Czy wiesz co to jest trądzik posterydowy? Jeśli nie, to już wyjaśniam. Są takie podstępne maści, zawierające specjalne związki nazywane kortykosteroidami. Dermatolodzy czasami przepisują je na różne drobne zmiany na skórze. Osobom które użyją ich po raz pierwszy, te maści wydają się po prostu absolutnie cudownym, wspaniałym lekiem, bo działają niesłychanie szybko i w efekcie już po jednej nocy mamy śliczną, wygojoną skórę. Kto by nie chciał mieć takiej idealnej cery? Toż to marzenie każdej kobiety! Niestety wszystko ma swoją cenę, bo efekt utrzymuje się do czasu. Po pewnym czasie znów "coś" się stanie, na przykład wyskoczy pryszcz na nosie (w przeddzień wesela bliskiej przyjaciółki - typowa złośliwość losu). To jeszcze w tym momencie nie jest jakimś dużym problemem. Tylko.. jak myślisz, co wtedy robi pacjent, któremu została jeszcze prawie cała tubka tej wspaniałej maści? Oczywiście, że używa jej ponownie. Nowy kłopot też szybko znika i wszystko jest pięknie i cudownie.
Prawdziwy problem pojawia się później. Bo widzisz, takie maści stopniowo działają osłabiająco, degenerująco i uzależniająco na skórę. Niestety, jeśli nie zostało się ostrzeżonym przez lekarza, to nie tak łatwo to zauważyć, bo to nie dzieje się z dnia na dzień. Z miesiąca na miesiąc nowe zmiany na skórze wyskakują coraz częściej i są coraz większe, a pacjent myśli, że po prostu mu się pogorszyło. ("Może to przez stres, może ostatnio za mało o siebie dbałam? Albo nie, to przez kota, na pewno to wina kota!") Nie jest świadomy, że to maść jest problemem. W efekcie aplikuje sobie coraz więcej maści i robi to coraz częściej, aż w końcu musi się smarować nią cały czas, żeby jako tako wyglądać, a i tak nowe "syfy" potrafią pojawić się nieoczekiwanie, w każdej chwili.
Zauważasz tu bardzo wyraźną analogię ze związkiem z psychopatą? W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z podobnym mechanizmem powstania nieświadomego uzależnienia. Na początku taki związek (w szczególności osobom takim jak ja, które weszły w niego z nieprzepracowanymi problemami) wydaje się być lekarstwem na te wszystkie problemy i działać uzdrawiająco na rany w psychice, ale w rzeczywistości z czasem sam staje się głównym problemem. Pod wpływem różnego rodzaju drobnych nieprzyjemnych zdarzeń, krytycznych uwag, przemocy fizycznej i/lub psychicznej, manipulacji, ale subtelnych i rozłożonych na długi okres czasu, stopniowo zmienia się Twój nastrój i zachowanie. Przez to, że dzieje się to tak powoli, nie zauważasz, że to psychopata jest Twoim prawdziwym problemem. Sądzisz, że ten tak naprawdę toksyczny związek jest dla Ciebie dobry, a przyczyna Twojego złego samopoczucia leży tylko w Tobie. Ale przecież jeśli tylko okażesz trochę więcej cierpliwości, jeszcze bardziej się zaangażujesz, to wszystko już będzie dobrze. Tylko że tak naprawdę, angażując się, jedynie aplikujesz sobie coraz większe dawki toksyny. Twoje złudzenie nadal po tym wszystkim trwa, ponieważ na krótką chwilę to może zadziałać i wszystko z pozoru zaczyna się układać (to te dni, w których maść "pomogła" i masz skórę piękną i gładką niczym niemowlę). Ale to wszystko dzieje się ogromnym kosztem. Z czasem zawsze wychodzi coraz więcej "syfów", aż w końcu jest tak źle, że nie możesz już dłużej się oszukiwać...
Spytasz - jak leczy się trądzik posterydowy? Bardzo prosto, ale niestety również bardzo nieprzyjemnie. Rozwiązanie jest tylko jedno - odstawić "toksynę". Jeśli uzależnienie trwało krótko i było lekkie, to można zrobić to samemu, ale bezpieczniej jest zrobić to pod kontrolą dermatologa. Niestety tak czy inaczej kończy się to zawsze katastrofą. Najlepiej wziąć wtedy zwolnienie z pracy i nie ruszać się z domu, bo przez parę tygodni wygląda się jak ostatnie nieszczęście. Wszystkie "syfy" wychodzą naraz, cała twarz potwornie piecze i dosłownie nie da się spojrzeć na siebie w lustrze. (Chyba, że nie przeszkadzają Ci widoki jak z horroru). Czasem w tej fazie pomocniczo bierze się antybiotyk. Przez jakiś czas sytuacja tylko się pogarsza, i można zacząć panikować, że tak zostanie już na zawsze. Ale po kilku dniach, tygodniach, miesiącach (zależy jak długa była Twoja ekspozycja i jak silna toksyna), powoli syfów jest coraz mniej. Trzeba wtedy bardzo dbać o skórę, stosować dobre kremy nawilżające, ale w końcu zawsze wszystko wraca do normy i można cieszyć się z powrotem piękną twarzą. Brawo, udało Ci się wyjść z uzależnienia! Tylko jest jeszcze jedno "ale". Musisz później bardzo dbać o skórę, która po takim doświadczeniu może na bardzo długo pozostać osłabiona. Ale przede wszystkim, musisz bardzo ale to bardzo uważać, aby już nigdy w życiu nie zastosować maści ze sterydami, choćby ktoś najbardziej Ci ją zachwalał i choćby dręczyło Cię uczucie, że naprawdę bardzo jej teraz potrzebujesz..
Niestety w wychodzeniu z jakichkolwiek uzależnień nie ma drogi na skróty. Po prostu trzeba odstawić to, co Cię niszczy i zrobić to raz, porządnie (a jeśli czujesz, że będzie naprawdę źle, to zrobić to pod kontrolą lekarza). Niestety wiele osób tkwiących w toksycznych relacjach, boi się podjąć decyzji o odejściu i to nawet gdy już zdaje sobie sprawę w czym właśnie tkwi. Jeśli jesteś jedną z tych osób, to wiedz, że to naturalne, że w tym momencie może Ci się wydawać, że rzucasz się na głęboką wodę bez umiejętności pływania, że już nigdy nie będzie dobrze lub wręcz, że to wszystko Cię zabije. Wiedz jednak również, że to tylko iluzja, nieprawda, bo jeśli dasz sobie czas i naprawdę odstawisz to, co Cię niszczy i zaczniesz dbać o siebie, to z czasem będzie naprawdę dużo lepiej i później będziesz się dziwić dlaczego nie podjąłeś/podjęłaś tej decyzji dużo wcześniej.
Życzę wolności od uzależnień i jak najmniej "syfów"! :)
niedziela, 18 sierpnia 2019
poniedziałek, 1 lipca 2019
Miłość po toksycznym związku - życie po śmierci
Czy wierzycie w życie po śmierci? Ja osobiście przyznam się, że nie do końca jestem pewna co na ten temat myśleć. Z jednej strony słyszy się tak wiele historii o duchach, o ludziach którzy mieli kontakt z „tamtą stroną” lub nawet o takich, którzy sami tam byli i powrócili. Ale z drugiej strony jestem racjonalistką, która bez jasnych, namacalnych dowodów może tylko powiedzieć, że nie wie jak to tak naprawdę jest i choć bardzo chciałaby wierzyć, że śmierć nie będzie końcem istnienia, to nie może mieć pewności. Tak naprawdę przekonam się o tym dopiero jeśli sama znajdę się po tej drugiej stronie, czego zresztą się obawiam i chcę, aby ten moment nastąpił jak najpóźniej.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Ponieważ z wychodzeniem z toksycznych związków jest bardzo podobnie. Gdy jeszcze tkwi się w takiej relacji, sama myśl o jej zakończeniu wzbudza skrajne przerażenie. Nie bez powodu porównuję to tutaj do umierania. W chwili refleksji nad przyszłością myślimy, że to co mamy to już wszystko i że jeśli nasz związek się skończy, to nie będzie już później niczego więcej wartego przeżywania. Czujemy ból tak ogromnej, przytłaczającej straty, jakby nasze życie miało się skończyć. Co dopiero mówić o jakiejś nowej relacji? Po prostu nie ma mowy!
Wydaje mi się, że nie ma możliwości przekonać osoby uciekającej z toksycznego związku, że kiedyś wszystko będzie dobrze, że wszystko z czasem się ułoży (o ile oczywiście nie wróci do „psychopaty”) i znajdzie jeszcze nową miłość. To właśnie trochę jak z doświadczeniami życia po śmierci. Można takiej osobie dużo opowiadać o swoich przeżyciach, podawać przykłady innych ludzi, ale jedyne co może sprawić, że w to uwierzy, to gdy sama tego doświadczy.
Ale to o czym tak naprawdę chciałam dziś napisać, to nie samo kończenie toksycznych relacji, tylko wchodzenie w nowe związki już po ich zakończeniu – to trochę właśnie jak takie życie po śmierci. Wzięło mnie na refleksję na ten temat, ponieważ w moim własnym życiu jakiś czas temu pojawiła się nowa relacja (i mocno sobie życzę, żeby była udana!). Ale od początku.
Dwie skrajności
Po zakończeniu toksycznego związku dość łatwo jest popaść w jedną z dwóch skrajności względem nawiązywania nowych relacji. Pierwsza z takich skrajności to szukanie kogoś nowego „na już”, od razu, trochę na siłę – zmuszanie się do miłości, gdy jeszcze nie jest się w ogóle na to gotowym. Często dzieje się tak tuż po „ucieczce”, gdy próbujemy udowodnić naszemu ex, że świetnie sobie radzimy i jesteśmy szczęśliwe bez niego. (Ba, nawet po zakończeniu zdrowych relacji niektórym ludziom zdarza się tak robić, szczególnie tym osobom, które czują się stroną „pokrzywdzoną” i w ten sposób próbują odzyskać niejako dumę i poradzić sobie z poczuciem odrzucenia). Coś takiego niestety świadczy, że nadal emocjonalnie jesteśmy uwikłani w toksyczną relację, a wejście w nowy związek na tym etapie raczej nie przyniesie niczego dobrego.
Tak jak już kiedyś wspominałam, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność. Prawda jest taka, że dopiero gdy poczujesz, że nie masz najmniejszej potrzeby, aby tej drugiej stronie cokolwiek udowadniać, dopiero gdy nadejdzie dzień w którym pomyślisz, że nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia czy twój toksyczny partner jest teraz szczęśliwy czy nie, dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że jesteś w pełni wolna. (Ale jeśli ten dzień jeszcze dla Ciebie nie nastąpił, to nie martw się tym. To może zająć wiele miesięcy lub nawet lat. Mi samej zajęło to jakieś 3-4 lata i choć najpierw wyobrażałam sobie, że nie stanie się to nigdy, to ostatecznie zmiana nastąpiła tak naturalnie, że nawet nie odnotowałam dokładnego momentu).
Jeśli chodzi o drugą skrajność, to jest ona równie smutna. Jest nią zamykanie się na wszelkie uczucia i budowanie muru nieufności wobec nowych ludzi. Wynika to z przekonania, że świat jest zły i inni dążą tylko do tego, by Cię skrzywdzić i wykorzystać – i jest to niestety przekonanie nabyte na bazie doświadczenia, więc trudne do zmiany. Często pojawia się tu uogólnianie, na przykład że „wszyscy mężczyźni są źli”, albo wmawianie sobie, że „ja nie potrzebuję i nie chcę już nigdy bycia w związku”. Prawda jest jednak taka, że większość ludzi nie ma natury samotnika i wielu z nas pragnie dobrych, szczęśliwych relacji, nawet jeśli próbuje sobie wmówić, że tak nie jest. (Jeśli czytasz tego bloga, to najprawdopodobniej również należysz do tej grupy). Co w takim razie zrobić, aby uchronić się przed kolejnym rozczarowaniem?
Nie powiem, że tak po prostu otworzyć się i „zaufać ludziom”, że dać sobie (i potencjalnemu nowemu partnerowi) szansę, bo to tak naprawdę też nie o to chodzi. Nie mogę Ci obiecać, że jeśli postanowisz zostawić tamto doświadczenie za sobą i wejdziesz w nowy związek, to ten nowy na pewno okaże się wspaniały, ponieważ na to zasługujesz (a wierz mi, zasługujesz!). Prawda jest taka, że o ile część „ofiar” toksycznych związków to osoby przypadkowe, o tyle zdarzają się też osoby, które wręcz podświadomie przyciągają toksycznych partnerów i zaliczają toksyczne relacje jedną po drugiej. Wiem, że to stwierdzenie może Cię przestraszyć, ale uważam, że lepiej zdawać sobie z tego sprawę. Sądzę zresztą, że ja sama należę do takiej grupy „podwyższonego ryzyka”.
Więc co zrobić, żeby po ucieczce z toksycznego związku odnaleźć nową miłość, a później – aby na jej bazie zbudować dobrą, pozytywną relację i nie wpakować się w kolejne bagno?
Przepis na miłość
Nie mogę Ci podać tu prostego przepisu „nowa miłość krok po kroku”, ale mogę zostawić kilka wskazówek, które mam nadzieję, że okażą się pomocne.
1. Zamiast skupiać się na pracy nad relacją, skup się na pracy nad sobą.
Osobom, które nie przeżyły doświadczenia toksycznego związku, ten punkt może wydać się zbyt egoistyczny. Ale prawda jest taka, że aby móc zbudować zdrową relację z drugim człowiekiem, trzeba przede wszystkim mieć dobrą relację z samym sobą. Jeśli masz w swoim życiu poważne, nie rozwiązane problemy emocjonalne, poszukaj pomocy i nie odkładaj tego na później. Może się okazać, że jeśli je przepracujesz, to nie musisz robić już nic więcej, bo w naturalny sposób zaczniesz budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Pamiętaj przy tym, że szukanie pomocy to nie jest powód do wstydu. Nawet terapeuci, którzy zawodowo pomagają innym ludziom, sami mają swoich własnych terapeutów.
2. Miłość nie jest sensem istnienia.
Miłość jest wspaniałym, potężnym uczuciem, wartym przeżycia i doświadczenia, ale nie powinnaś traktować jej jak narkotyk, który przesłoni i osłodzi wszystkie Twoje problemy, bo one nie znikną i nadal będą wymagać przepracowania. W szczególności zaś toksyczna miłość nie jest wartością samą w sobie i nie warto jej chronić tylko z tego powodu, że jest. Miłość powinna coś dawać, wnosić pozytywne wartości w życie obydwu stron. Jeśli tak nie jest, to jest ona niestety tylko.. uzależnieniem.
3. Jedna osoba to pełna całość, a nie niepełny związek.
Nie musisz szukać nowej relacji na siłę tylko dlatego, że wszyscy Twoi znajomi mają kogoś „do pary”, ciotki dopytują kiedy weźmiesz ślub i urodzisz gromadkę dzieci, a poza tym czujesz się niezręcznie idąc sama do kina. Będąc sama wcale nie jesteś w żaden sposób gorsza od ludzi, którzy akurat teraz są w związkach. Zamiast więc panicznie poszukiwać zastępstwa, zajmij się po prostu sobą i staraj się korzystać z życia będąc singlem. Miłość pojawi się w odpowiednim czasie, sama, gdy będziesz na to gotowa. Może czeka na Ciebie tuż za rogiem i wcale nie musisz oczekiwać jej z utęsknieniem i planować strategie, po cichu podliczając sobie od ilu dni jesteś sama. Uwierz, że jesteś pełnowartościową osobą i masz prawo do szczęścia niezależnie od stanu cywilnego i od statusu związku. Poszukaj go w pierwszej kolejności w samej sobie.
4. Będąc w związku, zawsze pamiętaj o swoich potrzebach i o tym, że jesteś wystarczająco dobra i zasługujesz na wszystko co najlepsze.
Typowe w toksycznym związku jest stawianie potrzeb partnera ponad własne. W niektórych sytuacjach jest to dopuszczalne i naturalne (na przykład Twój partner złamał nogę, więc podwozisz go do szpitala, przez co spóźniasz się do pracy), w innych niestety nie (na przykład Twój partner każe Ci zerwać kontakt z Twoimi znajomymi, abyś mogła poświęcać czas tylko jemu). O mechanizmach rządzących tymi zjawiskami można by napisać osobny post. Tutaj jednak pozostawię Cię tylko z pytaniem – czy Ty sama chciałabyś, aby Twój partner robił dla Ciebie wszystko i poświęcał się, całkowicie rezygnując dla Ciebie ze swoich znajomych, pasji, zainteresowań, planów, marzeń? Czy chciałabyś być z kimś, kto nie ma w ogóle swojego charakteru i jest tylko przedłużeniem Ciebie? Raczej nie. Więc dlaczego uważasz, że rezygnowanie z Twoich własnych potrzeb pomoże w zbudowaniu dobrego związku? I jak możesz oczekiwać, że ktoś inny zadba o Twoje szczęście, jeśli nie potrafisz w pierwszej kolejności sama o nie zadbać?
5. Bądź gotowa na to, że może się nie udać i jest to naturalne.
Nie każdy związek wychodzi, nie każdy jest udany, a co więcej – nie zawsze będziesz mieć na to wpływ. Jeśli tak właśnie stanie się z nową relacją, nie myśl o tym w kategoriach jakiejś życiowej tragedii. Zamiast tego bądź zawsze gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Jeśli pokochasz kogoś, kto Cię skrzywdzi i z kim będziesz nieszczęśliwa, to powinnaś pozwolić sobie od niego odejść pomimo tego, że go kochasz. Oczywiście jest to trudne i taka decyzja zawsze boli. Ale świadomość, że jeśli będzie źle, pozwolisz sobie odejść pomimo bólu, jest bardzo oczyszczająca. Nie chodzi tu w żadnym razie o pesymizm i zakładanie z góry czarnych scenariuszy. Po prostu stawiając sobie w ten sposób sprawę, uwalniasz siebie i swoje życie od zachowania partnera (na które nie zawsze masz wpływ). Ponadto, gdy założysz, że jesteś dla siebie najważniejsza i zasługujesz na szczęście, to równocześnie będziesz bardziej skłonna dbać o swoje potrzeby i stawiać zdrowe granice w nowym związku, dzięki czemu będzie większa szansa, że taki związek się uda.
6. Zamiast analizować jaki jest partner, obserwuj swoje własne emocje.
Nie skupiaj się aż tak na analizie, czy Twój partner spełnia wszystkie cechy psychopaty i przejawia wszystkie rodzaje psychopatycznych zachowań (Jeśli twój partner jest psychopatą, to i tak zawsze znajdziesz coś, co nie przypasuje Ci do schematu. Z drugiej strony jeśli nim nie jest, to w jakiejś konkretnej sytuacji może zachować się w sposób typowy dla psychopatów). I tak naprawdę wcale nie jest takie ważne samo w sobie to, czy zwiążesz się z psychopatą, czy z normalnym, empatycznym człowiekiem. Szokujące, że piszę coś takiego? To pomyśl. Gdy ktoś Cię mocno skrzywdził, to nie ma tak naprawdę dużej różnicy pomiędzy sytuacją, gdy zrobił to celowo, z premedytacją, a gdy zrobił coś takiego "tylko" z głupoty. To co natomiast JEST najważniejsze, to jak Ty sama czujesz się w związku. To determinuje wszystko. Jeśli jesteś szczęśliwa, to wszystko jest dobrze. Jeśli nie, to musisz się przyjrzeć dlaczego, poddać sytuację analizie i podjąć kroki zaradcze. Takie podejście niekoniecznie uchroni Cię przed wejściem w związek z psychopatą (chyba, że uda Ci się go rozpoznać już w tej wczesnej fazie, gdy jeszcze wszystko jest wspaniałe). Pomoże Ci jednak zauważyć i natychmiast zareagować gdy tylko zacznie dziać się „źle”, a to uchroni Cię przed większymi szkodami.
W odróżnieniu od życia po śmierci, wiem, że jest możliwa nowa miłość po toksycznym związku. O ile jednak mamy tylko częściowo wpływ na to, czy trafimy w końcu do nieba, czy do kolejnego piekiełka, o tyle to na nas i tylko na nas leży odpowiedzialność za to, żeby w tym ostatnim nie przebywać zbyt długo...
Chciałabym ten trochę długi wpis zakończyć w tym miejscu jedną, najważniejszą myślą. Jakiś czas temu czytałam o pewnym badaniu dotyczącym szczęścia w miłości. (Niestety nie przytoczę tu źródła, ponieważ go nie pamiętam.) Badacze wzięli w nim pod uwagę dużą grupę ludzi różniących się płcią, wykształceniem, zawodem, stanem zdrowia, wiekiem, trybem życia, przekonaniami, cechami osobowości itp. Okazało się, że była jedna jedyna, najważniejsza cecha, która statystycznie najbardziej wpływała na to, czy dana osoba była w szczęśliwym związku, czy nie. Ta cecha to przekonanie „zasługuję na miłość”. Tylko tyle i aż tyle.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Ponieważ z wychodzeniem z toksycznych związków jest bardzo podobnie. Gdy jeszcze tkwi się w takiej relacji, sama myśl o jej zakończeniu wzbudza skrajne przerażenie. Nie bez powodu porównuję to tutaj do umierania. W chwili refleksji nad przyszłością myślimy, że to co mamy to już wszystko i że jeśli nasz związek się skończy, to nie będzie już później niczego więcej wartego przeżywania. Czujemy ból tak ogromnej, przytłaczającej straty, jakby nasze życie miało się skończyć. Co dopiero mówić o jakiejś nowej relacji? Po prostu nie ma mowy!
Wydaje mi się, że nie ma możliwości przekonać osoby uciekającej z toksycznego związku, że kiedyś wszystko będzie dobrze, że wszystko z czasem się ułoży (o ile oczywiście nie wróci do „psychopaty”) i znajdzie jeszcze nową miłość. To właśnie trochę jak z doświadczeniami życia po śmierci. Można takiej osobie dużo opowiadać o swoich przeżyciach, podawać przykłady innych ludzi, ale jedyne co może sprawić, że w to uwierzy, to gdy sama tego doświadczy.
Ale to o czym tak naprawdę chciałam dziś napisać, to nie samo kończenie toksycznych relacji, tylko wchodzenie w nowe związki już po ich zakończeniu – to trochę właśnie jak takie życie po śmierci. Wzięło mnie na refleksję na ten temat, ponieważ w moim własnym życiu jakiś czas temu pojawiła się nowa relacja (i mocno sobie życzę, żeby była udana!). Ale od początku.
Dwie skrajności
Po zakończeniu toksycznego związku dość łatwo jest popaść w jedną z dwóch skrajności względem nawiązywania nowych relacji. Pierwsza z takich skrajności to szukanie kogoś nowego „na już”, od razu, trochę na siłę – zmuszanie się do miłości, gdy jeszcze nie jest się w ogóle na to gotowym. Często dzieje się tak tuż po „ucieczce”, gdy próbujemy udowodnić naszemu ex, że świetnie sobie radzimy i jesteśmy szczęśliwe bez niego. (Ba, nawet po zakończeniu zdrowych relacji niektórym ludziom zdarza się tak robić, szczególnie tym osobom, które czują się stroną „pokrzywdzoną” i w ten sposób próbują odzyskać niejako dumę i poradzić sobie z poczuciem odrzucenia). Coś takiego niestety świadczy, że nadal emocjonalnie jesteśmy uwikłani w toksyczną relację, a wejście w nowy związek na tym etapie raczej nie przyniesie niczego dobrego.
Tak jak już kiedyś wspominałam, przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, tylko obojętność. Prawda jest taka, że dopiero gdy poczujesz, że nie masz najmniejszej potrzeby, aby tej drugiej stronie cokolwiek udowadniać, dopiero gdy nadejdzie dzień w którym pomyślisz, że nie ma dla Ciebie najmniejszego znaczenia czy twój toksyczny partner jest teraz szczęśliwy czy nie, dopiero wtedy będzie można powiedzieć, że jesteś w pełni wolna. (Ale jeśli ten dzień jeszcze dla Ciebie nie nastąpił, to nie martw się tym. To może zająć wiele miesięcy lub nawet lat. Mi samej zajęło to jakieś 3-4 lata i choć najpierw wyobrażałam sobie, że nie stanie się to nigdy, to ostatecznie zmiana nastąpiła tak naturalnie, że nawet nie odnotowałam dokładnego momentu).
Jeśli chodzi o drugą skrajność, to jest ona równie smutna. Jest nią zamykanie się na wszelkie uczucia i budowanie muru nieufności wobec nowych ludzi. Wynika to z przekonania, że świat jest zły i inni dążą tylko do tego, by Cię skrzywdzić i wykorzystać – i jest to niestety przekonanie nabyte na bazie doświadczenia, więc trudne do zmiany. Często pojawia się tu uogólnianie, na przykład że „wszyscy mężczyźni są źli”, albo wmawianie sobie, że „ja nie potrzebuję i nie chcę już nigdy bycia w związku”. Prawda jest jednak taka, że większość ludzi nie ma natury samotnika i wielu z nas pragnie dobrych, szczęśliwych relacji, nawet jeśli próbuje sobie wmówić, że tak nie jest. (Jeśli czytasz tego bloga, to najprawdopodobniej również należysz do tej grupy). Co w takim razie zrobić, aby uchronić się przed kolejnym rozczarowaniem?
Nie powiem, że tak po prostu otworzyć się i „zaufać ludziom”, że dać sobie (i potencjalnemu nowemu partnerowi) szansę, bo to tak naprawdę też nie o to chodzi. Nie mogę Ci obiecać, że jeśli postanowisz zostawić tamto doświadczenie za sobą i wejdziesz w nowy związek, to ten nowy na pewno okaże się wspaniały, ponieważ na to zasługujesz (a wierz mi, zasługujesz!). Prawda jest taka, że o ile część „ofiar” toksycznych związków to osoby przypadkowe, o tyle zdarzają się też osoby, które wręcz podświadomie przyciągają toksycznych partnerów i zaliczają toksyczne relacje jedną po drugiej. Wiem, że to stwierdzenie może Cię przestraszyć, ale uważam, że lepiej zdawać sobie z tego sprawę. Sądzę zresztą, że ja sama należę do takiej grupy „podwyższonego ryzyka”.
Więc co zrobić, żeby po ucieczce z toksycznego związku odnaleźć nową miłość, a później – aby na jej bazie zbudować dobrą, pozytywną relację i nie wpakować się w kolejne bagno?
Przepis na miłość
Nie mogę Ci podać tu prostego przepisu „nowa miłość krok po kroku”, ale mogę zostawić kilka wskazówek, które mam nadzieję, że okażą się pomocne.
1. Zamiast skupiać się na pracy nad relacją, skup się na pracy nad sobą.
Osobom, które nie przeżyły doświadczenia toksycznego związku, ten punkt może wydać się zbyt egoistyczny. Ale prawda jest taka, że aby móc zbudować zdrową relację z drugim człowiekiem, trzeba przede wszystkim mieć dobrą relację z samym sobą. Jeśli masz w swoim życiu poważne, nie rozwiązane problemy emocjonalne, poszukaj pomocy i nie odkładaj tego na później. Może się okazać, że jeśli je przepracujesz, to nie musisz robić już nic więcej, bo w naturalny sposób zaczniesz budować zdrowe relacje z innymi ludźmi. Pamiętaj przy tym, że szukanie pomocy to nie jest powód do wstydu. Nawet terapeuci, którzy zawodowo pomagają innym ludziom, sami mają swoich własnych terapeutów.
2. Miłość nie jest sensem istnienia.
Miłość jest wspaniałym, potężnym uczuciem, wartym przeżycia i doświadczenia, ale nie powinnaś traktować jej jak narkotyk, który przesłoni i osłodzi wszystkie Twoje problemy, bo one nie znikną i nadal będą wymagać przepracowania. W szczególności zaś toksyczna miłość nie jest wartością samą w sobie i nie warto jej chronić tylko z tego powodu, że jest. Miłość powinna coś dawać, wnosić pozytywne wartości w życie obydwu stron. Jeśli tak nie jest, to jest ona niestety tylko.. uzależnieniem.
3. Jedna osoba to pełna całość, a nie niepełny związek.
Nie musisz szukać nowej relacji na siłę tylko dlatego, że wszyscy Twoi znajomi mają kogoś „do pary”, ciotki dopytują kiedy weźmiesz ślub i urodzisz gromadkę dzieci, a poza tym czujesz się niezręcznie idąc sama do kina. Będąc sama wcale nie jesteś w żaden sposób gorsza od ludzi, którzy akurat teraz są w związkach. Zamiast więc panicznie poszukiwać zastępstwa, zajmij się po prostu sobą i staraj się korzystać z życia będąc singlem. Miłość pojawi się w odpowiednim czasie, sama, gdy będziesz na to gotowa. Może czeka na Ciebie tuż za rogiem i wcale nie musisz oczekiwać jej z utęsknieniem i planować strategie, po cichu podliczając sobie od ilu dni jesteś sama. Uwierz, że jesteś pełnowartościową osobą i masz prawo do szczęścia niezależnie od stanu cywilnego i od statusu związku. Poszukaj go w pierwszej kolejności w samej sobie.
4. Będąc w związku, zawsze pamiętaj o swoich potrzebach i o tym, że jesteś wystarczająco dobra i zasługujesz na wszystko co najlepsze.
Typowe w toksycznym związku jest stawianie potrzeb partnera ponad własne. W niektórych sytuacjach jest to dopuszczalne i naturalne (na przykład Twój partner złamał nogę, więc podwozisz go do szpitala, przez co spóźniasz się do pracy), w innych niestety nie (na przykład Twój partner każe Ci zerwać kontakt z Twoimi znajomymi, abyś mogła poświęcać czas tylko jemu). O mechanizmach rządzących tymi zjawiskami można by napisać osobny post. Tutaj jednak pozostawię Cię tylko z pytaniem – czy Ty sama chciałabyś, aby Twój partner robił dla Ciebie wszystko i poświęcał się, całkowicie rezygnując dla Ciebie ze swoich znajomych, pasji, zainteresowań, planów, marzeń? Czy chciałabyś być z kimś, kto nie ma w ogóle swojego charakteru i jest tylko przedłużeniem Ciebie? Raczej nie. Więc dlaczego uważasz, że rezygnowanie z Twoich własnych potrzeb pomoże w zbudowaniu dobrego związku? I jak możesz oczekiwać, że ktoś inny zadba o Twoje szczęście, jeśli nie potrafisz w pierwszej kolejności sama o nie zadbać?
5. Bądź gotowa na to, że może się nie udać i jest to naturalne.
Nie każdy związek wychodzi, nie każdy jest udany, a co więcej – nie zawsze będziesz mieć na to wpływ. Jeśli tak właśnie stanie się z nową relacją, nie myśl o tym w kategoriach jakiejś życiowej tragedii. Zamiast tego bądź zawsze gotowa wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Jeśli pokochasz kogoś, kto Cię skrzywdzi i z kim będziesz nieszczęśliwa, to powinnaś pozwolić sobie od niego odejść pomimo tego, że go kochasz. Oczywiście jest to trudne i taka decyzja zawsze boli. Ale świadomość, że jeśli będzie źle, pozwolisz sobie odejść pomimo bólu, jest bardzo oczyszczająca. Nie chodzi tu w żadnym razie o pesymizm i zakładanie z góry czarnych scenariuszy. Po prostu stawiając sobie w ten sposób sprawę, uwalniasz siebie i swoje życie od zachowania partnera (na które nie zawsze masz wpływ). Ponadto, gdy założysz, że jesteś dla siebie najważniejsza i zasługujesz na szczęście, to równocześnie będziesz bardziej skłonna dbać o swoje potrzeby i stawiać zdrowe granice w nowym związku, dzięki czemu będzie większa szansa, że taki związek się uda.
6. Zamiast analizować jaki jest partner, obserwuj swoje własne emocje.
Nie skupiaj się aż tak na analizie, czy Twój partner spełnia wszystkie cechy psychopaty i przejawia wszystkie rodzaje psychopatycznych zachowań (Jeśli twój partner jest psychopatą, to i tak zawsze znajdziesz coś, co nie przypasuje Ci do schematu. Z drugiej strony jeśli nim nie jest, to w jakiejś konkretnej sytuacji może zachować się w sposób typowy dla psychopatów). I tak naprawdę wcale nie jest takie ważne samo w sobie to, czy zwiążesz się z psychopatą, czy z normalnym, empatycznym człowiekiem. Szokujące, że piszę coś takiego? To pomyśl. Gdy ktoś Cię mocno skrzywdził, to nie ma tak naprawdę dużej różnicy pomiędzy sytuacją, gdy zrobił to celowo, z premedytacją, a gdy zrobił coś takiego "tylko" z głupoty. To co natomiast JEST najważniejsze, to jak Ty sama czujesz się w związku. To determinuje wszystko. Jeśli jesteś szczęśliwa, to wszystko jest dobrze. Jeśli nie, to musisz się przyjrzeć dlaczego, poddać sytuację analizie i podjąć kroki zaradcze. Takie podejście niekoniecznie uchroni Cię przed wejściem w związek z psychopatą (chyba, że uda Ci się go rozpoznać już w tej wczesnej fazie, gdy jeszcze wszystko jest wspaniałe). Pomoże Ci jednak zauważyć i natychmiast zareagować gdy tylko zacznie dziać się „źle”, a to uchroni Cię przed większymi szkodami.
W odróżnieniu od życia po śmierci, wiem, że jest możliwa nowa miłość po toksycznym związku. O ile jednak mamy tylko częściowo wpływ na to, czy trafimy w końcu do nieba, czy do kolejnego piekiełka, o tyle to na nas i tylko na nas leży odpowiedzialność za to, żeby w tym ostatnim nie przebywać zbyt długo...
Chciałabym ten trochę długi wpis zakończyć w tym miejscu jedną, najważniejszą myślą. Jakiś czas temu czytałam o pewnym badaniu dotyczącym szczęścia w miłości. (Niestety nie przytoczę tu źródła, ponieważ go nie pamiętam.) Badacze wzięli w nim pod uwagę dużą grupę ludzi różniących się płcią, wykształceniem, zawodem, stanem zdrowia, wiekiem, trybem życia, przekonaniami, cechami osobowości itp. Okazało się, że była jedna jedyna, najważniejsza cecha, która statystycznie najbardziej wpływała na to, czy dana osoba była w szczęśliwym związku, czy nie. Ta cecha to przekonanie „zasługuję na miłość”. Tylko tyle i aż tyle.
sobota, 10 listopada 2018
Notka powrotowo - jesienna
Zaczynam pisać tę notkę po długiej przerwie, z mieszanymi uczuciami. Nieco dziwnie się czuję wracając tu po tak długim czasie, ale z drugiej strony już od dawna noszę się z zamiarem napisania o kilku tematach, zwłaszcza że widzę, że nadal sporo osób odwiedza tego bloga. Czemu więc nie teraz? Będzie dziś trochę chyba chaotycznie, a trochę osobiście.
W pierwszej fazie po ucieczce z toksycznej relacji bardzo naturalną reakcją jest potrzeba wygadania się. W tej fazie bardzo pomocne są wszelkie grupy wsparcia, psycholog, rodzina, przyjaciele, ogólnie wszyscy, którzy są gotowi po prostu cię wysłuchać. Długość trwania tej fazy jest chyba indywidualna, może trwać ona tygodniami, albo całymi latami. W chwili gdy zaczynałam pisać tego bloga, znajdowałam się jeszcze gdzieś w tej fazie. Bo niby czułam się już wolna, nie tęskniłam za swoim psycho - ex, wiedziałam (i przede wszystkim czułam), że nie chcę go z powrotem w moim życiu, ale z drugiej strony nadal miałam bardzo silną potrzebę, aby o tych moich doświadczeniach mówić i zostać usłyszaną. Ale gdzieś z czasem ta potrzeba w naturalny sposób malała, a na jej miejsce pojawiły się we mnie inne rzeczy. Najważniejszą był chyba głód życia. Stąd też ta moja przerwa od pisania bloga.
Po skrajności "odcięcia od życia", jakie zafundowała mi dawna chora relacja, i jako takim ogarnięciu się i poukładaniu sobie wszystkiego, dorwała mnie chęć by to wszystko nadrobić, a najlepiej wszystko naraz. Zrobić to wszystko, czego przez poprzednie lata sobie odmawiałam lub co z różnych przyczyn zaniedbałam. Tak więc zapisałam się na siłownię, na kursy językowe, dokończyłam studia, ponadrabiałam zaległe badania, zaczęłam jeździć po Polsce i świecie i zwiedzać co popadnie, chodzić na koncerty, imprezy, czytać książki, oglądać zaległe filmy, poznawać ludzi, grać na gitarze.. a wszystko z entuzjazmem i zapałem, jaki mają chyba małe dzieci odkrywając świat po raz pierwszy. Wyjście z toksycznego związku przypomina trochę umieranie, po którym trzeba przeżyć żałobę - nad swoim życiem, straconym czasem, złudzeniami i zdeptanymi marzeniami, ale za to później przeżywa się ponowne narodziny.
Jednak chyba nie da się utrzymać takiego tempa w nieskończoność. Ostatnio poczułam zmęczenie i chęć by nieco zwolnić i tak oto siedzę sobie teraz w domu pod kocykiem, obok stoi kubek ciepłej herbaty i świeczka tworząca przyjemny nastrój w ten zimny i szary wieczór długiego listopadowego weekendu. Zajrzałam więc sobie tutaj.
Tak sobie myślę, że bardzo często po zakończeniu toksycznej relacji pojawiają się pytania - jak długo jeszcze? Jak długo będę tęsknić, kiedy przestanę o nim myśleć, kiedy przestanę o tym wszystkim mówić, kiedy i czy w ogóle będę gotowa na nową relację? Za tymi pytaniami często kryje się strach, że "tak będzie już zawsze", że już powinno się pójść dalej, że coś jest nie tak, że życie nam ucieknie, a może nawet nic nigdy już się nie zmieni. Ale mam wrażenie, że takie pytania nakładają też pewną wewnętrzną presję, która blokuje i z którą ciężko jest pójść dalej.
Jeśli ktoś z czytelników przeżywa właśnie coś takiego, to bardzo polecam spróbować takimi pytaniami zbyt mocno się nie zadręczać, a zamiast tego jak najbardziej skupić się na sobie i wsłuchiwać się w swoje potrzeby. Chcesz się komuś wypłakać, mimo że minęło np. pół roku (albo jeszcze dłużej?)? To jest w porządku. Chcesz rzucić się w wir życia? A może przeciwnie - zaszyć się na jakiś czas w domu i odpocząć od ludzi? To również jest w porządku. Wierzę, że w ten sposób, słuchając siebie, buduje się podstawy pod przyszłe dobre i zdrowe relacje, których nadejścia wcale nie trzeba przyspieszać. Być może zjawią się po prostu same, we właściwym czasie, czego wam wszystkim życzę. Tymczasem trzymajcie się ciepło. :)
W pierwszej fazie po ucieczce z toksycznej relacji bardzo naturalną reakcją jest potrzeba wygadania się. W tej fazie bardzo pomocne są wszelkie grupy wsparcia, psycholog, rodzina, przyjaciele, ogólnie wszyscy, którzy są gotowi po prostu cię wysłuchać. Długość trwania tej fazy jest chyba indywidualna, może trwać ona tygodniami, albo całymi latami. W chwili gdy zaczynałam pisać tego bloga, znajdowałam się jeszcze gdzieś w tej fazie. Bo niby czułam się już wolna, nie tęskniłam za swoim psycho - ex, wiedziałam (i przede wszystkim czułam), że nie chcę go z powrotem w moim życiu, ale z drugiej strony nadal miałam bardzo silną potrzebę, aby o tych moich doświadczeniach mówić i zostać usłyszaną. Ale gdzieś z czasem ta potrzeba w naturalny sposób malała, a na jej miejsce pojawiły się we mnie inne rzeczy. Najważniejszą był chyba głód życia. Stąd też ta moja przerwa od pisania bloga.
Po skrajności "odcięcia od życia", jakie zafundowała mi dawna chora relacja, i jako takim ogarnięciu się i poukładaniu sobie wszystkiego, dorwała mnie chęć by to wszystko nadrobić, a najlepiej wszystko naraz. Zrobić to wszystko, czego przez poprzednie lata sobie odmawiałam lub co z różnych przyczyn zaniedbałam. Tak więc zapisałam się na siłownię, na kursy językowe, dokończyłam studia, ponadrabiałam zaległe badania, zaczęłam jeździć po Polsce i świecie i zwiedzać co popadnie, chodzić na koncerty, imprezy, czytać książki, oglądać zaległe filmy, poznawać ludzi, grać na gitarze.. a wszystko z entuzjazmem i zapałem, jaki mają chyba małe dzieci odkrywając świat po raz pierwszy. Wyjście z toksycznego związku przypomina trochę umieranie, po którym trzeba przeżyć żałobę - nad swoim życiem, straconym czasem, złudzeniami i zdeptanymi marzeniami, ale za to później przeżywa się ponowne narodziny.
Jednak chyba nie da się utrzymać takiego tempa w nieskończoność. Ostatnio poczułam zmęczenie i chęć by nieco zwolnić i tak oto siedzę sobie teraz w domu pod kocykiem, obok stoi kubek ciepłej herbaty i świeczka tworząca przyjemny nastrój w ten zimny i szary wieczór długiego listopadowego weekendu. Zajrzałam więc sobie tutaj.
Tak sobie myślę, że bardzo często po zakończeniu toksycznej relacji pojawiają się pytania - jak długo jeszcze? Jak długo będę tęsknić, kiedy przestanę o nim myśleć, kiedy przestanę o tym wszystkim mówić, kiedy i czy w ogóle będę gotowa na nową relację? Za tymi pytaniami często kryje się strach, że "tak będzie już zawsze", że już powinno się pójść dalej, że coś jest nie tak, że życie nam ucieknie, a może nawet nic nigdy już się nie zmieni. Ale mam wrażenie, że takie pytania nakładają też pewną wewnętrzną presję, która blokuje i z którą ciężko jest pójść dalej.
Jeśli ktoś z czytelników przeżywa właśnie coś takiego, to bardzo polecam spróbować takimi pytaniami zbyt mocno się nie zadręczać, a zamiast tego jak najbardziej skupić się na sobie i wsłuchiwać się w swoje potrzeby. Chcesz się komuś wypłakać, mimo że minęło np. pół roku (albo jeszcze dłużej?)? To jest w porządku. Chcesz rzucić się w wir życia? A może przeciwnie - zaszyć się na jakiś czas w domu i odpocząć od ludzi? To również jest w porządku. Wierzę, że w ten sposób, słuchając siebie, buduje się podstawy pod przyszłe dobre i zdrowe relacje, których nadejścia wcale nie trzeba przyspieszać. Być może zjawią się po prostu same, we właściwym czasie, czego wam wszystkim życzę. Tymczasem trzymajcie się ciepło. :)
wtorek, 2 maja 2017
Jak mogę pomóc ofierze psychopaty?
Pytanie z tematu często przewija się w mailach, które do mnie piszecie. "Moja siostra / córka / przyjaciółka tkwi w toksycznym związku. W jaki sposób mogę jej pomóc?"
Temat jest niestety trudny i delikatny i jest bardzo wiele czynników, które utrudniają niesienie takiej pomocy. Pomagać jednak oczywiście warto mimo to. Jestem zresztą zdania, że zawsze należy reagować na przemoc, bo bierność jest niejako cichym przyzwoleniem, a toksyczny związek jest zawsze pełen różnych form przemocy. Pozytywne wsparcie jest czymś, co może pomóc ofierze wydostać się z sieci manipulacji, przyspieszyć proces jej odejścia od toksycznego partnera i zdrowienia. Niestety niewłaściwie podjęta próba wsparcia może przynieść wręcz odwrotny skutek...
Problemy przy próbie pomocy
- Możesz nie zdawać sobie sprawy co się dzieje.
Ofiary przemocy bardzo rzadko dają wyraźne sygnały, a jeszcze rzadziej proszą wprost o pomoc. Jeśli byłaś z taką osobą blisko i znasz ją dobrze, to oczywiście i tak zauważysz zmiany w jej zachowaniu, ale bez konkretów może być ciężko jej pomóc. Coś się dzieje, ale trudno reagować nie znając szczegółów. Jeżeli podejrzewasz (i tylko podejrzewasz), że coś jest nie tak, to najpierw powinnaś spróbować dowiedzieć się więcej. Najlepszym wyjściem jest oczywiście szczera rozmowa z osobą, o którą się martwisz.
- Ofiary przemocy odczuwają wstyd i niechętnie mówią o swoich przeżyciach.
...i to jest pewien problem z tą szczerą rozmową. Możliwe, że ta osoba zwierzy ci się ze swoich kłopotów, ale bardzo możliwe jest również, że wszystkiemu zaprzeczy i będzie cię zapewniać, że wszystko jest w porządku i niepotrzebnie się martwisz, albo stwierdzi że nie chce i nie potrzebuje twojej pomocy. Co zrobić? Rzecz jasna zachęcić ją do mówienia, wyrazić swoją troskę, obiecać że może ci zaufać. Jednak na pewno nie należy za mocno naciskać. Jeżeli zachęcanie do zwierzeń nie powiedzie się, uszanuj jej decyzję, ale zapewnij, że jeśli będzie potrzebować rozmowy, to wystarczy że da znać i będziesz tam dla niej, ponieważ zależy ci na niej i martwisz się.
- Psychopata może dowiedzieć się o waszej rozmowie i zareagować.
Niestety jest bardzo duża szansa, że ofiara psychopaty powtórzy mu waszą rozmowę, a wówczas psychopata na pewno zareaguje. Jak? Najprawdopodobniej spróbuje uciąć wasz kontakt i będzie przekonywać osobę, której pragniesz pomóc, że jesteś jej wrogiem, że wtrącasz się lub pragniesz ją kontrolować. Może opowiedzieć jej jakieś kłamstwa na twój temat, a w pewnych przypadkach - gdy odbierze cię jako realne zagrożenie dla swojej pozycji - może nawet próbować dyskredytować cię w oczach innych osób z waszego otoczenia. Należy się z tym liczyć. W żadnym razie nie obwiniaj wówczas ofiary. Jeżeli ona sama zapragnie zerwać z tobą kontakt, wyjaśnij jej, że to co usłyszała od psychopaty to nieprawda i że z twojej strony kontakt nie jest zerwany, że jeśli będzie potrzebować, to może odezwać się do ciebie w każdej chwili.
- Ofiara będzie prawdopodobnie niechętna do zmian.
Na pewno liczysz na to, że wyjaśnisz jej, że powinna zmienić swoje życie, po czym ona nagle zrozumie że masz rację, dozna olśnienia, odejdzie od psychopaty i będzie żyła długo i szczęśliwie, a ty zostaniesz jej wybawczynią. Otóż nie. Tak jak alkoholik tkwiący w nałogu, tak i osoba w toksycznym związku będzie prawdopodobnie zaprzeczać, że ma problem (nie tylko tobie, również przed samą sobą). A jeśli nawet przyzna, że jest źle, to wciąż będzie bardzo wiele czynników, które utrudniają jej zmiany, takich jak uzależnienie psychiczne i/lub finansowe od partnera, wspólne dzieci, strach o przyszłość i wiele innych. Przygotuj się więc na to, że twoja pomoc nie będzie raczej jednorazową rozmową, lecz długofalowym wsparciem.
Ale co tak właściwie możesz zrobić? Jak pomóc komuś, kto tkwi głęboko w Matriksie i nie jest pewien, co jest fikcją, a co rzeczywistością? Jak pomóc komuś kto był być może latami poddawany manipulacjom i praniu mózgu? Przede wszystkim..
Przygotuj się do tej rozmowy
Zaplanuj na spokojnie miejsce i czas. Powinnyście spotkać się sam na sam, w jakimś przytulnym i bezpiecznym miejscu, by twoja rozmówczyni nie poczuła się przytłoczona. Może być to jej mieszkanie lub twoje mieszkanie. Może być też park lub inne spokojne miejsce. Najważniejsze, by przy rozmowie nie było psychopaty - sprawcy przemocy i byście dysponowały wystarczającą ilością czasu.
Przemyśl ogólnie co takiego powiesz, o co zapytasz. Jeśli ci to pomoże, wypisz sobie sygnały, zachowania, sytuacje, które cię zaniepokoiły.
Określ również zakres pomocy, jakiej jesteś gotowa udzielić, by nie obiecać później nic ponad to. Wydaje się to banalne i oczywiste, ale to bardzo ważne. Później jeżeli zaoferujesz konkretną pomoc i ofiara się na nią zgodzi - nie wycofuj się z niej. Jeśli zaoferujesz, że przez przejściowy okres mogłaby mieszkać u ciebie, nie mów potem że nie. Jeśli deklarujesz, że zawsze będzie mogła zadzwonić i porozmawiać, niech tak będzie naprawdę. W innym razie może poczuć się oszukana i rozczarowana i odrzucić twoją pomoc w ogóle.
Skoro już mówimy o samej rozmowie, to...
Nie oceniaj
Główną zasadą, którą powinnaś się kierować, jest NIE OCENIANIE ofiary. Co to tak właściwie oznacza? Nie atakuj jej słownie, nie wymądrzaj się, nie podejmuj decyzji za nią. Nie mów jej że jest głupia, bo związała się z kimś takim jak ten okropny psychol. (Uwaga! Nie mów też na przykład, że jest zbyt ładna i zbyt dobra, by dzielić życie z kimś takim jak on. To też jest ocenianie!) Nie opowiadaj, co ty byś zrobiła na jej miejscu i nie udzielaj cudownych rad. Nie planuj za nią, nie mów że musi odejść od niego i zamieszkać u ciebie, ciocia Kasia pomoże zająć się dziećmi, a wujek Michał napisze jej wniosek rozwodowy. Nie krytykuj jej decyzji nawet, gdyby po rozmowie stwierdziła, że nie odejdzie od psychopaty.
Dlaczego? Ponieważ NIE jesteś wszechwiedząca i tak naprawdę nie wiesz dokładnie, co ona czuje i dlaczego tkwi w toksycznym związku, możesz się jedynie domyślać. Ponieważ mówienie co byś zrobiła na jej miejscu to wyraz arogancji, a usłyszenie takiego stwierdzenia może sprawić, że twoja rozmówczyni poczuje się oceniona jako idiotka, która sama nie potrafi dojść do oczywistych wniosków. (Które tak nawiasem mówiąc wcale nie muszą być oczywiste. Nie jesteś nią i nie masz pełnego obrazu sytuacji, więc podejdź do tego wszystkiego z pokorą.) Wreszcie, ponieważ to jej życie, jej decyzje, a ty nie masz prawa podejmować ich za nią. Nawet jeśli będą inne niż pragniesz, nawet jeśli wiesz że to co robi nie będzie dla niej dobre, nie masz prawa się narzucać. Nigdy też nie stawiaj ofiary przed wyborem "ja albo psychopata". To tylko wzmocni jej poczucie zagrożenia. Jeśli będziesz naciskać, możesz ją tylko spłoszyć lub zrazić do siebie, co skończy się w ten sposób, że odsunie się od ciebie, a wówczas już na pewno w żaden sposób jej nie pomożesz.
W żadnym razie nie obwiniaj jej za przemoc, której doświadcza/doświadczyła. To jest dokładnie ta rzecz, którą robi psychopata, a mówiąc jej że to jej wina (bo nie odeszła, nie obroniła się itp.), tym bardziej ułatwisz mu zadanie. Nie każ jej szukać pozytywów, nie rzucaj jakimiś frazesami, że wina w nieudanych związkach leży zazwyczaj po obu stronach. Relacja z psychopatą nie jest typowym związkiem.
Dlaczego tak bardzo naciskam na to nie narzucanie się? Ponieważ podjęcie samodzielnej decyzji o odejściu to bardzo ważny punkt zwrotny zdrowienia. Jeśli zrobisz to za nią, zmusisz ją do tego siłą i przytłoczysz ją, to niejako wejdziesz w tę samą rolę, w której wcześniej obsadzony był psychopata - w rolę nieomylnego mentora i kierownika czyjegoś życia. Tymczasem chodzi o to, żeby ofiara odzyskała samodzielność, pewność siebie i kontrolę nad własnym życiem, inaczej tak naprawdę niewiele się zmieni. Nawet jeżeli twoje słowa przyniosłyby efekt i odeszłaby od partnera - psychopaty, to nadal będzie nieszczęśliwa, a za jakiś czas albo wróci do swojego przemocowca, albo znajdzie nowego, z którym powtórzy ten sam schemat. A to tylko w najlepszym razie. Bo bardziej prawdopodobna opcja jest taka, że nie wskórasz niczego, a po najbliższej rozmowie z psychopatą, za jego namową skreśli cię ze swojego życia. Psychopata będzie miał doskonały argument, że wtrącasz się i pragniesz ją kontrolować. Co więcej - będzie miał rację. Pamiętaj, że nie masz prawa kontrolować nikogo, nawet "dla jego dobra". To jest jej życie i jej kryzys i musi wyjść z niego sama. Jak głosi powiedzenie, nie dawaj ryby, daj wędkę.
Wiemy już czego nie robić. Co zatem warto zrobić w czasie takiej rozmowy?
Wysłuchaj uważnie i zachęcaj do mówienia
Przede wszystkim - wysłuchaj, co druga osoba ma do powiedzenia. Otwórz się na to, co mówi. Włącz swoją empatię. Nie neguj niczego. Dla osób po traumatycznych przeżyciach bardzo ważna jest świadomość, że jest ktoś, kto im wierzy. Słuchanie samo w sobie bardzo wiele znaczy. Takie prawdziwe słuchanie, bez dawania rad i bez oceniania. Możesz też zadawać jej pytania, zachęcać do mówienia, okazywać zainteresowanie.
Warto zapewniać o swoim wsparciu. Moim zdaniem powinnaś też jasno i mocno wyrazić swoje własne uczucia związane z sytuacjami, o których słyszysz - troski, współczucia, smutku, złości. Przecież na pewno jesteś zła, gdy słyszysz o tym, że ważna dla ciebie osoba została zdradzona, oszukana, uderzona itp. Nie oceniaj ofiary i jej zachowania, ale możesz okazywać reakcje na sytuacje. To może pomóc osobie żyjącej w "Matriksie", która być może po miesiącach lub latach prania mózgu zatraciła zdolność do właściwej oceny rzeczywistości, w której żyje i może jej się wydawać, że to jej wina lub może nie być pewna, które rzeczy są jeszcze normalne, a które już chore.
Kolejną rzeczą, którą możesz zrobić, to zachęcić ją do odkrycia co i w jaki sposób chciałaby zmienić w swoim życiu. Zachęć ją do wyrażania własnych pragnień i obaw. Zamiast mówić - "Odejdź od niego jeszcze dziś!", spytaj czy nigdy nie myślała o odejściu, czego się w związku z tym boi i dlaczego.
Zachęć do szukania pomocy
Możesz zasugerować, że mógłby jej pomóc psychoterapeuta i że wiele osób w kryzysie korzysta z takich usług. Możesz zaoferować, że jeśli zechce iść na policję to pójdziesz tam wraz z nią (co warto zrobić, gdy w jej relacji jest obecna również przemoc fizyczna albo groźby). Możesz podrzucić numer do jakiegoś telefonu zaufania dla ofiar przemocy albo polecić zaufanego prawnika do spraw rozwodowych. Ale nie rób tego wszystkiego nachalnie. Możesz przedstawić możliwości, ale raczej zachęć ją do sformułowania własnego planu i własnych wniosków, niż planuj za nią. Warto też podesłać jej linki do blogów (np. mojego) lub podrzucić jakąś książkę na temat toksycznych związków (polecam "Moje dwie głowy" Mai Friedrich - pozycja, która pomogła wielu kobietom wyjść z kryzysu). Pytaj zresztą wprost, w jaki sposób jeszcze możesz jej pomóc.
Nie wierz psychopacie
Jeśli psychopata spróbuje cię przekonywać, że wina za "kryzys w związku" nie leży po jego stronie, w żadnym razie mu nie wierz. Możesz się obruszyć na taką sugestię z mojej strony i uznać to za niemożliwe, ale pamiętaj, że to często naprawdę doskonali aktorzy mający za sobą lata doświadczeń i potrafią bardzo przekonująco zgrywać troskę oraz kłamać wymyślając kolejne historyjki bez mrugnięcia okiem. Są tak skuteczni, że niekiedy mogą nawet podburzyć twoje zaufanie do osoby, której początkowo pragnęłaś pomóc i sprawić, że zwątpisz w jej opowieści. Dlatego trzymaj się od niego jak najdalej. Nie udzielaj mu żadnych informacji, a najlepiej nie rozmawiaj z nim w ogóle. Zasada "zero kontaktu", o której pisałam już w wielu notkach, sprawdza się nie tylko dla ofiar psychopatów, jest o wiele bardziej uniwersalna.
W sytuacji zagrożenia życia..
Większość psychopatów prędzej czy później w obliczu porażki olewa swój poprzedni "obiekt" i idzie szukać sobie nowej ofiary. Ale jest też grupa takich, którzy mogą zareagować inaczej. Te jednostki są pozbawione sumienia i w związku z tym zdolne są do przemocy fizycznej, okaleczenia lub nawet morderstwa - i to z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem. Jeśli masz podejrzenie, że partner osoby, którą pragniesz ratować, naprawdę może zrobić jej nieodwracalną fizyczną krzywdę (np. wcześniej ją pobił, albo grozi jej śmiercią), to powinnaś zadziałać nieco bardziej zdecydowanie. Dotyczy to również sytuacji, gdy masz podejrzenie, że ofiara jest w głębokiej depresji, nie widzi absolutnie żadnego wyjścia i planuje popełnić samobójstwo. W tym przypadku polecam dodatkowo szybki kontakt z jakąś linią wsparcia, a w sytuacji naprawdę kryzysowej - z policją. Niekiedy nawet osoba wspierająca potrzebuje wsparcia!
Temat jest niestety trudny i delikatny i jest bardzo wiele czynników, które utrudniają niesienie takiej pomocy. Pomagać jednak oczywiście warto mimo to. Jestem zresztą zdania, że zawsze należy reagować na przemoc, bo bierność jest niejako cichym przyzwoleniem, a toksyczny związek jest zawsze pełen różnych form przemocy. Pozytywne wsparcie jest czymś, co może pomóc ofierze wydostać się z sieci manipulacji, przyspieszyć proces jej odejścia od toksycznego partnera i zdrowienia. Niestety niewłaściwie podjęta próba wsparcia może przynieść wręcz odwrotny skutek...
Problemy przy próbie pomocy
- Możesz nie zdawać sobie sprawy co się dzieje.
Ofiary przemocy bardzo rzadko dają wyraźne sygnały, a jeszcze rzadziej proszą wprost o pomoc. Jeśli byłaś z taką osobą blisko i znasz ją dobrze, to oczywiście i tak zauważysz zmiany w jej zachowaniu, ale bez konkretów może być ciężko jej pomóc. Coś się dzieje, ale trudno reagować nie znając szczegółów. Jeżeli podejrzewasz (i tylko podejrzewasz), że coś jest nie tak, to najpierw powinnaś spróbować dowiedzieć się więcej. Najlepszym wyjściem jest oczywiście szczera rozmowa z osobą, o którą się martwisz.
- Ofiary przemocy odczuwają wstyd i niechętnie mówią o swoich przeżyciach.
...i to jest pewien problem z tą szczerą rozmową. Możliwe, że ta osoba zwierzy ci się ze swoich kłopotów, ale bardzo możliwe jest również, że wszystkiemu zaprzeczy i będzie cię zapewniać, że wszystko jest w porządku i niepotrzebnie się martwisz, albo stwierdzi że nie chce i nie potrzebuje twojej pomocy. Co zrobić? Rzecz jasna zachęcić ją do mówienia, wyrazić swoją troskę, obiecać że może ci zaufać. Jednak na pewno nie należy za mocno naciskać. Jeżeli zachęcanie do zwierzeń nie powiedzie się, uszanuj jej decyzję, ale zapewnij, że jeśli będzie potrzebować rozmowy, to wystarczy że da znać i będziesz tam dla niej, ponieważ zależy ci na niej i martwisz się.
- Psychopata może dowiedzieć się o waszej rozmowie i zareagować.
Niestety jest bardzo duża szansa, że ofiara psychopaty powtórzy mu waszą rozmowę, a wówczas psychopata na pewno zareaguje. Jak? Najprawdopodobniej spróbuje uciąć wasz kontakt i będzie przekonywać osobę, której pragniesz pomóc, że jesteś jej wrogiem, że wtrącasz się lub pragniesz ją kontrolować. Może opowiedzieć jej jakieś kłamstwa na twój temat, a w pewnych przypadkach - gdy odbierze cię jako realne zagrożenie dla swojej pozycji - może nawet próbować dyskredytować cię w oczach innych osób z waszego otoczenia. Należy się z tym liczyć. W żadnym razie nie obwiniaj wówczas ofiary. Jeżeli ona sama zapragnie zerwać z tobą kontakt, wyjaśnij jej, że to co usłyszała od psychopaty to nieprawda i że z twojej strony kontakt nie jest zerwany, że jeśli będzie potrzebować, to może odezwać się do ciebie w każdej chwili.
- Ofiara będzie prawdopodobnie niechętna do zmian.
Na pewno liczysz na to, że wyjaśnisz jej, że powinna zmienić swoje życie, po czym ona nagle zrozumie że masz rację, dozna olśnienia, odejdzie od psychopaty i będzie żyła długo i szczęśliwie, a ty zostaniesz jej wybawczynią. Otóż nie. Tak jak alkoholik tkwiący w nałogu, tak i osoba w toksycznym związku będzie prawdopodobnie zaprzeczać, że ma problem (nie tylko tobie, również przed samą sobą). A jeśli nawet przyzna, że jest źle, to wciąż będzie bardzo wiele czynników, które utrudniają jej zmiany, takich jak uzależnienie psychiczne i/lub finansowe od partnera, wspólne dzieci, strach o przyszłość i wiele innych. Przygotuj się więc na to, że twoja pomoc nie będzie raczej jednorazową rozmową, lecz długofalowym wsparciem.
Ale co tak właściwie możesz zrobić? Jak pomóc komuś, kto tkwi głęboko w Matriksie i nie jest pewien, co jest fikcją, a co rzeczywistością? Jak pomóc komuś kto był być może latami poddawany manipulacjom i praniu mózgu? Przede wszystkim..
Przygotuj się do tej rozmowy
Zaplanuj na spokojnie miejsce i czas. Powinnyście spotkać się sam na sam, w jakimś przytulnym i bezpiecznym miejscu, by twoja rozmówczyni nie poczuła się przytłoczona. Może być to jej mieszkanie lub twoje mieszkanie. Może być też park lub inne spokojne miejsce. Najważniejsze, by przy rozmowie nie było psychopaty - sprawcy przemocy i byście dysponowały wystarczającą ilością czasu.
Przemyśl ogólnie co takiego powiesz, o co zapytasz. Jeśli ci to pomoże, wypisz sobie sygnały, zachowania, sytuacje, które cię zaniepokoiły.
Określ również zakres pomocy, jakiej jesteś gotowa udzielić, by nie obiecać później nic ponad to. Wydaje się to banalne i oczywiste, ale to bardzo ważne. Później jeżeli zaoferujesz konkretną pomoc i ofiara się na nią zgodzi - nie wycofuj się z niej. Jeśli zaoferujesz, że przez przejściowy okres mogłaby mieszkać u ciebie, nie mów potem że nie. Jeśli deklarujesz, że zawsze będzie mogła zadzwonić i porozmawiać, niech tak będzie naprawdę. W innym razie może poczuć się oszukana i rozczarowana i odrzucić twoją pomoc w ogóle.
Skoro już mówimy o samej rozmowie, to...
Nie oceniaj
Główną zasadą, którą powinnaś się kierować, jest NIE OCENIANIE ofiary. Co to tak właściwie oznacza? Nie atakuj jej słownie, nie wymądrzaj się, nie podejmuj decyzji za nią. Nie mów jej że jest głupia, bo związała się z kimś takim jak ten okropny psychol. (Uwaga! Nie mów też na przykład, że jest zbyt ładna i zbyt dobra, by dzielić życie z kimś takim jak on. To też jest ocenianie!) Nie opowiadaj, co ty byś zrobiła na jej miejscu i nie udzielaj cudownych rad. Nie planuj za nią, nie mów że musi odejść od niego i zamieszkać u ciebie, ciocia Kasia pomoże zająć się dziećmi, a wujek Michał napisze jej wniosek rozwodowy. Nie krytykuj jej decyzji nawet, gdyby po rozmowie stwierdziła, że nie odejdzie od psychopaty.
Dlaczego? Ponieważ NIE jesteś wszechwiedząca i tak naprawdę nie wiesz dokładnie, co ona czuje i dlaczego tkwi w toksycznym związku, możesz się jedynie domyślać. Ponieważ mówienie co byś zrobiła na jej miejscu to wyraz arogancji, a usłyszenie takiego stwierdzenia może sprawić, że twoja rozmówczyni poczuje się oceniona jako idiotka, która sama nie potrafi dojść do oczywistych wniosków. (Które tak nawiasem mówiąc wcale nie muszą być oczywiste. Nie jesteś nią i nie masz pełnego obrazu sytuacji, więc podejdź do tego wszystkiego z pokorą.) Wreszcie, ponieważ to jej życie, jej decyzje, a ty nie masz prawa podejmować ich za nią. Nawet jeśli będą inne niż pragniesz, nawet jeśli wiesz że to co robi nie będzie dla niej dobre, nie masz prawa się narzucać. Nigdy też nie stawiaj ofiary przed wyborem "ja albo psychopata". To tylko wzmocni jej poczucie zagrożenia. Jeśli będziesz naciskać, możesz ją tylko spłoszyć lub zrazić do siebie, co skończy się w ten sposób, że odsunie się od ciebie, a wówczas już na pewno w żaden sposób jej nie pomożesz.
W żadnym razie nie obwiniaj jej za przemoc, której doświadcza/doświadczyła. To jest dokładnie ta rzecz, którą robi psychopata, a mówiąc jej że to jej wina (bo nie odeszła, nie obroniła się itp.), tym bardziej ułatwisz mu zadanie. Nie każ jej szukać pozytywów, nie rzucaj jakimiś frazesami, że wina w nieudanych związkach leży zazwyczaj po obu stronach. Relacja z psychopatą nie jest typowym związkiem.
Dlaczego tak bardzo naciskam na to nie narzucanie się? Ponieważ podjęcie samodzielnej decyzji o odejściu to bardzo ważny punkt zwrotny zdrowienia. Jeśli zrobisz to za nią, zmusisz ją do tego siłą i przytłoczysz ją, to niejako wejdziesz w tę samą rolę, w której wcześniej obsadzony był psychopata - w rolę nieomylnego mentora i kierownika czyjegoś życia. Tymczasem chodzi o to, żeby ofiara odzyskała samodzielność, pewność siebie i kontrolę nad własnym życiem, inaczej tak naprawdę niewiele się zmieni. Nawet jeżeli twoje słowa przyniosłyby efekt i odeszłaby od partnera - psychopaty, to nadal będzie nieszczęśliwa, a za jakiś czas albo wróci do swojego przemocowca, albo znajdzie nowego, z którym powtórzy ten sam schemat. A to tylko w najlepszym razie. Bo bardziej prawdopodobna opcja jest taka, że nie wskórasz niczego, a po najbliższej rozmowie z psychopatą, za jego namową skreśli cię ze swojego życia. Psychopata będzie miał doskonały argument, że wtrącasz się i pragniesz ją kontrolować. Co więcej - będzie miał rację. Pamiętaj, że nie masz prawa kontrolować nikogo, nawet "dla jego dobra". To jest jej życie i jej kryzys i musi wyjść z niego sama. Jak głosi powiedzenie, nie dawaj ryby, daj wędkę.
Wiemy już czego nie robić. Co zatem warto zrobić w czasie takiej rozmowy?
Wysłuchaj uważnie i zachęcaj do mówienia
Przede wszystkim - wysłuchaj, co druga osoba ma do powiedzenia. Otwórz się na to, co mówi. Włącz swoją empatię. Nie neguj niczego. Dla osób po traumatycznych przeżyciach bardzo ważna jest świadomość, że jest ktoś, kto im wierzy. Słuchanie samo w sobie bardzo wiele znaczy. Takie prawdziwe słuchanie, bez dawania rad i bez oceniania. Możesz też zadawać jej pytania, zachęcać do mówienia, okazywać zainteresowanie.
Warto zapewniać o swoim wsparciu. Moim zdaniem powinnaś też jasno i mocno wyrazić swoje własne uczucia związane z sytuacjami, o których słyszysz - troski, współczucia, smutku, złości. Przecież na pewno jesteś zła, gdy słyszysz o tym, że ważna dla ciebie osoba została zdradzona, oszukana, uderzona itp. Nie oceniaj ofiary i jej zachowania, ale możesz okazywać reakcje na sytuacje. To może pomóc osobie żyjącej w "Matriksie", która być może po miesiącach lub latach prania mózgu zatraciła zdolność do właściwej oceny rzeczywistości, w której żyje i może jej się wydawać, że to jej wina lub może nie być pewna, które rzeczy są jeszcze normalne, a które już chore.
Kolejną rzeczą, którą możesz zrobić, to zachęcić ją do odkrycia co i w jaki sposób chciałaby zmienić w swoim życiu. Zachęć ją do wyrażania własnych pragnień i obaw. Zamiast mówić - "Odejdź od niego jeszcze dziś!", spytaj czy nigdy nie myślała o odejściu, czego się w związku z tym boi i dlaczego.
Zachęć do szukania pomocy
Możesz zasugerować, że mógłby jej pomóc psychoterapeuta i że wiele osób w kryzysie korzysta z takich usług. Możesz zaoferować, że jeśli zechce iść na policję to pójdziesz tam wraz z nią (co warto zrobić, gdy w jej relacji jest obecna również przemoc fizyczna albo groźby). Możesz podrzucić numer do jakiegoś telefonu zaufania dla ofiar przemocy albo polecić zaufanego prawnika do spraw rozwodowych. Ale nie rób tego wszystkiego nachalnie. Możesz przedstawić możliwości, ale raczej zachęć ją do sformułowania własnego planu i własnych wniosków, niż planuj za nią. Warto też podesłać jej linki do blogów (np. mojego) lub podrzucić jakąś książkę na temat toksycznych związków (polecam "Moje dwie głowy" Mai Friedrich - pozycja, która pomogła wielu kobietom wyjść z kryzysu). Pytaj zresztą wprost, w jaki sposób jeszcze możesz jej pomóc.
Nie wierz psychopacie
Jeśli psychopata spróbuje cię przekonywać, że wina za "kryzys w związku" nie leży po jego stronie, w żadnym razie mu nie wierz. Możesz się obruszyć na taką sugestię z mojej strony i uznać to za niemożliwe, ale pamiętaj, że to często naprawdę doskonali aktorzy mający za sobą lata doświadczeń i potrafią bardzo przekonująco zgrywać troskę oraz kłamać wymyślając kolejne historyjki bez mrugnięcia okiem. Są tak skuteczni, że niekiedy mogą nawet podburzyć twoje zaufanie do osoby, której początkowo pragnęłaś pomóc i sprawić, że zwątpisz w jej opowieści. Dlatego trzymaj się od niego jak najdalej. Nie udzielaj mu żadnych informacji, a najlepiej nie rozmawiaj z nim w ogóle. Zasada "zero kontaktu", o której pisałam już w wielu notkach, sprawdza się nie tylko dla ofiar psychopatów, jest o wiele bardziej uniwersalna.
W sytuacji zagrożenia życia..
Większość psychopatów prędzej czy później w obliczu porażki olewa swój poprzedni "obiekt" i idzie szukać sobie nowej ofiary. Ale jest też grupa takich, którzy mogą zareagować inaczej. Te jednostki są pozbawione sumienia i w związku z tym zdolne są do przemocy fizycznej, okaleczenia lub nawet morderstwa - i to z zimną krwią, bez mrugnięcia okiem. Jeśli masz podejrzenie, że partner osoby, którą pragniesz ratować, naprawdę może zrobić jej nieodwracalną fizyczną krzywdę (np. wcześniej ją pobił, albo grozi jej śmiercią), to powinnaś zadziałać nieco bardziej zdecydowanie. Dotyczy to również sytuacji, gdy masz podejrzenie, że ofiara jest w głębokiej depresji, nie widzi absolutnie żadnego wyjścia i planuje popełnić samobójstwo. W tym przypadku polecam dodatkowo szybki kontakt z jakąś linią wsparcia, a w sytuacji naprawdę kryzysowej - z policją. Niekiedy nawet osoba wspierająca potrzebuje wsparcia!
sobota, 31 grudnia 2016
Notka sylwestrowo - noworoczna
Moja kochana czytelniczko,
Mamy dziś Sylwestra - dzień powszechnie kojarzony z zabawą, z radością i ze spędzaniem czasu z przyjaciółmi. Dla wielu osób, szczególnie tych, które dopiero niedawno wydostały się z toksycznego związku, może być to również najsmutniejszy dzień w roku. Przypomnijmy sobie, że toksyczny związek zostawia nas zrujnowanymi na wszystkich płaszczyznach życia, a w szczególności tej socjalno - towarzyskiej. Dużo łatwiej jest wytrzymać to na codzień, na przykład rzucić się w wir pracy i udawać, że wszystko jest w porządku. Ale takiego dnia jak dziś bardzo trudno jest już dłużej uciekać, gdy widzisz że wszyscy wokół się bawią, a ty z jakiegoś powodu nie możesz. Bardzo łatwo poddać się wtedy rozpaczy i po prostu załamać się.
Pamiętam mojego własnego Sylwestra sprzed dwóch lat, pierwszego po zakończeniu mojej toksycznej relacji. Nikt mnie wtedy nigdzie nie zaprosił, a i ja sama nie byłam w nastroju do zabawy. Zaczęły wracać słowa psychopaty, gdy wykładał mi, że jestem tak beznadziejną osobą, że tylko on jeden będzie w stanie kiedykolwiek mnie akceptować i ze mną wytrzymywać. Co prawda byłam już wtedy w trakcie terapii i zdawałam sobie sprawę, z kim miałam do czynienia, ale to było jeszcze za mało, bo do porządnego detoksu naprawdę potrzeba czasu i dużej ilości pracy nad sobą. Cały czas pozostawały mi wątpliwości - "a co jeśli on jednak miał rację?" Wybrałam się wtedy - nieco na siłę - na zorganizowanego "sylwestra dla singli", ale niewiele to pomogło, bo bawiłam się beznadziejnie i wciąż pytałam siebie, czy to nie dlatego, że to ze mną coś jest nie tak.
Jeżeli jesteś dziś w podobnej sytuacji, to bardzo proszę, pamiętaj o kilku rzeczach:
1. Jesteś w porządku. Taka jaka jesteś.
Naprawdę jesteś OK. Nie potrzebujesz do tego niczyjego uznania. Natomiast jeżeli akurat nikt cię nie zaprosił na imprezę Sylwestrową, to wcale nie znaczy, że jest to wina tego, kim jesteś. Odsuń na chwilę na bok emocje i pomyśl logicznie. Czy nie jest przypadkiem tak, że masz dziś niewielu znajomych, bo w trakcie trwania toksycznego związku sama odrzucałaś ludzi i osłabiałaś z nimi kontakt w wyniku mniej lub bardziej subtelnych manipulacji psychopaty?
2. Samotność też jest w porządku.
Czasem głównym lękiem przed zakończeniem toksycznej relacji jest właśnie obawa, że zostaniesz sama, a samotność kojarzy się z opuszczeniem, z odrzuceniem, z jakąś czarną dziurą rozpaczy, z czymś absolutnie strasznym. Jeśli w Sylwestra nie bawisz się wspaniale u boku partnera i z gromadką przyjaciół to trochę tak, jakbyś była wykluczona ze społeczeństwa. A tymczasem wcale tak nie musi być. Ja obecnie bardzo doceniam chwile, gdy jestem sama i mam czas tylko dla siebie. Nawet Sylwestra byłabym w stanie spędzać ciesząc się we wspaniałym doborowym towarzystwie - mnie samej. To jest tak naprawdę tylko kwestia twojego podejścia, a nie coś zewnętrznego. Przestań wszędzie wokół szukać uznania, bo nie musisz. Przestań rozmyślać, co ktoś o tobie pomyśli i pozwól sobie czasem na samotność.
Wiesz, najbardziej zaskakujące dla mnie jest to, że teraz jestem otoczona mnóstwem wspaniałych znajomych (miałam też 5 alternatywnych możliwości na spędzenie dzisiejszego wieczoru i aż zrobiło mi się smutno, że nie mam możliwości wykorzystać ich wszystkich naraz), ale stało się tak dopiero, gdy przestałam o to zabiegać na siłę, odpuściłam. Zaakceptowałam to, że gdy spędzam czas sama, to też jest OK. Paradoksalnie tak naprawdę dopiero od tego momentu zaczęłam lubić i doceniać ludzi za to kim są, a nie doceniać tylko ich uwagę. :)
3. Uważaj, żeby się nie złamać!
Jeśli nadal jesteś na celowniku "psychopaty", naprawdę proszę, pilnuj się dzisiejszego wieczora! Jeśli będziesz dziś sama, albo jeśli nawet będziesz spędzać czas w towarzystwie, ale nie będziesz się bawić tak dobrze jak sobie wyobrażasz że powinnaś, a twoje myśli będą wracać do niedawno zakończonego toksycznego związku, uważaj! Psychopata prawdopodobnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę i tylko czeka, by o północy (albo dzień później) zadzwonić do ciebie ze wspaniałymi życzeniami, zalać cię deklaracjami jak bardzo wszystko przemyślał i się zmienił, a na koniec poprosić o kolejną szansę. Ale nawet wtedy to od ciebie zależy, czy odbierzesz telefon!
Na koniec pora na tradycyjne życzenia. :)
Życzę Ci w Nowym Roku dużo wewnętrznego poczucia szczęścia, które dla każdego jest rzeczą indywidualną. Odnajdź na nie swój własny przepis. Wcale nie musisz w celu osiągnięcia go podbijać świata, ono jest w dużej mierze efektem Twojego własnego wyboru, otwarcia się na radość życia bez stawiania sobie dodatkowych warunków.
Życzę Ci też, abyś w nadchodzącym roku była otoczona samymi dobrymi, wspierającymi Cię ludźmi, a tych toksycznych skutecznie i szybko eliminowała ze swojego życia. :)
Niech ten rok będzie po prostu bardzo dobry.
Moim jedynym postanowieniem noworocznym jest to, że będę szczęśliwa i Tobie życzę z całego serca tego samego.
Mamy dziś Sylwestra - dzień powszechnie kojarzony z zabawą, z radością i ze spędzaniem czasu z przyjaciółmi. Dla wielu osób, szczególnie tych, które dopiero niedawno wydostały się z toksycznego związku, może być to również najsmutniejszy dzień w roku. Przypomnijmy sobie, że toksyczny związek zostawia nas zrujnowanymi na wszystkich płaszczyznach życia, a w szczególności tej socjalno - towarzyskiej. Dużo łatwiej jest wytrzymać to na codzień, na przykład rzucić się w wir pracy i udawać, że wszystko jest w porządku. Ale takiego dnia jak dziś bardzo trudno jest już dłużej uciekać, gdy widzisz że wszyscy wokół się bawią, a ty z jakiegoś powodu nie możesz. Bardzo łatwo poddać się wtedy rozpaczy i po prostu załamać się.
Pamiętam mojego własnego Sylwestra sprzed dwóch lat, pierwszego po zakończeniu mojej toksycznej relacji. Nikt mnie wtedy nigdzie nie zaprosił, a i ja sama nie byłam w nastroju do zabawy. Zaczęły wracać słowa psychopaty, gdy wykładał mi, że jestem tak beznadziejną osobą, że tylko on jeden będzie w stanie kiedykolwiek mnie akceptować i ze mną wytrzymywać. Co prawda byłam już wtedy w trakcie terapii i zdawałam sobie sprawę, z kim miałam do czynienia, ale to było jeszcze za mało, bo do porządnego detoksu naprawdę potrzeba czasu i dużej ilości pracy nad sobą. Cały czas pozostawały mi wątpliwości - "a co jeśli on jednak miał rację?" Wybrałam się wtedy - nieco na siłę - na zorganizowanego "sylwestra dla singli", ale niewiele to pomogło, bo bawiłam się beznadziejnie i wciąż pytałam siebie, czy to nie dlatego, że to ze mną coś jest nie tak.
Jeżeli jesteś dziś w podobnej sytuacji, to bardzo proszę, pamiętaj o kilku rzeczach:
1. Jesteś w porządku. Taka jaka jesteś.
Naprawdę jesteś OK. Nie potrzebujesz do tego niczyjego uznania. Natomiast jeżeli akurat nikt cię nie zaprosił na imprezę Sylwestrową, to wcale nie znaczy, że jest to wina tego, kim jesteś. Odsuń na chwilę na bok emocje i pomyśl logicznie. Czy nie jest przypadkiem tak, że masz dziś niewielu znajomych, bo w trakcie trwania toksycznego związku sama odrzucałaś ludzi i osłabiałaś z nimi kontakt w wyniku mniej lub bardziej subtelnych manipulacji psychopaty?
2. Samotność też jest w porządku.
Czasem głównym lękiem przed zakończeniem toksycznej relacji jest właśnie obawa, że zostaniesz sama, a samotność kojarzy się z opuszczeniem, z odrzuceniem, z jakąś czarną dziurą rozpaczy, z czymś absolutnie strasznym. Jeśli w Sylwestra nie bawisz się wspaniale u boku partnera i z gromadką przyjaciół to trochę tak, jakbyś była wykluczona ze społeczeństwa. A tymczasem wcale tak nie musi być. Ja obecnie bardzo doceniam chwile, gdy jestem sama i mam czas tylko dla siebie. Nawet Sylwestra byłabym w stanie spędzać ciesząc się we wspaniałym doborowym towarzystwie - mnie samej. To jest tak naprawdę tylko kwestia twojego podejścia, a nie coś zewnętrznego. Przestań wszędzie wokół szukać uznania, bo nie musisz. Przestań rozmyślać, co ktoś o tobie pomyśli i pozwól sobie czasem na samotność.
Wiesz, najbardziej zaskakujące dla mnie jest to, że teraz jestem otoczona mnóstwem wspaniałych znajomych (miałam też 5 alternatywnych możliwości na spędzenie dzisiejszego wieczoru i aż zrobiło mi się smutno, że nie mam możliwości wykorzystać ich wszystkich naraz), ale stało się tak dopiero, gdy przestałam o to zabiegać na siłę, odpuściłam. Zaakceptowałam to, że gdy spędzam czas sama, to też jest OK. Paradoksalnie tak naprawdę dopiero od tego momentu zaczęłam lubić i doceniać ludzi za to kim są, a nie doceniać tylko ich uwagę. :)
3. Uważaj, żeby się nie złamać!
Jeśli nadal jesteś na celowniku "psychopaty", naprawdę proszę, pilnuj się dzisiejszego wieczora! Jeśli będziesz dziś sama, albo jeśli nawet będziesz spędzać czas w towarzystwie, ale nie będziesz się bawić tak dobrze jak sobie wyobrażasz że powinnaś, a twoje myśli będą wracać do niedawno zakończonego toksycznego związku, uważaj! Psychopata prawdopodobnie doskonale zdaje sobie z tego sprawę i tylko czeka, by o północy (albo dzień później) zadzwonić do ciebie ze wspaniałymi życzeniami, zalać cię deklaracjami jak bardzo wszystko przemyślał i się zmienił, a na koniec poprosić o kolejną szansę. Ale nawet wtedy to od ciebie zależy, czy odbierzesz telefon!
Na koniec pora na tradycyjne życzenia. :)
Życzę Ci w Nowym Roku dużo wewnętrznego poczucia szczęścia, które dla każdego jest rzeczą indywidualną. Odnajdź na nie swój własny przepis. Wcale nie musisz w celu osiągnięcia go podbijać świata, ono jest w dużej mierze efektem Twojego własnego wyboru, otwarcia się na radość życia bez stawiania sobie dodatkowych warunków.
Życzę Ci też, abyś w nadchodzącym roku była otoczona samymi dobrymi, wspierającymi Cię ludźmi, a tych toksycznych skutecznie i szybko eliminowała ze swojego życia. :)
Niech ten rok będzie po prostu bardzo dobry.
Moim jedynym postanowieniem noworocznym jest to, że będę szczęśliwa i Tobie życzę z całego serca tego samego.
sobota, 26 listopada 2016
Szare skały we mgle - podręcznik obrony psychicznej
Czy widziałyście kiedyś szary kamień? Pytam zupełnie poważnie. Taki zwykły, szary kamień leżący sobie gdzieś na polu czy w ogródku. "Ale dlaczego pytasz, Diano? No pewnie, że widziałam, takich kamieni wszędzie jest całe mnóstwo". No właśnie. :)
Już tłumaczę do czego zmierzam, ale zanim to zrobię, wróćmy jeszcze na chwilę do tematu ucieczki z toksycznego związku. Jak już wielokrotnie powtarzałam i będę powtarzać do końca świata, jedyną naprawdę dobrą metodą na radzenie sobie z psychopatami, narcyzami i innymi toksykami jest całkowity brak kontaktu. Rzucamy pracę, zmieniamy numer telefonu, wyprowadzamy się gdzieś na Bermudy czy Alaskę (w zależności od preferencji klimatycznych), leczymy się z traumy i zaczynamy nowe życie.
Problem leży w tym, że nie każdy ma tyle szczęścia, by móc sobie na to pozwolić. Może być przecież tak, że macie wspólne dzieci i chcąc nie chcąc, musisz umożliwić psychopacie widywanie się z nimi. Albo może mieszkacie niedaleko, widujecie się w sklepie osiedlowym lub w pracy, i tak dalej.. Oczywiście w każdej z powyższych sytuacji - brak kontaktu jest najlepszy. Ale czy można coś zrobić, jeśli jest to naprawdę, zupełnie i absolutnie niemożliwe?
Można - i dzisiejszy post jest właśnie odpowiedzią na pytanie jak sobie pomóc w takiej sytuacji.
Technika szarej skały
Rzecz, którą tu opisuję, nosi nazwę "techniki szarej skały". Jest to bardzo skuteczna metoda powodująca, że psychopata straci tobą zainteresowanie.
Brzmi wspaniale, prawda?
To teraz uwaga! [Werble!!] Ta tajna, cudowna technika polega na... udzielaniu nudnych, monotonnych odpowiedzi na wszelkie wypowiedzi oraz reagowaniu obojętnością na działania psychopaty. Tylko tyle. Aż tyle.
Wyobraź sobie na przykład, że masz dzieci z którąś z odmian psychola. Rozstaliście się i czeka was sprawa rozwodowa. Psychopata z przemocowca nagle przybrał twarz przykładnego ojca i ostatnio regularnie, co tydzień przychodzi spotykać się ze swoimi nagle kochanymi dzieciakami (mimo że przez poprzednie 5 lat ledwo pamiętał jak mają na imię). Zawsze ma przyklejony ten idealny uśmiech. Jak gdyby nigdy nic pyta cię co u ciebie słychać, może i wspomniał o nowej partnerce, pewnie po to żeby wyprowadzić cię z równowagi. Idealny facet, który poradził sobie doskonale. Ty w tym samym czasie łykasz psychotropy, próbujesz się jakoś ogarnąć, a w dniu gdy przychodzi po dzieci siedzisz od rana jak na szpilkach i myślisz, jak przebiegnie spotkanie. Może tak skłamać mu o niebywałych sukcesach, jakie odnosisz? (A niech drań zazdrości i wie, co stracił). A może powiedzieć, jak fatalnie się czujesz i że za nim tęsknisz? A co jeśli będzie złośliwy, jaką ripostę mu tym razem rzucić?
STOP. Dziś zamiast w to brnąć, użyjemy naszej tajnej techniki. Poniżej zamieszczam kilka przykładowych dialogów, które ją wykorzystują.
On: - Jak tam minął ci tydzień?
Ty: - Wiesz, w sumie nic szczególnego. Praca, dom, sprzątanie.
On: - A co słychać w pracy? Dalej twój szef jest takim dupkiem?
Ty: - W sumie.. pewnie jest. Praca jak praca. Jest ok.
On: - Czy przyjmiesz zaproszenie na kawę? Porozmawialibyśmy szczerze o tym, co się wydarzyło.
Ty: - Nie wiem, zastanowię się nad tym.
On: - Nasza relacja była tak wyjątkowa, że żal kończyć ją w taki sposób jak teraz.
Ty: - Czy ja wiem.
On: - Mam nadzieję, że wszystko u ciebie dobrze.
Ty: - W porządku. Dziękuję za zainteresowanie. (Mówisz to obojętnie, nie ironicznie ani nie okazując prawdziwe zadowolenie)
On: - Co tam u moich kochanych dzieciaczków?
Ty: - Zjadły śniadanie. O której po nie przyjedziesz?
On: - O dwunastej. Tęsknią za mną moje szkraby?
Ty: - Pewnie tak. Do zobaczenia.
On: - Wiesz, dostałem awans w pracy.
Ty: - (Uśmiechasz się - ale bez zbytniego entuzjazmu, zwyczajnie) W takim razie gratuluję.
Już chyba łapiesz o co chodzi.
Po prostu stajesz się taką szarą skałą. Rozmawiasz z psychopatą grzecznie i spokojnie i równocześnie nieciekawie. Mówisz tylko o nieznaczących sprawach, o rzeczach praktycznych, organizacyjnych (np. o której godzinie odebrać dzieci). W miarę możliwości twoje wypowiedzi są krótkie i jak najbardziej konkretne. Nie opowiadasz o swoich sukcesach i porażkach, a tym bardziej o swoich emocjach. Nie dzielisz się z nim żadnymi ważnymi informacjami na temat swojego życia (bo to oddawanie mu pola manewru do spersonalizowanych ataków), ale z drugiej strony też nie ignorujesz jego pytań.
Odpowiadasz po prostu coś nudnego, ale nie tak, by wyglądało to na pasywną agresję, tylko tak zwyczajnie, obojętnie. Wobec jego propozycji nie wykazujesz ani entuzjazmu, ani niechęci. Używasz słów "może", "pomyślę". Nie pokazujesz emocji - ani pozytywnych, ani negatywnych. Jeśli już musisz (na przykład psychopata pochwalił ci się czymś), możesz spróbować odzwierciedlić jego emocje, ale w sposób spłycony - bez nadmiernego angażowania się. Na przykład uśmiechasz się, gratulujesz, rzucasz nic nie znaczące podziękowanie. Pożalił się, że umarła mu matka? Powiedz, że to smutne i żeby przyjął kondolencje, i tyle. Jeśli psychopata próbuje cię sprowokować przywołując jakąś scenę sprzed lat, możesz zasłonić się niepamięcią. Nie wdajesz się w dyskusje i kłótnie. W razie potrzeby zmieniasz temat.
Mgła
"Technika szarej skały" ma wiele wspólnego z techniką obrony przed manipulacją nazywaną metodą "mgły". "Mgła" służy do osłabienia negatywnej wypowiedzi w momencie, gdy jesteśmy celem ataku. Polega na tym, że nie reagujemy na atak - nie tłumaczymy się, nie bronimy, nie kontratakujemy. Przechodzi przez nas jak przez mgłę. Poniżej przykłady:
On: - Totalnie nie radzisz sobie z opieką nad dziećmi.
Ty: - Skoro tak uważasz.
On: - Wyglądasz dziś beznadziejnie, jakbyś źle spała.
Ty: - Czy ja wiem, może tak, może nie.
Dlaczego to w ogóle działa?
To niespodzianka, ale te techniki naprawdę działają. Można je zastosować nie tylko w przypadku trudnych relacji z ex partnerem - psycholem, lecz również gdy jeszcze tkwimy w toksycznym związku i chcemy sprowokować toksycznego partnera aby to on od nas odszedł, czy też w relacjach służbowych z szefem - psychopatą gdy chcemy pozostać "niewidzialne". Sekret ich skuteczności tkwi w tym, że choć chyba każdy psychol uwielbia zarzucać innym powodowanie "dram", to on tak naprawdę nie potrafi bez tych dram funkcjonować. Pragnie być zauważony. Gdy jego słowa i działania spotykają się ze zdecydowaną i mocną reakcją, to jest to dla niego najwyższa nagroda. Kochasz go? Wspaniale! Wybaczyłaś? Świetnie! Nienawidzisz? Czujesz żal? Równie cudownie, bo to znaczy, że on na ciebie wciąż działa! (Widzisz, przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść. Jest nią obojętność.)
A co zrobi psychopata, gdy zaprezentujesz się mu jako nudna, nieciekawa osoba, która nie dostarcza mu paliwa do generowania kolejnych kryzysów, dramatów i burz emocjonalnych? Bardzo szybko pójdzie sobie poszukać kogoś bardziej odpowiedniego, kogoś kto się wyróżnia. Dokładnie tak samo, jak ty omijasz zawsze te niepozorne szare kamienie leżące na podwórku, choć na pewno pochyliłabyś się na widok diamentu.
Ostatnia deska ratunku
Jeśli spodobała ci się ta technika, koniecznie pamiętaj, że to ostateczność, taka naprawdę ostatnia deska ratunku. Nie powinnaś jej używać po to, aby celowo odwlekać zerwanie kontaktu w sytuacji, gdy jest to możliwe. "Szara skała" nie pomoże ci też długoterminowo na przykład w trakcie mieszkania z psychopatą, ponieważ on nie posiada emocji i prędzej czy później uda mu się sprowokować cię do emocjonalnej reakcji.
