wtorek, 9 sierpnia 2016

List do zawiedzonych księżniczek

"Droga Księżniczko,

Kieruję dziś do Ciebie te słowa, gdyż doszły do mych uszu wieści na temat księcia, którego nie tak dawno temu spotkałaś na swej drodze. Ów książę nie dosiadał co prawda białego rumaka, ani też nie był okryty książęcą szatą (jeśli zaś był, to później wydała się prawda, że pożyczoną jeno). Takoż nie miał wspaniałego zamku, zaprosiłaś go zatem do swego własnego. Lecz cóż z tego? Wszak żyło wam się razem jak w bajce.

Były romantyczne spacery i wzniosłe wyznania, niczym wzięte wprost z teatralnej sztuki. Byliście jak jedna siła, pokonywaliście wszelakie przeszkody i już, już miało się tylko dopisać w księgach zakończenie "i żyli długo i szczęśliwie" i zatopić się w kontemplacji onej wiecznej szczęśliwości, gdy nagle rzecz straszna się przydarzyła. W zachowaniu Twego księcia jakowaś niewytłumaczalna przemiana zaszła i zamiast radości i śmiechu dzieci pląsających po zamkowym ogrodzie, stał się ból, płacz i zgrzytanie zębów.

Jako starsza wiedząca królestwa pragnę Ci pospieszyć z wyjaśnieniem, że przemiana ta nie była Twą winą, tak jak Twym oczom zostało to przedstawione. Otóż gdybyś, Pani, już na początku zechciała przyjrzeć się całej rzeczy uważniej, dostrzegłabyś niechybnie, iż papiery zaświadczające pochodzenie Twego księcia były sfałszowane. Podpisał je tylko on sam jeden, a to o wiele za mało, by uznać bez dalszego dochodzenia czyjeś szlachectwo.

Jest jeszcze jedno, o czym muszę Cię powiadomić, choć rzecz to straszna i niewiarygodna. Nie wiem jak doszło do tak fatalnej w skutkach pomyłki, lecz... zamieniono bajki. Przytaczam zatem poniżej tę właściwą, ku przestrodze i nauce:"

CHŁOP I ŹMIJA

(BAJKA Z LAFONTAINA)


W pamiętnikach bestyjo-graficznych Ezopa
Jest wzmianka o uczynku miłosiernym chłopa
I o pewnego węża postępku łajdackim.

Chłop wyszedł zimnym rankiem po chrośniak do sadu,
Aż tu pod bramą wąż mu do nóg pada plackiem:
Przeziębły, wpół skostniały, przysypany szronem,
Już zdychał, już ostatni raz kiwnął ogonem.
Chłop zlitował się nad tą mizeryją gadu,
Wziął go za ogon, niesie nazad w chatę,
Kładzie go na przypiecku,
Podściela mu kożuszek jak własnemu dziecku
(Nie wiedząc, jaką weźmie od gościa zapłatę);
Póty dmucha, póty chucha,
Aż w nieboszczyku dobudził się ducha.
Nieboszczyk wąż jak ożył. tak się wnet nasrożył:
Rozkręcił się, do góry wyprężył się, syknął
I całym sobą w chłopa się wycela,
W swojego dobrodzieja, w swego zbawiciela
I wskrzesiciela!
"A to co się ma znaczyć - zdziwiony chłop krzyknął -
To ty w nagrodę dobrego czynu
Jeszcze chcesz mnie ukąsić? A ty źmii-synu!"
I wnet porwawszy dubasa,
Tnie węża raz pod ucho, drugi raz w pół pasa.
Odleciał ogon w jeden, a pysk w drugi kątek;
Rozpadło się źmijisko na troje źmijątek...
Darmo drgają
I biegają
Ogon za szyją, za ogonem szyja:
Już nie zmartwychwstanie źmija.

Przytrafia się to często, że dobry człek jaki
Niewdzięcznika przygarnie;
Ale trafia się częściej, że niewdzięcznik taki
Przepada marnie.

(Adam Mickiewicz)


"Na koniec tej historii, pragnę Cię pocieszyć, Pani. Pomylić bajki to rzecz, co przydarza się nawet największym wiedzącym. Teraz zaś kończę już list mój, dając jeszcze pewne słowa pod Twą rozwagę. Nie są tak zgrabne jak słowa wieszcza, lecz płyną z mego szczerego serca:"


A morał tej bajki krótki i niektórym znany,
Gdy gada do dom przyjmiesz, będziesz pokąsany.
O omyłkę zaś łatwo, bowiem jak już wiecie,
W różnych przebraniach żmije pełzają po świecie.

Gadziej zaś natury, wierz mi, siła żadna
Na szerokim świecie odmienić niewładna.
Jeno własny los twój w twych rękach spoczywa;
Pozbądź się zatem gada i żyj już szczęśliwa.

2 komentarze: