana jak miss świata i pracując na pełen etat, a nawet gdy to wszystko osiągniesz, on i tak będzie wiecznie z ciebie niezadowolony, a jego była partnerka/mamusia/koleżanka (niepotrzebne skreślić) robi wszystko lepiej.

Ale to wszystko, podobnie jak to było z zagarnianiem przestrzeni, dzieje się stopniowo i małymi kroczkami. Na początku wspólnego mieszkania możesz jak najbardziej spodziewać się jego pomocy w codziennych sprawach, a także (a może - przede wszystkim) wielkich deklaracji, jaki on jest wspaniały i pomocny. No przecież jest gentlemanem i ma ZASADY! Zrobi ci wielkie zakupy i dostarczy do domu, bo przecież taka piękna kobieta jak ty nie będzie niczego dźwigać. Wymieni bez proszenia przepaloną żarówkę. Pierwszy będzie się rwał do wynoszenia śmieci i podkreśli, że on nie jest taki jak inni mężczyźni, uważa że obowiązkami domowymi należy się dzielić po równo. Po co to wszystko? Oczywiście to zasłona dymna.

Później nagle się okazuje, że czegoś psychopata nie zrobi. Na przykład nie może sprzątać, bo ma straszne uczulenie na kurz. Oczywiście chciałby ci pomóc, ale to nie jego wina że nie może, lekarz mu zabronił. Ostatnio gdy sprzątał to prawie się zadusił kaszlem. (Ale ponieważ pomaga w tylu innych sprawach, to w sumie nie stanowi dla ciebie problemu, że akurat ścieraniem kurzu zajmiesz się sama. Tylko odtąd pamiętaj, że musisz zetrzeć każdą drobinkę, bo ta jego straszna alergia...)

Jakiś czas później wypadły mu nadgodziny w pracy (tak przynajmniej mówi, bo choć wraca późno, to nie przynosi do domu więcej pieniędzy, ale to szczegół). Biedak jest taki zmęczony i zapracowany. Czy nie mogłabyś przez ten okres ty zająć się zakupami? Byłby też wdzięczny, gdyby po jego powrocie o 23:00 na stole czekał obiad. Wie, że może za wiele od ciebie wymaga, jest mu w sumie głupio o to prosić, ale jest taki przemęczony i tak ciężko pracuje w imię waszej wspólnej przyszłości, a to wszystko potrwa tylko miesiąc, przysięga że później ci to wynagrodzi...

Miesiąc przedłuża się do półtora, potem do dwóch...

...a potem gdy już masz dość i zabierasz go na poważną rozmowę, że trzeba coś tu zmienić, bo czujesz się przeciążona i zdenerwowana, i nie wiesz ile to ma jeszcze potrwać, nagle dowiadujesz się, że nadgodziny kończą się jutro i zamierzał ci o tym akurat dziś powiedzieć i w ramach niespodzianki wręczyć zaproszenie na uroczystą kolację do dobrej restauracji. Ale ty musiałaś zepsuć nastrój i teraz on już nie ma ochoty na żadną kolację. W ogóle to wcześniej myślał, że może na ciebie liczyć i bardzo się teraz zawiódł. (Po tej rozmowie jest ci niemiło, czujesz się głupio. A on "musi to sobie przemyśleć" i do rana już milczy obrażony. Ale pocieszasz się, że przynajmniej te cholerne nadgodziny się skończyły...)

Jutro "misio" dzwoni do ciebie w dzień i oznajmia, że wróci już o czasie. Ale czy zrobiłabyś dziś może zakupy? Akurat tak wypada, że on kończy pracę godzinę później, niż ty. Gdyby wszystko było zrobione i obiadokolacja gotowa na jego powrót, to mielibyśmy dziś wieczorem godzinę czasu więcej dla siebie wzajemnie. (Jasne, że zrobisz, jak to dobrze że przeszedł mu foch. Poza tym chce spędzić z tobą więcej czasu, więc widać jak bardzo mu na tobie zależy, to na pewno to!)

W podobny sposób, małymi kroczkami, burzone są kolejne granice, a na końcu tej drogi ty sama robisz wszystko, i nawet nie masz pojęcia w jaki sposób do tego doszło.

Co zdumiewające, przez cały czas raczej nie postrzegasz go jako bałaganiarza (mimo że w domu generuje wokół siebie chlew), ani jako leniwego gada (mimo że jego pomoc w obowiązkach domowych zdarza się naprawdę od święta), bo masz w pamięci ten początkowy okres i wielkie słowne deklaracje. To już wystarcza do zbudowania obrazu, na którym może jechać potem przez miesiące, a gdy zastosuje się to cyklicznie - to nawet lata, i wciąż tłumacząc się że bardzo chciałby pomóc, tylko akurat coś mu wypadło...

Wiedz, że jeśli w relacji z psychopatą jakaś granica została przekroczona raz (wyświadczyłaś mu jakąś przysługę, zakładając że robisz to w drodze wyjątku) - to odtąd stanie się to normą, a często twoim codziennym obowiązkiem.

Zapraszanie znajomych

Każdy ma jakichś znajomych, których chciałby czasem zaprosić do domu. Co się z tym dzieje, gdy mieszkasz z psychopatą?

a) Twoi znajomi

Po prostu zapomnij o tym. Zapomnij o przyjaciołach, znajomych, rodzinie. Masz jego i to musi ci wystarczyć.

To jasne, że tego też nie powie ci od razu. Na początku jakoś zniesie wizyty twoich przyjaciół i znajomych, ale już wkrótce usłyszysz, że on za tą czy inną osobą nie przepada i wolałby, żebyście spotykali się poza domem. (Oczywiście gdy faktycznie postanowisz spotkać się poza domem, to zarzuci ci na przykład, że go zaniedbujesz i przez ciebie wasz związek się stacza.).

Każdą osobę, którą lubisz, a która akurat jemu nie jest do niczego przydatna, przedstawi ci w negatywnym świetle ("Kasia ma coś fałszywego w oczach i widzę, że cię obmawia", "Andrzej chyba liczy na coś więcej i nie żebym był typem zazdrośnika, ale wolałbym żebyś się z nim nie spotykała", "Aga ciągle gada te kretynizmy o ciuchach i może jutro wpaść, ale tylko pod warunkiem, że uprzedzisz ją, żeby nie poruszała tego tematu", a twoja najlepsza przyjaciółka? "Powiem ci coś w sekrecie, Monika złożyła mi ostatnio niedwuznaczną propozycję, byłem tym bardzo zażenowany. Oczywiście do niczego nie doszło, jestem człowiekiem z żelaznymi zasadami moralnymi, ale lepiej żebyś wiedziała kotku jaka z niej fałszywa suka"). A na koniec - podsumowanie: "Wiesz co, kochanie, ty masz jakiegoś strasznego pecha w doborze znajomych, ale na szczęście masz mnie!"

b) Znajomi psychopaty

O ile jakichś ma, to ci oczywiście będą wpadać kiedy tylko akurat jemu się spodoba ich zaprosić. Nie masz tu nic do gadania.

c) Wspólni znajomi

Takich jeszcze ewentualnie wolno ci mieć, ale lepiej żebyś nie była z nimi za blisko i to on decyduje, kiedy przychodzą.

W ogóle zapomnij o spontanicznym zaproszeniu koleżanki na godzinę na kawę. Albo o zorganizowaniu imprezy, nawet gdy psychopata akurat wyjedzie na weekend. Ja kiedyś próbowałam zrobić to drugie. Miał wyjechać, więc postanowiłam urządzić wtedy babskie spotkanie. Nawet jeszcze nie doszło do samej imprezy, po prostu popytałam kilkoro znajomych czy przyjadą do mnie na weekend, a ponieważ dziewczyny miały już inne plany, to do spotkania nie doszło. Ale mogło! A on na nieszczęście usłyszał o tym od jednej z tych osób, a nie ode mnie. Ciąg dalszy do przewidzenia. Wielkie pretensje, że nie dbam o komunikację, że moim obowiązkiem było go o tym poinformować, że daje mu to do myślenia na temat "nas", że znów tak bardzo się zawiódł. Dodam, że taką aferę zrobił bezczelnie gdy to ja płaciłam za mieszkanie, a on mieszkał tak naprawdę u mnie "gościnnie".

Moje, twoje, nasze

Tu pokrótce, na przykładach.

a) Nasze:

"Kotku, przydałby się NAM nowy regał do NASZEGO mieszkanka, kupisz?" (Bo przecież książę nie ma wiecznie kasy, ale regał i tak będzie nasz wspólny - on daje pomysł, a ja pieniądze)

"Ale ładne mieszkanko znaleźliśmy" (Poprawka: oczywiście ja sama szukałam, znalazłam, podpisałam umowę, wyposażyłam)

b) Moje:

"Fajne mam mieszkanie, co?" (Do znajomych którzy wpadli w odwiedziny. "Ja mam, to moje, tylko moje"! Co z tego, że wynajęte i to za pieniądze kogoś innego..)

"Nie będę tolerować takiego zachowania w MOIM mieszkaniu" (Gdy zrobiłam coś co akurat się mu nie spodobało, a nie spodobać się mogło wszystko.)

c) Twoje:

"To TWOJE mieszkanie, rób co chcesz" (Gdy przyszedł rachunek za media, który trzeba zapłacić, a on się wyprowadzał do nowej ofiary)

Mieszkanie u psychopaty

To druga opcja. Bo może być i tak, że trafisz na psychopatę, który posiada własne mieszkanie i to ty wprowadzasz się do niego. Tego przypadku nie znam z autopsji, tylko z relacji innych osób, więc opiszę go tylko w kilku zdaniach.

W tej wersji jesteś po prostu jak mebel - taki nowy nabytek psychopaty. Przy każdej okazji będzie przypominał ci o tym swoim "prawie własności". Sprzeciwisz mu się w czymś? Wypomni ci, że jesteś niewdzięczna, że mieszkasz przecież u niego, albo nawet że bez niego nic nie znaczysz i pójdziesz na bruk.

W późniejszym etapie związku mogą pojawić się regularne szantaże na temat wyrzucenia cię z mieszkania.

Inne rzeczy są podobne do opcji "psychopata mieszka u ciebie" - tu również masz być służącą, sprzątaczką, modelką, osobą na każde jego skinienie.

Podsumowanie

Pamiętaj na koniec, że poszczególne toksyczne związki się różnią. Nie we wszystkich muszą wystąpić wszystkie powyższe zachowania. To, co opisuję, to doświadczenia moje i moich znajomych. Dają pewien obraz tego, czego można się spodziewać, ale szczegóły mogą być inne. Choć trzeba przyznać, że psychopaci często są wyjątkowo sztampowi, wszyscy na jeden schemat...