Co więcej - w pewnych okolicznościach ta technika może być dla ciebie wręcz szkodliwa. Niedawno pisałam o tym, jak ważne po toksycznym związku jest ponowne nauczenie się odczuwania i wyrażania emocji [Pozwól sobie czuć - Ćwiczenie]. Tymczasem w "technice szarej skały" blokujesz własne emocje i pokazujesz obojętność. To nie jest dobre i na pewno nie powinno być stosowane w codziennym życiu. To po prostu dobry sposób na przetrwanie kryzysowych momentów kontaktu z psychopatą jeśli naprawdę nie masz już innej opcji. Każdej z was życzę, aby nigdy nie musiała używać tej metody i by psychole sami szybko zniknęli z waszego życia (o ile jeszcze w nim są). Ale jeśli nie, to zawsze dobrze jest mieć pod ręką taki solidny kamień. ;)
Już tłumaczę do czego zmierzam, ale zanim to zrobię, wróćmy jeszcze na chwilę do tematu ucieczki z toksycznego związku. Jak już wielokrotnie powtarzałam i będę powtarzać do końca świata, jedyną naprawdę dobrą metodą na radzenie sobie z psychopatami, narcyzami i innymi toksykami jest całkowity brak kontaktu. Rzucamy pracę, zmieniamy numer telefonu, wyprowadzamy się gdzieś na Bermudy czy Alaskę (w zależności od preferencji klimatycznych), leczymy się z traumy i zaczynamy nowe życie.
Problem leży w tym, że nie każdy ma tyle szczęścia, by móc sobie na to pozwolić. Może być przecież tak, że macie wspólne dzieci i chcąc nie chcąc, musisz umożliwić psychopacie widywanie się z nimi. Albo może mieszkacie niedaleko, widujecie się w sklepie osiedlowym lub w pracy, i tak dalej.. Oczywiście w każdej z powyższych sytuacji - brak kontaktu jest najlepszy. Ale czy można coś zrobić, jeśli jest to naprawdę, zupełnie i absolutnie niemożliwe?
Można - i dzisiejszy post jest właśnie odpowiedzią na pytanie jak sobie pomóc w takiej sytuacji.
Technika szarej skały
Rzecz, którą tu opisuję, nosi nazwę "techniki szarej skały". Jest to bardzo skuteczna metoda powodująca, że psychopata straci tobą zainteresowanie.
Brzmi wspaniale, prawda?
To teraz uwaga! [Werble!!] Ta tajna, cudowna technika polega na... udzielaniu nudnych, monotonnych odpowiedzi na wszelkie wypowiedzi oraz reagowaniu obojętnością na działania psychopaty. Tylko tyle. Aż tyle.
Wyobraź sobie na przykład, że masz dzieci z którąś z odmian psychola. Rozstaliście się i czeka was sprawa rozwodowa. Psychopata z przemocowca nagle przybrał twarz przykładnego ojca i ostatnio regularnie, co tydzień przychodzi spotykać się ze swoimi nagle kochanymi dzieciakami (mimo że przez poprzednie 5 lat ledwo pamiętał jak mają na imię). Zawsze ma przyklejony ten idealny uśmiech. Jak gdyby nigdy nic pyta cię co u ciebie słychać, może i wspomniał o nowej partnerce, pewnie po to żeby wyprowadzić cię z równowagi. Idealny facet, który poradził sobie doskonale. Ty w tym samym czasie łykasz psychotropy, próbujesz się jakoś ogarnąć, a w dniu gdy przychodzi po dzieci siedzisz od rana jak na szpilkach i myślisz, jak przebiegnie spotkanie. Może tak skłamać mu o niebywałych sukcesach, jakie odnosisz? (A niech drań zazdrości i wie, co stracił). A może powiedzieć, jak fatalnie się czujesz i że za nim tęsknisz? A co jeśli będzie złośliwy, jaką ripostę mu tym razem rzucić?
STOP. Dziś zamiast w to brnąć, użyjemy naszej tajnej techniki. Poniżej zamieszczam kilka przykładowych dialogów, które ją wykorzystują.
On: - Jak tam minął ci tydzień?
Ty: - Wiesz, w sumie nic szczególnego. Praca, dom, sprzątanie.
On: - A co słychać w pracy? Dalej twój szef jest takim dupkiem?
Ty: - W sumie.. pewnie jest. Praca jak praca. Jest ok.
On: - Czy przyjmiesz zaproszenie na kawę? Porozmawialibyśmy szczerze o tym, co się wydarzyło.
Ty: - Nie wiem, zastanowię się nad tym.
On: - Nasza relacja była tak wyjątkowa, że żal kończyć ją w taki sposób jak teraz.
Ty: - Czy ja wiem.
On: - Mam nadzieję, że wszystko u ciebie dobrze.
Ty: - W porządku. Dziękuję za zainteresowanie. (Mówisz to obojętnie, nie ironicznie ani nie okazując prawdziwe zadowolenie)
On: - Co tam u moich kochanych dzieciaczków?
Ty: - Zjadły śniadanie. O której po nie przyjedziesz?
On: - O dwunastej. Tęsknią za mną moje szkraby?
Ty: - Pewnie tak. Do zobaczenia.
On: - Wiesz, dostałem awans w pracy.
Ty: - (Uśmiechasz się - ale bez zbytniego entuzjazmu, zwyczajnie) W takim razie gratuluję.
Już chyba łapiesz o co chodzi.
Po prostu stajesz się taką szarą skałą. Rozmawiasz z psychopatą grzecznie i spokojnie i równocześnie nieciekawie. Mówisz tylko o nieznaczących sprawach, o rzeczach praktycznych, organizacyjnych (np. o której godzinie odebrać dzieci). W miarę możliwości twoje wypowiedzi są krótkie i jak najbardziej konkretne. Nie opowiadasz o swoich sukcesach i porażkach, a tym bardziej o swoich emocjach. Nie dzielisz się z nim żadnymi ważnymi informacjami na temat swojego życia (bo to oddawanie mu pola manewru do spersonalizowanych ataków), ale z drugiej strony też nie ignorujesz jego pytań.
Odpowiadasz po prostu coś nudnego, ale nie tak, by wyglądało to na pasywną agresję, tylko tak zwyczajnie, obojętnie. Wobec jego propozycji nie wykazujesz ani entuzjazmu, ani niechęci. Używasz słów "może", "pomyślę". Nie pokazujesz emocji - ani pozytywnych, ani negatywnych. Jeśli już musisz (na przykład psychopata pochwalił ci się czymś), możesz spróbować odzwierciedlić jego emocje, ale w sposób spłycony - bez nadmiernego angażowania się. Na przykład uśmiechasz się, gratulujesz, rzucasz nic nie znaczące podziękowanie. Pożalił się, że umarła mu matka? Powiedz, że to smutne i żeby przyjął kondolencje, i tyle. Jeśli psychopata próbuje cię sprowokować przywołując jakąś scenę sprzed lat, możesz zasłonić się niepamięcią. Nie wdajesz się w dyskusje i kłótnie. W razie potrzeby zmieniasz temat.
Mgła
"Technika szarej skały" ma wiele wspólnego z techniką obrony przed manipulacją nazywaną metodą "mgły". "Mgła" służy do osłabienia negatywnej wypowiedzi w momencie, gdy jesteśmy celem ataku. Polega na tym, że nie reagujemy na atak - nie tłumaczymy się, nie bronimy, nie kontratakujemy. Przechodzi przez nas jak przez mgłę. Poniżej przykłady:
On: - Totalnie nie radzisz sobie z opieką nad dziećmi.
Ty: - Skoro tak uważasz.
On: - Wyglądasz dziś beznadziejnie, jakbyś źle spała.
Ty: - Czy ja wiem, może tak, może nie.
Dlaczego to w ogóle działa?
To niespodzianka, ale te techniki naprawdę działają. Można je zastosować nie tylko w przypadku trudnych relacji z ex partnerem - psycholem, lecz również gdy jeszcze tkwimy w toksycznym związku i chcemy sprowokować toksycznego partnera aby to on od nas odszedł, czy też w relacjach służbowych z szefem - psychopatą gdy chcemy pozostać "niewidzialne". Sekret ich skuteczności tkwi w tym, że choć chyba każdy psychol uwielbia zarzucać innym powodowanie "dram", to on tak naprawdę nie potrafi bez tych dram funkcjonować. Pragnie być zauważony. Gdy jego słowa i działania spotykają się ze zdecydowaną i mocną reakcją, to jest to dla niego najwyższa nagroda. Kochasz go? Wspaniale! Wybaczyłaś? Świetnie! Nienawidzisz? Czujesz żal? Równie cudownie, bo to znaczy, że on na ciebie wciąż działa! (Widzisz, przeciwieństwem miłości wcale nie jest nienawiść. Jest nią obojętność.)
A co zrobi psychopata, gdy zaprezentujesz się mu jako nudna, nieciekawa osoba, która nie dostarcza mu paliwa do generowania kolejnych kryzysów, dramatów i burz emocjonalnych? Bardzo szybko pójdzie sobie poszukać kogoś bardziej odpowiedniego, kogoś kto się wyróżnia. Dokładnie tak samo, jak ty omijasz zawsze te niepozorne szare kamienie leżące na podwórku, choć na pewno pochyliłabyś się na widok diamentu.
Ostatnia deska ratunku
Jeśli spodobała ci się ta technika, koniecznie pamiętaj, że to ostateczność, taka naprawdę ostatnia deska ratunku. Nie powinnaś jej używać po to, aby celowo odwlekać zerwanie kontaktu w sytuacji, gdy jest to możliwe. "Szara skała" nie pomoże ci też długoterminowo na przykład w trakcie mieszkania z psychopatą, ponieważ on nie posiada emocji i prędzej czy później uda mu się sprowokować cię do emocjonalnej reakcji.
Co więcej - w pewnych okolicznościach ta technika może być dla ciebie wręcz szkodliwa. Niedawno pisałam o tym, jak ważne po toksycznym związku jest ponowne nauczenie się odczuwania i wyrażania emocji [Pozwól sobie czuć - Ćwiczenie]. Tymczasem w "technice szarej skały" blokujesz własne emocje i pokazujesz obojętność. To nie jest dobre i na pewno nie powinno być stosowane w codziennym życiu. To po prostu dobry sposób na przetrwanie kryzysowych momentów kontaktu z psychopatą jeśli naprawdę nie masz już innej opcji. Każdej z was życzę, aby nigdy nie musiała używać tej metody i by psychole sami szybko zniknęli z waszego życia (o ile jeszcze w nim są). Ale jeśli nie, to zawsze dobrze jest mieć pod ręką taki solidny kamień. ;)
niedziela, 20 listopada 2016
Przesłanie muzyczne do "kobiet kochających za bardzo"
Czy zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego psychopaci bardzo często zachowują się jak "z szablonu" i dlaczego tak wielu z nich stosuje jeden typowy model zdobywania kobiety? (Jaki? - Poczytajcie poprzednie notki). Czy to wynika z faktu, że psychopaci jako osoby pozbawione emocji są tak bardzo do siebie podobni? Tak często wyśmiewamy ich z tego właśnie powodu, za każdym razem gdy ze zdumieniem odkrywamy w doświadczeniach drugiej kobiety, że "mój książę robił dokładnie to samo". Niestety nie zwracamy już takiej uwagi na drugą stronę medalu. Dlaczego ich zachowanie, to wieczne jechanie na opcji "wielkiej, niespotykanej miłości od pierwszego wejrzenia" w ogóle na nas działa?
To proste - to nie tylko psychopaci są jak z szablonu, lecz poniekąd również my same! Ich podejście przyjmuje określony schemat nie dlatego (a przynajmniej nie tylko dlatego), że oni tacy są, lecz dlatego, że my takie jesteśmy. To po prostu najlepsza strategia zdobycia większości kobiet i szybkiego rozkochania ich w sobie. Zaś później... same doskonale wiecie co się dzieje. Psychopata to "łowca zdobyczy" i amator łatwego, pasożytniczego życia i gdyby jego szablonowe strategie nie działały, to po prostu musiałby zmienić je na inne. Ale wtedy być może nie byłoby mu tak łatwo..
Każda z nas jest inna, mamy swoje poglądy, zainteresowania, cele życiowe (a przynajmniej miałyśmy przed wejściem w toksyczny związek ;). Więc skąd w nas ta szablonowość w podejściu do miłości i związków? Cóż, wszędzie wokół lansuje się schemat dążenia do wielkiej miłości (takiej, gdzie zauroczenie trwa latami, jest sensem życia, jest warte każdego poświęcenia i wyrzeczenia, jest nadrzędne wobec wszystkiego innego, a sama miłość jest najważniejszym celem i uzasadnia wszystko). Taką "wielką miłość" podziwia się, wręcz gloryfikuje, a o jej ciemniejszych stronach mówi się wcale, lub niewiele.
Nie będę dziś dokładnie pisać o tym, co nazywa się "syndromem kobiety kochającej za bardzo". Skoro czytasz tego bloga, to prawdopodobnie jesteś już w temacie. :) Zamiast tego - zaproponuję przyjrzenie się kilku piosenkom. Część z nich prawdopodobnie znasz. Na koniec sama się zastanów, czy nie słuchałaś takich i podobnych rzeczy z przyjemnością? Czy przedstawiane tam schematy nie są przez ciebie postrzegane pozytywnie? Ten post piszę nieco z przymrużeniem oka, ale temat jest jak najbardziej poważny.
1. ABBA - Mamma Mia [YouTube]
"I've been angry and sad about the things that you do
I can't count all the times that I've told you we're through
And when you go, when you slam the door
I think you know that you won't be away too long
You know that I'm not that strong
Just one look and I can hear a bell ring
One more look and I forget everything, ohohoho"
Kobieto droga, czy ty sama widzisz, co takiego sobie robisz? Facet cię oszukuje, kto wie - może i zdradza, a ty ciągle dajesz mu kolejną i kolejną szansę. Dlaczego? Czy naprawdę wierzysz, że za setnym razem, po tysięcznym wyrzuceniu z domu on nagle się zmieni i zacznie cię szanować? (Odpowiedz sobie przy okazji na pytanie, czy ty sama siebie szanujesz, skoro na coś takiego pozwalasz?)
Wiem, uzasadniasz to tą wielką miłością, wszechogarniającym uczuciem które ma rzekomo wytłumaczyć ten milion drugich szans. Ale te ciągłe odejścia i powroty, a po nich brak zmiany, to bardzo typowa cecha toksycznych związków. Przyznaj zresztą sama, że to coś więcej niż miłość. Ty po prostu jesteś od niego uzależniona i nie potrafisz odejść.
"Mamma mia, here I go again
My, my, how can I resist you?
Mamma mia, does it show again?
My, my, just how much I've missed you
Yes, I've been broken-hearted
Blue since the day we parted
Why, why did I ever let you go?"
Rozumiem jak się czujesz, naprawdę, bo sama przez coś podobnego przechodziłam, ale teraz jestem już dalej i dlatego zdradzę ci pewien sekret. Jeśli ktoś traktuje cię jak śmiecia (tak, nazwijmy rzecz po imieniu), to jak najbardziej możesz i masz prawo od niego odejść POMIMO miłości. A gdy już zamkniesz te cholerne drzwi i ten jeden raz wytrzymasz dłużej, to zobaczysz po czasie, że jednak jesteś w stanie całkiem dobrze radzić sobie bez niego. Wraz z tym wróci twoja duma i szacunek do siebie. Przemyśl to!
2. Adele - Set Fire to the Rain [YouTube]
"I let it fall, my heart
And as it fell you rose to claim it
It was dark and I was over
Until you kissed my lips and you saved me"
Zaczyna się całkiem modelowo i schematycznie. Skądś to znamy, prawda? Twój świat się wali, masz wielki kryzys życiowy, myślisz że to już koniec, a tu nagle zjawia się rycerz na idealnym rumaku w lśniącej zbroi i przybywa ratować księżniczkę. Ale my już wiemy jak to się skończy, prawda?
"But there's a side to you
That I never knew never knew
All the things you'd say
They were never true never true
And the games you'd play
You would always win, always win"
To ten moment, gdy powinnam powiedzieć "a nie mówiłam?" Kobieto, normalna miłość nie polega na jakichś gierkach i na tym, że ktoś wygrywa, a ktoś inna przegrywa, na huśtawce emocjonalnej i szarpaninie. To kolejna cecha toksycznego związku z typowym narcystycznym mężczyzną, który zawsze musi postawić na swoim, a jego celem życiowym jest wygrać ze wszystkimi. Cóż ci mogę powiedzieć? UCIEKAJ!
