czwartek, 18 sierpnia 2016

Co mogę zrobić, żeby on się zmienił?

Pytanie z tematu. Pojawia się niepokojąco często. Zadają je sobie kobiety w toksycznych związkach (a czasem i takie w normalnych związkach), pada (w formie retorycznej) na posiedzeniach z przyjaciółkami, słyszy je też (w formie już mniej retorycznej) niejeden terapeuta.

Przypowieść o przyjęciu

Odpowiem ci na to przypowieścią. Wyobraź sobie - idziesz na przyjęcie, gdzie stajesz przed suto zastawionym stołem. Wszystkie dania są ukryte pod przykrywkami, ale wiesz, że jest tu wszystko. Ty masz akurat ochotę na bezę z malinami. Ktoś wskazuje ci pozłacany półmisek twierdząc, że znajdziesz pod nim najlepszą bezę na świecie, dokładnie taką, jaką sobie wymarzyłaś. Pełna nadziei sięgasz, zaglądasz, a tam.. przypalone kartofle z cebulą. Podchwytliwe pytanie - co teraz robisz?

a) Rozgrzebujesz widelcem kartofle, poszukując pod nimi bezy. Mówisz sobie "przecież ona musi gdzieś tu być". Gdy nadal nie ma, rozgrzebujesz drugi raz.

b) Mrugasz oczami starając się zobaczyć bezę tam, gdzie ewidentnie są kartofle. Myślisz, że może to tylko ty jej nie widzisz? W końcu zrezygnowana zaczynasz wcinać kartofle mówiąc na głos "jaka dobra beza", a myśląc "w sumie nie jest aż tak źle, mogłam przecież trafić na pieczone gówno".

c) Płaczesz "mój Boże, co jest ze mną nie tak, że kartofle są kartoflami, a cebula cebulą?"

d) Układasz równiutko kartofle i polewasz je sosem malinowym z nadzieją, że po tym zabiegu zamienią się w bezę. Gdy nie dochodzi do cudownej przemiany, dodajesz jeszcze więcej sosu.

e) Rzucasz półmisek w kąt, wyśmiewasz kolegę, który tak cię podpuścił i idziesz sobie szukać swojej bezy.

Wniosek powinien być tak oczywisty, że nawet nie będę go pisać.

O ratowaniu świata słów kilka

W ogóle co my kobiety takiego mamy, że chcemy naprawiać cały świat swoją miłością? Zupełnie jakby ta miłość miała jakąś fantastyczną moc dokonania przemiany drania we wspaniałego księcia. Nie no, poważnie, teraz posłuchaj. Gdy facet szuka sobie - dajmy na to, szczupłej blondynki z wielkimi cyckami, to nie zwiąże się z pulchną brunetką z biustem w rozmiarze A z oczekiwaniem, że ta jego wielka miłość skłoni ją do zrzucenia 30 kilo, ruszenia się do fryzjera i na operację powiększenia biustu. (Szczerze mówiąc powyższe zabiegi są i tak dużo prostsze do wykonania niż zmiana czyjegoś charakteru.)

Nie twierdzę, że pewne zmiany w związku nie są możliwe. To naturalny i normalny proces, docieranie się ludzi. Jeśli go kochasz, możesz włożyć wieczorem mini spódniczkę, choć wolałabyś wyświechtane dresy, a on będzie zamykał tę cholerną klapę od sedesu, bo wie jak ten drobiazg cię drażni. Możecie pracować nad komunikacją, nad wieloma rzeczami. Ale nigdy nie oczekuj, że żaba przemieni się w księcia, a kartofle w deser malinowy.

Teatr iluzji

Czy zastanawiałaś się, dlaczego w toksycznym związku tak często wierzy się, że zmiana jest w ogóle możliwa?

1) Ponieważ toksyczny partner umiejętnie ci to wmawia.