"Sometimes I wake up by the door
That heart you caught must be waiting for you
Even now when we're already over
I can't help myself from looking for you"
Twoim błędem było, że weszłaś w związek z poczuciem niższości i liczyłaś na to, że druga osoba skompensuje twoje niedoskonałości, wypełni twoją pustkę i da ci to czego nie posiadasz, a tymczasem to nigdy tak nie działa. Po prostu nie istnieją drogi na skróty do samoakceptacji, bo jest to coś, co osiąga się w drodze pracy nad sobą i musi płynąć z wewnętrznego przekonania - ze świadomości, że jesteś wartościowa taka jaka jesteś, a nie że jesteś wartościowa tylko, gdy ktoś inny cię akceptuje. Bierz się za pracę nad sobą, bo naprawdę widzę tu sporo do zrobienia!
3. Marianne Faithfull - Is This What I Get For Loving You? [YouTube]
"Don't leave me baby
Don't tell me its over
After I trusted you
And did my best to make you happy
Is this what I get for loving you baby
Is this what I get for loving you baby
There was a night when you held me tight
And you said you'd always love me
You sad you'd never hurt me
What would there be left for me
Its such a cruel world to be alone in
I always needed you to look out for me
And baby I'm gonna miss your loving arms"
Dobrze, wiem, jestem okropna i doszukuję się wszędzie przejawów toksycznych związków, okej, może przesadzam. Przyznam zresztą, że w twoim przypadku moja droga, nie jestem pewna, czy ten związek był toksyczny, czy jednak dla odmiany bardziej normalny i coś po prostu nie wyszło. Po prostu za mało informacji. Może po prostu jesteś świeżo po rozstaniu i jeszcze mocno je przeżywasz. Masz prawo.
Ale mimo to - dobrze ci radzę - przyjrzyj się swojemu podejściu do miłości, bo mnie ono niepokoi. Zdecydowanie nie jest zdrowe. Jeśli nie potrafisz być szczęśliwa będąc sama, jeśli związek uczuciowy to dla ciebie sens życia i ratunek przed złym światem, to prawdopodobnie nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szczęście tak naprawdę jest proste, osiągalne dla każdego i jest w dużej mierze kwestią własnego wyboru, ale też nikt inny ci go nie da, jeśli nie potrafisz dać go sobie sama.
4. Whitney Houston - I Have Nothing [YouTube]
"Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you, you, you, you, you..."
No nie, kolejna kobieta opętana przez miłość. Kochana, jakoś zanim poznałaś twojego cudownego partnera, doskonale radziłaś sobie sama, prawda? Ja wiem, że miłość to bardzo potężne emocje, ale nigdy nie jest tak, że ona jest wszystkim co posiadasz. Tu kolejny sekret - jeśli pokochasz samą siebie, tak naprawdę i prawdziwie, to choćbyś straciła wszystko inne na świecie, zawsze będziesz miała jeden stały, niezmienny i stabilny element, na którym będziesz mogła się oprzeć - właśnie samą siebie.
"You see through, right to the heart of me
You break down my walls with the strength of your love mmmmm...
I never knew love like I've known it with you
Will a memory survive, one I can hold on to"
A to już brzmi podejrzanie. Takie natężenie emocji, przekonanie o niesłychanej wyjątkowości tej miłości plus kryzys i uzależnienie naprawdę sugeruje, że twój związek był toksyczny. Może powinnaś się temu przyjrzeć pod okiem dobrego terapeuty?
5. Shivaree - Goodnight Moon [YouTube]
"There's a nail in the door
And there's glass on the lawn
Tacks on the floor
And the TV is on
And I always sleep with my guns when you're gone"
Moja droga, czy widzisz, że zachowujesz się jak małe dziecko, a nie dorosła kobieta? Czy w swoim mężczyźnie szukasz partnera życiowego, czy raczej opiekuna? To drugie podejście jest częste wśród kobiet, które miały zaburzoną relację z ojcem. Nie jest też zdrowe i może zaprowadzić cię wprost w ramiona psychopaty.
Zresztą, tak właśnie wszystkie skończycie jeśli zabrnięcie za mocno w toksyczny związek. Totalna utrata pewności siebie, brak poczucia bezpieczeństwa granicząca z paranoją, i tylko on jeden, którego obecność na krótko jest w stanie odsunąć poczucie "zagrożenia". Brrr!
Podsumowanie
Na tym dziś zakończę, oczywiście przykładów takich popularnych piosenek mogłabym dać dużo więcej. Do tego dorzućmy książki, filmy, kolorowe gazety, posty znajomych na Facebooku, w których wszyscy są szczęśliwi, kochają się i bawią i nikt nigdy nie płacze..
Może najwyższa pora dorosnąć, olać tę całą papkę i zainteresować się czym jest prawdziwa miłość (nie mająca nic wspólnego z uzależnieniem) i jak zbudować zdrowy związek (nie mający nic wspólnego z przedstawionymi wyżej schematami). Bo takie bajki są dobre dla... a nie, przepraszam, wcale nie są dobre dla małych dziewczynek, bo to z nich wyrastają później "kochające za bardzo" kobiety! ;)
Natomiast wam, drogie piosenkarki radzę - jeśli już weszłyście w toksyczny związek, to wyjdźcie z niego z pomocą dobrego terapeuty, na którego was przecież stać, a jeśli nie chcecie, to przynajmniej, bardzo was proszę, nie mieszajcie w głowach innym kobietom, które was przecież słuchają!
To proste - to nie tylko psychopaci są jak z szablonu, lecz poniekąd również my same! Ich podejście przyjmuje określony schemat nie dlatego (a przynajmniej nie tylko dlatego), że oni tacy są, lecz dlatego, że my takie jesteśmy. To po prostu najlepsza strategia zdobycia większości kobiet i szybkiego rozkochania ich w sobie. Zaś później... same doskonale wiecie co się dzieje. Psychopata to "łowca zdobyczy" i amator łatwego, pasożytniczego życia i gdyby jego szablonowe strategie nie działały, to po prostu musiałby zmienić je na inne. Ale wtedy być może nie byłoby mu tak łatwo..
Każda z nas jest inna, mamy swoje poglądy, zainteresowania, cele życiowe (a przynajmniej miałyśmy przed wejściem w toksyczny związek ;). Więc skąd w nas ta szablonowość w podejściu do miłości i związków? Cóż, wszędzie wokół lansuje się schemat dążenia do wielkiej miłości (takiej, gdzie zauroczenie trwa latami, jest sensem życia, jest warte każdego poświęcenia i wyrzeczenia, jest nadrzędne wobec wszystkiego innego, a sama miłość jest najważniejszym celem i uzasadnia wszystko). Taką "wielką miłość" podziwia się, wręcz gloryfikuje, a o jej ciemniejszych stronach mówi się wcale, lub niewiele.
Nie będę dziś dokładnie pisać o tym, co nazywa się "syndromem kobiety kochającej za bardzo". Skoro czytasz tego bloga, to prawdopodobnie jesteś już w temacie. :) Zamiast tego - zaproponuję przyjrzenie się kilku piosenkom. Część z nich prawdopodobnie znasz. Na koniec sama się zastanów, czy nie słuchałaś takich i podobnych rzeczy z przyjemnością? Czy przedstawiane tam schematy nie są przez ciebie postrzegane pozytywnie? Ten post piszę nieco z przymrużeniem oka, ale temat jest jak najbardziej poważny.
1. ABBA - Mamma Mia [YouTube]
"I've been angry and sad about the things that you do
I can't count all the times that I've told you we're through
And when you go, when you slam the door
I think you know that you won't be away too long
You know that I'm not that strong
Just one look and I can hear a bell ring
One more look and I forget everything, ohohoho"
Kobieto droga, czy ty sama widzisz, co takiego sobie robisz? Facet cię oszukuje, kto wie - może i zdradza, a ty ciągle dajesz mu kolejną i kolejną szansę. Dlaczego? Czy naprawdę wierzysz, że za setnym razem, po tysięcznym wyrzuceniu z domu on nagle się zmieni i zacznie cię szanować? (Odpowiedz sobie przy okazji na pytanie, czy ty sama siebie szanujesz, skoro na coś takiego pozwalasz?)
Wiem, uzasadniasz to tą wielką miłością, wszechogarniającym uczuciem które ma rzekomo wytłumaczyć ten milion drugich szans. Ale te ciągłe odejścia i powroty, a po nich brak zmiany, to bardzo typowa cecha toksycznych związków. Przyznaj zresztą sama, że to coś więcej niż miłość. Ty po prostu jesteś od niego uzależniona i nie potrafisz odejść.
"Mamma mia, here I go again
My, my, how can I resist you?
Mamma mia, does it show again?
My, my, just how much I've missed you
Yes, I've been broken-hearted
Blue since the day we parted
Why, why did I ever let you go?"
Rozumiem jak się czujesz, naprawdę, bo sama przez coś podobnego przechodziłam, ale teraz jestem już dalej i dlatego zdradzę ci pewien sekret. Jeśli ktoś traktuje cię jak śmiecia (tak, nazwijmy rzecz po imieniu), to jak najbardziej możesz i masz prawo od niego odejść POMIMO miłości. A gdy już zamkniesz te cholerne drzwi i ten jeden raz wytrzymasz dłużej, to zobaczysz po czasie, że jednak jesteś w stanie całkiem dobrze radzić sobie bez niego. Wraz z tym wróci twoja duma i szacunek do siebie. Przemyśl to!
2. Adele - Set Fire to the Rain [YouTube]
"I let it fall, my heart
And as it fell you rose to claim it
It was dark and I was over
Until you kissed my lips and you saved me"
Zaczyna się całkiem modelowo i schematycznie. Skądś to znamy, prawda? Twój świat się wali, masz wielki kryzys życiowy, myślisz że to już koniec, a tu nagle zjawia się rycerz na idealnym rumaku w lśniącej zbroi i przybywa ratować księżniczkę. Ale my już wiemy jak to się skończy, prawda?
"But there's a side to you
That I never knew never knew
All the things you'd say
They were never true never true
And the games you'd play
You would always win, always win"
To ten moment, gdy powinnam powiedzieć "a nie mówiłam?" Kobieto, normalna miłość nie polega na jakichś gierkach i na tym, że ktoś wygrywa, a ktoś inna przegrywa, na huśtawce emocjonalnej i szarpaninie. To kolejna cecha toksycznego związku z typowym narcystycznym mężczyzną, który zawsze musi postawić na swoim, a jego celem życiowym jest wygrać ze wszystkimi. Cóż ci mogę powiedzieć? UCIEKAJ!
"Sometimes I wake up by the door
That heart you caught must be waiting for you
Even now when we're already over
I can't help myself from looking for you"
Twoim błędem było, że weszłaś w związek z poczuciem niższości i liczyłaś na to, że druga osoba skompensuje twoje niedoskonałości, wypełni twoją pustkę i da ci to czego nie posiadasz, a tymczasem to nigdy tak nie działa. Po prostu nie istnieją drogi na skróty do samoakceptacji, bo jest to coś, co osiąga się w drodze pracy nad sobą i musi płynąć z wewnętrznego przekonania - ze świadomości, że jesteś wartościowa taka jaka jesteś, a nie że jesteś wartościowa tylko, gdy ktoś inny cię akceptuje. Bierz się za pracę nad sobą, bo naprawdę widzę tu sporo do zrobienia!
3. Marianne Faithfull - Is This What I Get For Loving You? [YouTube]
"Don't leave me baby
Don't tell me its over
After I trusted you
And did my best to make you happy
Is this what I get for loving you baby
Is this what I get for loving you baby
There was a night when you held me tight
And you said you'd always love me
You sad you'd never hurt me
What would there be left for me
Its such a cruel world to be alone in
I always needed you to look out for me
And baby I'm gonna miss your loving arms"
Dobrze, wiem, jestem okropna i doszukuję się wszędzie przejawów toksycznych związków, okej, może przesadzam. Przyznam zresztą, że w twoim przypadku moja droga, nie jestem pewna, czy ten związek był toksyczny, czy jednak dla odmiany bardziej normalny i coś po prostu nie wyszło. Po prostu za mało informacji. Może po prostu jesteś świeżo po rozstaniu i jeszcze mocno je przeżywasz. Masz prawo.
Ale mimo to - dobrze ci radzę - przyjrzyj się swojemu podejściu do miłości, bo mnie ono niepokoi. Zdecydowanie nie jest zdrowe. Jeśli nie potrafisz być szczęśliwa będąc sama, jeśli związek uczuciowy to dla ciebie sens życia i ratunek przed złym światem, to prawdopodobnie nigdy nie będziesz szczęśliwa. Szczęście tak naprawdę jest proste, osiągalne dla każdego i jest w dużej mierze kwestią własnego wyboru, ale też nikt inny ci go nie da, jeśli nie potrafisz dać go sobie sama.
4. Whitney Houston - I Have Nothing [YouTube]
"Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you, you, you, you, you..."
No nie, kolejna kobieta opętana przez miłość. Kochana, jakoś zanim poznałaś twojego cudownego partnera, doskonale radziłaś sobie sama, prawda? Ja wiem, że miłość to bardzo potężne emocje, ale nigdy nie jest tak, że ona jest wszystkim co posiadasz. Tu kolejny sekret - jeśli pokochasz samą siebie, tak naprawdę i prawdziwie, to choćbyś straciła wszystko inne na świecie, zawsze będziesz miała jeden stały, niezmienny i stabilny element, na którym będziesz mogła się oprzeć - właśnie samą siebie.
"You see through, right to the heart of me
You break down my walls with the strength of your love mmmmm...
I never knew love like I've known it with you
Will a memory survive, one I can hold on to"
A to już brzmi podejrzanie. Takie natężenie emocji, przekonanie o niesłychanej wyjątkowości tej miłości plus kryzys i uzależnienie naprawdę sugeruje, że twój związek był toksyczny. Może powinnaś się temu przyjrzeć pod okiem dobrego terapeuty?
5. Shivaree - Goodnight Moon [YouTube]
"There's a nail in the door
And there's glass on the lawn
Tacks on the floor
And the TV is on
And I always sleep with my guns when you're gone"
Moja droga, czy widzisz, że zachowujesz się jak małe dziecko, a nie dorosła kobieta? Czy w swoim mężczyźnie szukasz partnera życiowego, czy raczej opiekuna? To drugie podejście jest częste wśród kobiet, które miały zaburzoną relację z ojcem. Nie jest też zdrowe i może zaprowadzić cię wprost w ramiona psychopaty.
Zresztą, tak właśnie wszystkie skończycie jeśli zabrnięcie za mocno w toksyczny związek. Totalna utrata pewności siebie, brak poczucia bezpieczeństwa granicząca z paranoją, i tylko on jeden, którego obecność na krótko jest w stanie odsunąć poczucie "zagrożenia". Brrr!
Podsumowanie
Na tym dziś zakończę, oczywiście przykładów takich popularnych piosenek mogłabym dać dużo więcej. Do tego dorzućmy książki, filmy, kolorowe gazety, posty znajomych na Facebooku, w których wszyscy są szczęśliwi, kochają się i bawią i nikt nigdy nie płacze..
Może najwyższa pora dorosnąć, olać tę całą papkę i zainteresować się czym jest prawdziwa miłość (nie mająca nic wspólnego z uzależnieniem) i jak zbudować zdrowy związek (nie mający nic wspólnego z przedstawionymi wyżej schematami). Bo takie bajki są dobre dla... a nie, przepraszam, wcale nie są dobre dla małych dziewczynek, bo to z nich wyrastają później "kochające za bardzo" kobiety! ;)
Natomiast wam, drogie piosenkarki radzę - jeśli już weszłyście w toksyczny związek, to wyjdźcie z niego z pomocą dobrego terapeuty, na którego was przecież stać, a jeśli nie chcecie, to przynajmniej, bardzo was proszę, nie mieszajcie w głowach innym kobietom, które was przecież słuchają!
Subskrybuj:
Posty (Atom)