On ma bardzo dobrą wymówkę, dlaczego aktualnie jest żabą - "Wybacz mi kochanie, dobrze wiesz co kiedyś przeżyłem [tu wstaw jakąś łzawą historię o ciężkim dzieciństwie], to wszystko dlatego. Ale przecież pracuję nad sobą!". Jednak kulminację obietnic przemiany ujrzysz w chwili rozstania - oczywiście gdy to ty spróbujesz go rzucić. Padnie przed tobą na kolana i zacznie wyć o kolejną szansę, przysięgać że odtąd już wszystko będzie inaczej, że nagle doznał oświecenia i zrozumiał swoje błędy. A ciebie tak bardzo wzrusza wizja "nawrócenia marnotrawnego syna" (czy raczej męża/partnera), że przestajesz zwracać uwagę na rzeczywistość.

2) Ponieważ już widziałaś wersję "jestem księciem".

Ty już tam byłaś. Wcale nie chcesz zmiany w coś nowego, co sobie uroiłaś. Chcesz tylko powrotu do tego, co już widziałaś. Początki związku z psychopatą to przecież absolutny raj, a twój partner zachowywał się niczym wzorowy książę. (Patrz - moja poprzednia notka na temat początków relacji z psychopatą). Mimo, że to wszystko było wyłącznie teatrzykiem iluzji nastawionym na usidlenie cię, to i tak wolisz wierzyć że to była prawda, że to tylko teraz coś się chwilowo popsuło. Tak jest po prostu łatwiej, niż przyznać uczciwie samemu przed sobą, że ktoś cię oszukał. A skoro już tam byłaś, to można tam wrócić, prawda? Wystarczy tylko, że zaczniesz jeszcze trochę bardziej się starać... tak, to na pewno o to chodzi! Cóż, niestety, to usidlenie, a w zasadzie uzależnienie, działa bardzo skutecznie.

Powtórzę więc jeszcze raz prawdę, która sprawdza się niestety w 100% przypadków. Jeśli jesteś w trochę popsutym związku z normalną, empatyczną osobą, to można taki związek naprawiać. Nie zawsze się uda, ale jakaś szansa jest. Czasami warto próbować. Ale związków z psychopatą się NIE NAPRAWIA. Z nich się ucieka, i to w tempie ekspresowym, aż się kurzy, bez oglądania się za siebie. Dlaczego? Bo psychopata się nie zmienia. Nie tylko twoja miłość nie jest w stanie go naprawić. Nic nie jest w stanie. Kto jest psychopatą, ten pozostanie nim już do końca życia. Wszelkie znane dziś formy terapii (zarówno leczenie farmakologiczne jak i psychoterapia) nie są w stanie na to wpłynąć.

Dlaczego terapia jest tak nieskuteczna? To również wyjaśnię ci na abstrakcyjnym przykładzie. Wyobraź sobie, że posiadasz od urodzenia rzadką chorobę, tajemniczą mutację, która sprawia, że ludzie, których napotykasz pragną dzielić się z tobą (dobrowolnie i z przyjemnością) swoimi pieniędzmi. Czy na pewno chciałabyś się z tego wyleczyć?

Słowa "dobrowolnie i z przyjemnością" dodałam celowo, abyś wyobraziła sobie uczucie czerpania z czyichś zasobów bez wyrzutów sumienia.  Psychopata właśnie w trochę podobny sposób się czuje wobec osób, które wykorzystuje. (Choć to dość niepełny obraz, bo on zdaje się również czerpać swojego rodzaju satysfakcję i poczucie wyższości z oszukiwania i naciągania innych, którzy też nie oddają mu zasobów sami z siebie, lecz w wyniku jego kłamstw i manipulacji. Jest też w pełni świadomy, że postępuje źle, po prostu mu to nie przeszkadza.) Widzisz, z terapii najbardziej korzystają osoby, które bardzo cierpią z powodu swoich problemów i w związku z tym chcą coś zmienić. Tymczasem dla psychopaty jego zaburzenie to nie bolesna choroba, lecz wygodny i przyjemny sposób na życie.

Tysiące osób przed tobą próbowało zmieniać partnerów - psychopatów, i tysiące po tobie będą. Nikomu dotąd się nie udało. Wiara, że w twoim przypadku będzie inaczej, to nie poświęcenie i nadzieja, tylko wielka naiwność.

Cóż, masz wybór. Możesz do końca życia zajadać się kartoflami (tłumacząc sobie, że musisz, bo to twoje kartofle, a półmisek był złocony) i czekać na magiczną przemianę, albo...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz